ŚwiatZjazd polskiego harcerstwa w Grodnie

Zjazd polskiego harcerstwa w Grodnie

W Grodnie odbędzie się w niedzielę zjazd
polskiego harcerstwa na Białorusi. 53 delegatów drużyn z całego
kraju będzie wybierać nowe władze liczącego blisko tysiąc członków
Społecznego Zjednoczenia "Harcerstwo".

Po kłopotach, jakie działająca od dziewięciu lat organizacja przeżyła na początku roku w związku z zarzutami władz białoruskich o upolitycznienie, latem zdołała uzyskać ponowną rejestrację w Ministerstwie Sprawiedliwości.

Szef Zjednoczenia, harcmistrz Antoni Chomczukow, zaliczany jest do zwolenników Andżeliki Borys. W styczniu, po kontroli z ministerstwa, otrzymał upomnienie, w którym napisano, że "Harcerstwo" stało się "opozycyjną organizacją polityczną".

Głównym zarzutem formalnym było podawanie fałszywego adresu stałej siedziby, którą do konfliktu wokół Związku Polaków na Białorusi był Dom Polski w Grodnie. Popierany przez władze białoruskie ZPB, który przejął Dom ponad rok temu, oświadczył, że harcerstwo nie ma tam swojej siedziby.

Chomczukow zdołał wynająć nowe pomieszczenie w komercyjnym budynku i przedstawił żądaną dokumentację, której gromadzenie zajęło kilka miesięcy. Udało mu się wynegocjować, by każda z drużyn nie musiała uzyskiwać odrębnej rejestracji, tylko informowała lokalne władze o swojej przynależności do Zjednoczenia.

Wprowadził też sugerowane zmiany w statucie: wszędzie tam, gdzie występuje słowo Ojczyzna dopisano "Republika Białoruś". Na nic się zdały tłumaczenia, że wśród harcerzy są też tacy, którzy mają obywatelstwo Rosji czy Ukrainy. "W ministerstwie zagrożono wyraźnie, że bez tej poprawki nie uzyskam rejestracji" - wyjaśnił Chomczukow.

Aby wszelkim wymogom prawnym stało się zadość, na jesieni drużyny przeprowadziły posiedzenia, na których wyłoniły swoich delegatów na zjazd.

Chomczukow, który kieruje harcerstwem od 2000 roku, nie kryje, że konflikt wokół ZPB i wiosenne kłopoty z władzami przerzedziły szeregi organizacji i ograniczyły jej działalność.

Przedtem w Zjednoczeniu było ponad 2 tys. harcerzy i zuchów w blisko 60 drużynach i gromadach. Obecnie liczba drużyn zmalała niemal o połowę. Pojawiły się kłopoty z harcówkami.

Szkoły polskie w Grodnie i Wołkowysku zostały przejęte przez lojalny wobec władz ZPB, podobnie jak Domy Polskie w różnych miastach. Harcerze nie mogą już liczyć na ich życzliwość.

Podobnie ma się sprawa z opiekunami drużyn, którymi często są nauczyciele. Część drużyn mają pod opieką księża, którzy na zbiórki udostępniają pomieszczenia na plebaniach.

O ile przedtem władze przydzielały tereny na obozy, w tym roku nie było na to szans. W czasie poprzednich akcji letnich obozy organizowano w kilku miejscowościach, na 80-120 osób. W tym roku był tylko jeden na 60 osób - w Rosi, gdzie mieszka Chomczukow. Namioty stały w ogródku starego, drewnianego domku, który harcmistrz kupił niegdyś za własne pieniądze na harcówkę.

Harcerze opowiadali, że w szkole wywiera się na nich naciski, by przepisali się do oficjalnej organizacji młodzieżowej BRSM (Białoruski Republikański Związek Młodzieży). Dzwonili do rodziców, straszyli, że będą kłopoty. Niektórych zapisywali nawet do BRSM bez ich wiedzy - skarżyła się jedna z druhen na zbiórce w Rosi.

Chomczukow nie krył zdziwienia, że jak nigdy mało było również zaproszeń na obozy od organizacji harcerskich z Polski, z którymi Zjednoczenie współpracuje - może 10% tego, co w poprzednich latach.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)