Ziobro: w Sejmie powstaje "front obrony przestępców"
Sprzeciw opozycji wobec wprowadzenia do
porządku obrad Sejmu projektu nowelizacji Kodeksu karnego
autorstwa resortu sprawiedliwości, minister Zbigniew Ziobro
określił jako utworzenie "frontu obrony przestępców".
Rządowa nowelizacja Kodeksu karnego zakłada m.in. zaostrzenie sankcji za najgroźniejsze przestępstwa i zmianę filozofii polityki karnej. Nad zmianami pracowała sejmowa komisja ds. realizacji rządowego programu "Solidarne Państwo".
Po ich zakończeniu marszałek Sejmu Ludwik Dorn chciał rozpatrzenia projektu w drugim czytaniu jeszcze na tym posiedzeniu Sejmu. Według Ziobry nie było jednak na to zgody PO, SLD, Samoobrony oraz LPR i ten punkt nie został wprowadzony do porządku obrad.
Miliony Polaków czekały na nowy kodeks i była szansa go uchwalić. Można było dać wyraz woli walki z przestępczością, ale opozycja utworzyła front obrony przestępców - mówił Ziobro na specjalnej konferencji prasowej, którą zwołał, bo - jak mówił - jako prokurator generalny czuł się w obowiązku zawiadomić o tym obywateli.
Według Ziobry różne były motywacje tych, którzy sprzeciwili się rozszerzeniu porządku obrad i były wśród nich z pewnością chytrość polityczna oraz kalkulacja, by nie utrudniać życia przestępcom.
Ziobro przyznał, że nowelizacji Kodeksu karnego nie było w pakiecie ustaw, na nowelizację których mieli się umówić prezydent Lech Kaczyński i lider PO Donald Tusk. Ale to była rzecz oczywista, której nie trzeba obejmować żadnymi umowami, bo ta sprawa powinna być w sercach polityków - powiedział dodając, że chciał, by ta sprawa była "dziełem wszystkich posłów".
W nowelizacji rząd zakłada m.in. wyższe kary za szczególnie okrutne gwałty - z 2-12 lat więzienia do 5-25 lat. Podobnie surowo (od 5 do 25 lat) karano by za rozbój z bronią, brutalne porwanie dla okupu czy założenie i kierowanie gangiem (za to ostatnie przestępstwo grozi dziś od pół roku do 8 lat). Proponowane zmiany dotyczą również łagodniejszego traktowania osób przekraczających granice obrony koniecznej. Przewidują też, że dolna granica kary za przestępstwo, o popełnienie którego oskarżono by recydywistę, wzrosłaby dwukrotnie (np. gdy za brutalny gwałt grozi od 5 lat więzienia, recydywiście groziłoby co najmniej 10 lat).
Projekt opozycja krytykowała już po jego skierowaniu do Sejmu uznając, że oprócz niektórych korzystnych propozycji zmian, w wielu innych miejscach jest nieracjonalny i niepotrzebnie zaostrza sankcje. Krytykowano też, że projekt został skierowany do komisji "Solidarne Państwo", którą opozycja uznaje za "maszynkę do głosowania", a nie do komisji kodyfikacyjnej - tak jak wcześniejsze zmiany kodeksów.