Zima przestała żartować
Wczoraj drogowcy skierowali do odśnieżania prawie cały sprzęt, jakim dysponują na Opolszczyźnie. Mimo tego w naszym województwie były trasy, którymi nie dało się przejechać.
08.01.2004 07:15
W środę po południu na opolskich drogach pracowały 22 pługi, 7 piaskarek, 51 pługopiaskarek, 8 ładowarek i 15 pługosolarek. Andrzej Stachańczyk, kierowca pługopiaskarki, swoją wczorajszą dniówkę zaczął o godzinie 7.00. W bazie w Brzegu załadował piasek zmieszany z solą i wyruszył drogą numer 94 w kierunku Opola. Trzy godziny później spotkaliśmy go w okolicach Wrzosek.
- Jeżdżę do stacji "Pend", zawracam i jadę z powrotem do Brzegu - opowiada pan Andrzej przekrzykując warkot silnika w ponad 23-letnim kamazie. - Normalnie to jeździ się samemu, ale jak tak mocno sypnęło, to jeździmy na dwa wozy - ten z przodu tylko odgarnia śnieg, a drugi, oprócz odgarniania, posypuje jezdnię piachem z solą.
W kabinie piaskarki trudno mówić o jakimkolwiek komforcie. Szyby od środka pokryte szronem, wszystko dzwoni, podskakuje, pachnie pleśnią i straszy rdzą. Na pytanie o ogrzewanie kabiny kierowca tylko się uśmiecha.
- Ale nie mogę narzekać, bo pracę trzeba w tych czasach szanować, a na utrzymaniu mam żonę i dzieci - podkreśla Stachańczyk. - Moja dniówka zaczyna się o 7.00 i kończy o 19.00 albo zaczyna o 19.00 i kończy o 7.00. Płacą nam 5,40 złotego na godzinę i do tego dochodzi 41 groszy "strachowego". Tak nazywamy dodatek za to ryzyko, że ktoś nas trzepnie na autostradzie albo ruchliwej drodze...
W kilkanaście minut po przejściu pługa i piaskarki śnieg zaczyna się topić, a spod niego wyglądać mokry asfalt. Przy padającym wciąż śniegu nie trwa to jednak długo i po niecałej godzinie jezdnia znowu wygląda tak, jakby drogowcy o niej zapomnieli. Jednak o niektórych - i to nawet nie tych "n-tej" kolejności odśnieżania - chyba naprawdę wczoraj zapomnieli.
- Jechałem o czwartej rano z Pokrzywnej do Opola i przez całe ponad 70 kilometrów nie spotkałem ani jednego pługa - denerwował się pan Adam z Opola. - Jakoś mi się udało przebić, ale podróż trwała ponad półtorej godziny.
Nie wszystkim jednak udało się wczoraj szczęśliwie dotrzeć do celu. Wystarczyła chwila nieuwagi i traciło się panowanie nad samochodem. - Skurczybyki, wcale rano nie sypali, no i mnie zarzuciło na zakręcie - złorzeczył kierowca ciężarówki, która wypadła z drogi w Buszycach na trasie Opole - Brzeg. - Dopiero po jakichś dwóch godzinach przejechała obok mnie piaskarka...
Kierowca ciężarówki nie ucierpiał, ale jego auto miało wybitą szybę, oba reflektory, pogięty zderzak i strzaskane plastikowe elementy kabiny. Takich stłuczek było wczoraj kilkadziesiąt, ale poważniejszych wypadków spowodowanych trudnymi warunkami drogowymi do środy wieczorem policja nie odnotowała.
Prawdziwy horror przeżywali wczoraj mieszkańcy powiatu głubczyckiego. Drogi w niektórych miejscach przypominały lodowisko, na innych odcinkach było z kolei tyle śniegu, że nie dało się przejechać samochodem. Najgorzej było na drogach powiatowych. W ciągu dnia problemy z przejazdem były pomiędzy Włodzieninem a Lewicami, Pomorzowicami i Klisinem, Dobieszowem i Pielgrzymowem, Królową i Lisięcicami, Wysoką i Boboluszkami oraz Baborowem i Babicami.
- Pracujemy pełną parą, ale czterema pługami musimy odśnieżyć 320 kilometrów tras - mówi Artur Fuławka, szef wydziału dróg w głubczyckim starostwie. - Pracę utrudnia przede wszystkim wiatr, który nawiewa śnieg w ciągu paru minut i wszystko idzie na marne. Nie lepiej wyglądały drogi wojewódzkie i drogi krajowe. Z trudem można było się dostać na przykład do granicy z Czechami w Pietrowicach Głubczyckich. Śnieg nawiewany z pól na jezdnię pługi usuwały na bieżąco.
Pomiędzy Dobieszowem a Pielgrzymowem utknął wczoraj po południu autobus wiozący dzieci ze szkoły. - Kierowca dał mi telefonicznie znać, że utknął, a ja zadzwoniłem w Głubczycach do służb odpowiedzialnych za odśnieżanie i one wysłały tam pług - opowiada Krzysztof Klok, dyżurny ruchu na dworcu PKS w Głubczycach. - Wiem, że dzieci dotarły w końcu do Pielgrzymowa. Z powodu trudnych warunków na drogach niektórym kierowcom ich samochody odmawiały posłuszeństwa. Spotkało to m.in. mieszkańca Nowych Gołuszowic k. Głubczyc. - Musiałem poprosić sąsiada, by mnie holował, bo coś mi się stało z silnikiem - wyjaśnia pan Jan.
Na drogach krajowych w powiecie prudnickim i nyskim nie było w środę odcinków nieprzejezdnych, chociaż padający gęsty śnieg sprawiał drogowcom sporo kłopotów: - Do wczesnych godzin popołudniowych błoto pośniegowe utrudniało ruch na odcinkach pomiędzy Sidziną a Grabiną, pomiędzy Nowym Browieńcem a Głogówkiem oraz pomiędzy Głębinowem a Ściborzem - wyjaśnia Maria Studenna, szefowa rejonu dróg państwowych w Nysie. - Sytuacja się unormowała, gdy przestało sypać.
Powiatowy Zarząd Dróg w Nysie wysłał wczoraj do odśnieżania dróg podległych starostwu 6 pługów. - Rozpoczęły pracę o piątej rano, gdy otrzymaliśmy sygnały, że w okolicach Jarnołtówka i Pokrzywnej wiatr zawiał śniegiem drogi - mówi Tadeusz Dziubandowski, dyrektor do spraw technicznych. - Do godzin popołudniowych wszystko było już pod kontrolą.
Burmistrz Głuchołaz Edward Szupryczyński nie jest jednak zadowolony z postawy drogowców. Przyznaje, że co prawda wczoraj mieszkańcy podgórskich wiosek nie dzwonili do niego ze skargami na zasypane drogi, ale przez poprzednie dwa dni było inaczej.
- W poniedziałek i wtorek drogowcy ze starostwa nyskiego zignorowali sygnały o zasypanych drogach powiatowych pomiędzy Jarnołtówkiem a Głuchołazami oraz w okolicach Konradowa - zaznacza burmistrz Szupryczyński. - Odmówili interwencji, twierdząc, że według nich jest wszystko w porządku.
Władze Głuchołaz wystosowały wczoraj w tej sprawie oficjalną skargę do starosty nyskiego Zbigniewa Majki.
W środę w Opolu od 5 rano przez cały dzień jeździło 11 pługopiaskarek, które odrzucały śnieg na pobocza i posypywały jezdnie solanką rozpuszczającą śnieg i lód.
- Tylko do godziny 14 zużyliśmy 51 ton solanki - mówi Marek Proszkowiec, dyspozytor z firmy Rethmann. - Samochody przyjeżdżały po nowe ładunki co 3-4 godziny.
W mieście odśnieżano drogi o największym znaczeniu komunikacyjnym: te, po których jeżdżą autobusy oraz obwodnicę. Nocny i dzisiejszy dyżur w Rethmannie podporządkowane zostały prognozom pogody, według których szybko nie przestanie padać.
- Zaplanowaliśmy, że w nocy ze środy na czwartek wyjedzie dziesięć pługopiaskarek - mówi dyspozytor. - Już wczoraj przypięliśmy pługi do pięciu samochodów, które przeznaczone są normalnie do innych celów, żeby dziś pracowały na ulicach.
Za odśnieżanie i posypywanie piaskiem chodników odpowiedzialni są właściciele posesji (osoby prywatne, administracje osiedli), a chodnikami przy terenach komunalnych i na skwerach zajmuje się spółka Zieleń Miejska. Wczoraj strażnicy miejscy ukarali kilka osób, które nie wywiązały się z obowiązku odśnieżania. Egzekwowanie prawa było jednak trudne, bo cały dzień padało, wiatr zawiewał śnieg na chodniki rano posypane piaskiem.
- Dziś także kontrolowanie chodników będzie naszym podstawowym zadaniem - podkreśla Jan Piotrowski, komendant straży. - Chodzi przecież o bezpieczeństwo przechodniów.
Z opóźnieniami (przeważnie blisko 30-minutowymi) docierały autobusy dalekobieżne do Opola. Na trasach lokalnych opóźnienia nie przekraczały z reguły 15 - 20 minut i bardziej niż leżącym na drogach śniegiem były spowodowane korkami w mieście.
- Warunki jazdy są oczywiście utrudnione, ale większość dróg na Opolszczyźnie jest przejezdna, choć wciąż nawiewa na nie śnieg - powiedział późnym popołudniem Henryk Ferster, kierownik Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody Opolskiego.
Na noc ze środy na czwartek oraz na czwartek meteorolodzy zapowiadali dalsze opady śniegu, które mają przechodzić w deszcz, co będzie prowadziło do gołoledzi. Na szczęście ma przestać wiać, więc śnieg nie będzie już nawiewany na drogi.
Wan, Tjw, Mich, Poj