Złodzieje aut grasują pod urzędami celnymi
Tylko jednego dnia? w miniony czwartek między godziną 12 a 14, z tego samego miejsca? sprzed Urzędu Celnego w Katowicach skradziono dwa samochody, oba na niemieckich blachach. Ich właściciele weszli do urzędu tylko na parę minut, by załatwić sprawę z akcyzą. Zostali z kupą bezwartościowych papierów w ręce.
Golf trójka, nissan primera przyjechały wprost z Niemiec. Krzysztof Prykowski z Tychów, górnik kopalni "Piast", niejedno już w życiu przeżył, ale mimo to nie może otrząsnąć się z szoku.
- Wróciłem z Niemiec w środę. Postawiłem auto na parkingu przed Urzędem Celnym przy placu Grunwaldzkim w czwartek. Nie było mnie 15 minut, wszedłem tylko po informację, ile zapłacę tytułem akcyzy za sprowadzony samochód. Jak wyszedłem z budynku, mojego golfa już nie było? mówi wściekły Prykowski.
W komisariacie II Komendy Miejskiej Policji w Katowicach dowiedział się, że nie jest jedynym nieszczęśnikiem, który utracił jeszcze niezarejestrowane, a więc i nieubezpieczone auto świeżo przywiezione z Zachodu.
- Na mój policyjny nos, zadziałała grupa złodziei samochodów - mówi Adam Jachimczak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. - Właśnie to miejsce sobie upatrzyli.
W parę minut możesz stracić świeżo przywieziony z zagranicy samochód, za który nie dostaniesz żadnego odszkodowania, bo formalnie nawet nie byłeś jeszcze jego właścicielem. Złodziejska grupa działa przed urzędem celnym, gdzie auto jest łakomym kąskiem. - Największą szansę na odzyskanie samochodu daje złapanie złodziei "na gorąco", gdy przewożą łup w upatrzone miejsce - mówi Adam Jachimczak z KW Policji w Katowicach.
Łakomy kąsek
Dlaczego świeżo sprowadzone auto jest łakomym kąskiem dla złodziei? Po pierwsze, poza właścicielem nikt go jeszcze w Polsce nie zna, więc choćby przypadkowa wpadka z łupem na drodze będzie mniej prawdopodobna. Po drugie - auto przywiezione wprost z Zachodu na pewno jest w o wiele lepszym stanie niż ten sam model tłukący się po dziurawych polskich drogach i garażowany pod chmurką. Wreszcie - zwykle są to popularne marki, na które będzie pewny zbyt. Zdaniem Jachimczaka, zbyt duża jest zbieżność czasu, miejsca i charakterystyki tych aut, obu na zachodnich numerach rejestracyjnych, by wykluczyć działanie zorganizowanej grupy. Co do jej istnienia jest przekonany także Krzysztof Prykowski - były już właściciel golfa przywiezionego z Niemiec. Jest pewny, że ktoś musiał go obserwować i wykorzystać kwadrans spędzony w urzędzie celnym. Jest rozżalony i jednocześnie rozwścieczony.
Parking tylko niestrzeżony
- Jeśli muszę przyjechać z autem pod urząd celny, a tam zostawię sporo pieniędzy tytułem akcyzy, to czy nie można się spodziewać, że urząd będzie miał strzeżony parking? - pyta tyszanin. - Przecież ja muszę z autem przyjechać do celnika, bo celnik nie przyjedzie do mnie! Z informacji zebranych przez "Dziennik Zachodni" wynika, że jego szanse na odzyskanie auta są znikome. Jeśli trafi w całości do klienta - istnieje pewna nadzieja na jego odzyskanie. Tuż po zgłoszeniu kradzieży dane samochodu wraz z numerami silnika i nadwozia wprowadzane są do komputerowej bazy.
Nawet rutynowa kontrola i standardowe sprawdzenie auta przez drogówkę natychmiast ujawni, że jest kradzione. Liczba odzyskanych w ten sposób aut jest jednak znikoma. Sprawa wygląda jeszcze gorzej, jeśli auto zostanie rozebrane na części. Golf trójka Prykowskiego może się rozejść po setkach podobnych modeli, i to szybko, póki policyjni wywiadowcy nie dopadną jego części na giełdach.
- O bezczelności złodziei świadczy fakt, że ujęta przez nas ostatnio grupa złodziei działająca w Chorzowie, Mikołowie i Katowicach miała w swoim składzie człowieka, który oficjalnie zarejestrował działalność gospodarczą na handel częściami samochodowymi - mówi Adam Jachimczak.
Beata Sypuła