Wdarli się na teren rezerwatu w Gdańsku. Nie żyje zwierzę
W rezerwacie przyrody "Mewia Łacha" miała miejsce bulwersująca sytuacja, która zatrwożyła osoby zaangażowane w ochronę ptaków na polskim Wybrzeżu. Pewna para łamiąc zakazy wstępu robiła sobie zdjęcia na zamkniętym dla ludzi terenie.
Na stronie w mediach społecznościowych Chronimy Naturę na Wybrzeżu - Grupa Badawcza Ptaków Wodnych "Kulig" opublikowano film, na którym widać parę, która łamie zakaz wstępu. Następnie na ternie rezerwatu przyrody "Mewia Łacha" na Pobrzeżu Gdańskim jak gdyby nigdy nic robi sobie zdjęcia.
"W tym tygodniu, w rezerwacie przyrody ‘Mewia Łacha’, miała miejsce szokująca dla nas sytuacja. Para turystów przeszła przez szlaban z zakazem, płot z tablicą informacyjną o siedlisku ptaków, ominęła kolejną tablicę, kolejny płot i zaczęła spacerować po zamkniętej części rezerwatu, na której są gniazda ptaków na piasku" - czytamy w poście.
Jak podają przyrodnicy, na terenie rezerwatu są już pisklaki.
Zobacz także: Komorowski o uchwale sanacyjnej PiS: strzelili sobie samobója
Turyści wzięli ptaka na ręce. Znaleziono go martwego
"Owi turyści zaczęli robić sobie sesję zdjęciową przy koszu nagniazdowym sieweczki obrożnej. Wracając wzięli na ręce młodego ohara i zaczęli sobie z nim robić zdjęcia!! I to przy kolejnej tablicy informującej o zamkniętym terenie. Szok i niedowierzanie. Widać, że ptak był w złej formie, ponieważ nie miał siły uciekać" - opisują członkowie grupy badawczej.
Niestety, zwierzę zostało znalezione martwe
- Poziom ignorancji i braku poszanowania dla zwierząt osiągnął już chyba szczyt - komentują internauci, jednocześnie prosząc osoby mogące rozpoznać sprawców o kontakt.