Złociste paluszki mogą być niebezpieczne
Pichcimy na patelni pachnące paluszki rybne w złocistej panierce ciesząc się, że zjemy smakowity, a przede wszystkim zdrowy posiłek. Nic bardziej mylnego. Ten przysmak, który tak ochoczo podsuwamy też dzieciom, zawiera w sobie więcej chemii i sztucznych konserwantów niż prawdziwej ryby.
28.03.2011 | aktual.: 28.03.2011 12:02
Sprawdziliśmy co tak naprawdę kryją w sobie niewinne paluszki rybne, tak chętnie przez wszystkich spożywane do frytek i sałatek. Prawda okazuje się bolesna. Na niektórych takich mrożonkach znajdziemy informację, że jest tam zaledwie 36% ryby. I nie jest to bynajmniej białe mięso, ale miazga z wielu ryb. Po prostu, rybna mielonka. Mało tego, aby podnieść walory smakowe producenci dodają do takiej potrawy niezliczoną ilość przypraw, konserwantów i barwników. I tak na przykład w skład takich paluszków wchodzi też skrobia ziemniaczana, sucharki, substancje spulchniające jak: wodorowęglan amonu, E500II, substancja zagęszczająca jak guma guar, grysik ryżowy czy tłuszcz palmowy. Jak się to ma do zdrowych paluszków z ryby?
- Niestety nie ma to nic wspólnego z rybą. Żeby paluszka nazwać rybnym musi on mieć powyżej 50% ryby w swoim składzie. Jeśli ma poniżej 40%, to nie ma to nawet nic wspólnego z rybą. Kiedy po usmażeniu przekroimy taki paluszek, okaże się, że wycieka z niego woda - mówi specjalista w dziedzinie ryb, Krzysztof Dziurkowski (52l.) z Krakowa. - Ryba po rozkrojeniu powinna mieć konsystencję stałą. Kiedy po usmażeniu i przekrojeniu wypłynie z niej woda, oznacza to że jest złej jakości i po prostu nie powinniśmy jej jeść. Lepiej kupmy świeżą rybę i doprawmy ją w domu.
Jak twierdzi ekspert, im więcej przypraw i wszelkiego rodzaju domieszek w takich paluszkach, tym bardziej jest on wodnisty w środku. - Najlepiej rybkę doprawić samemu w domu, naturalnymi przyprawami, wtedy będziemy mieć pewność że jest ona naprawdę zdrowa - radzi fachowiec.
Pamiętaj!
- Nim sięgniemy po kolejną paczkę złocistego przysmaku, przeczytajmy dokładnie z czego zrobione są paluszki i ile faktycznie jest w nich ryby. Jeśli na etykiecie widzimy, że ryby jest poniżej 40%, to takie paluszki nie mają nic wspólnego ze zdrową rybą. W ich składzie jest po prostu masa mielona z ryb.
- Za cyferkami z „E”, od których roi się na etykietach kryją się substancje spulchniające, które mogą być niebezpieczne. Sprawiają, że jedzenie się nie psuje. Ale dlatego, że to chemia zabójcza dla pleśni i innych pasożytów.
- Żeby paluszka nazwać rybnym musi on mieć powyżej 50% ryby w swoim składzie. I to prawdziwego fileta z białej ryby. Gdy nie jest to dokładnie oznaczone mogą to być nawet zmielone ości czy skóra ryby.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Pielęgniarki radziły Kaczyńskiemu: Niech pan pochowa brata w Warszawie