"Ziobro intrygował, niech teraz nie będzie mimozowaty"
Ziobro dał się wprowadzić w błąd, to niech się teraz przed swoim sumieniem rozlicza ze swoich zdolności poznawczych. W polityce nie można być mimozowatym – intrygował, a nie zauważył, że przecież stanąłem w jego obronie, całkowicie dezawuując zarzuty o nielegalne podsłuchy - mówił w "Kontrwywiadzie" RMF FM Ludwik Dorn, poseł PiS i były szef MSWiA.
16.05.2008 | aktual.: 16.05.2008 09:05
RMF FM: Ludwik Dorn ofiara – jak sam mówi – wielowątkowej intrygi pary Ziobro-Kaczmarek. Dlaczego ta para chciała pana wykończyć panie marszałku?
Ludwik Dorn: Powiedziałem wczoraj, to co powiedziałem z tego względu, że pojawił się artykuł, który mówił, że protestowałem, odszedłem ze stanowiska ministra spraw wewnętrznych i administracji w proteście przeciwko nielegalnym podsłuchom. Żadnych nielegalnych podsłuchów nie było. Szczegółowo wyjaśniałem o co – jeśli chodzi o środki kontroli operacyjnej – chodziło. Natomiast nie zamierzam się nad tymi intrygami rozwodzić. W każdej Radzie Ministrów są tacy politycy, którzy mają swoje ambicje i intrygują czasami w sposób bardzo nieuczciwy i nierozsądny przeciwko swoim kolegom. Ja się nie czuję tutaj ofiarą.
Ale rozumiem, jak mógł intrygować tutaj Janusz Kaczmarek - największy błąd personalny Prawa i Sprawiedliwości. Ale jak na takie działania mógł sobie pozwolić Zbigniew Ziobro?
- Pan Ziobro działał tutaj jak sądzę pod wpływem argumentacji formułowanej przez pana Kaczmarka. Działał z dobrą wiarą i wolą. To, że dał się wprowadzić w błąd, to niech się przed swoim sumieniem rozlicza, ze swoich zdolności poznawczych.
- Tam nie pada moje nazwisko, ale jeżeli rzeczywiście pan Ziobro we mnie wyceluje i wystrzelił, to ja bym tylko radził, że w polityce nie można być mimozowatym. Intrygował - to co prawda nie grzech - a nie zauważył, że ja stanąłem w jego obronie, całkowicie pozbawiając zasadności zarzut o nielegalne podsłuchy.