Zima może być wyjątkowo groźna! Wszystko przez... pożary w Kanadzie
Z pozoru ta informacja może się wydawać odległa i zupełnie nienamacalna dla odbiorcy z Polski. Otóż w Kanadzie dość intensywnie palą się w ostatnim okresie lasy. Jest to spowodowane wysoką temperaturą lata w tym kraju, suchym powietrzem oraz bardzo mizerną sumą opadów. Co to ma wspólnego z nami? Niestety może się okazać, że bardzo dużo.
18.07.2013 | aktual.: 19.07.2013 12:25
Palące się kanadyjskie lasy emitują mnóstwo smogu, który wraz z wiatrem przylatuje nad Europę. Wyraźnie wykazują to stacje pomiarowe, które niemal nad całą Europą, a w najwyższej szczególności nad północną jej częścią, notują rzadkie stężenie tlenku węgla w powietrzu. Dla pełnej jasności - mowa tu o tlenku, a nie dwutlenku węgla.
W kanadyjskich lasach tego lata wybuchło 360 odnotowanych dużych pożarów, które spowodowały spalenie się 620 tysięcy hektarów. Nad północnym Atlantykiem utrzymują się ciągle układy niskiego ciśnienia, które dla powietrza z tego obszaru działają jak pompa. Smog przenosi się zatem nad Europę i dociera bez problemu także nad terytorium Polski.
Czym mamy się zatem martwić, skoro smogu w żaden sposób nie odczuwamy, a jego obecność zdaje się na pozór tylko faktem nadającym się do, posługując się kolokwializmem, wpuszczenia jednym uchem, a wypuszczenia drugim? Niestety, konsekwencje obecności tak dużego tlenku węgla w atmosferze mogą już niebawem doprowadzić nas do prawdziwych problemów.
Otóż tlenek węgla w dużych ilościach bywa trujący i toksyczny, szczególnie ze względu na fakt, że łatwo wchodzi w reakcje chemiczne z różnymi truciznami obecnymi w atmosferze. Zimą może to spowodować katastrofalne skutki. Zagrożenie stwarza powiązanie dwóch okoliczności: zwiększonego stężenia tlenku węgla w powietrzu oraz faktu, że zamiecie śnieżne niemal zawsze doprowadzają do pewnych komplikacji związanych z zasilaniem elektrycznym.
W naszym klimacie śnieg jest zjawiskiem częstym, a zamiecie występują regularnie każdej zimy. Efektem braku zasilania elektrycznego (a to zdarza się często jako skutek śnieżycy), jest w naturalny sposób włączenie alternatywnych źródeł energii po to, by podstawowe urządzenia mogły pracować. Prądnice emitują duże ilości tlenku węgla, reszta jest już niestety tylko przykrą formalnością.
Ten gaz rozkłada się bardzo wolno i trzeba bardzo długiego czasu, by został wywiany. Na wysokości od dwóch do czterech metrów nad ziemią osadza się szczególnie trwale, a łatwo obserwują go choćby maszyny, których używają piloci w samolotach. Same prądnice potrafią już wyemitować wystarczające ilości tlenku węgla, by otruć ludzi, a takich przypadków odnotowywano na świecie już sporo - zwykle właśnie po zamieciach, które powodowały przerwy w dostawie prądu. W Stanach Zjednoczonych i Kanadzie każdej zimy ginie z tego powodu kilka do kilkudziesięciu osób.
W Polsce mówi się o tym mało, być może ze względu na stosunkowo niewielkie zwykle ryzyko skażenia. Tej zimy sytuacja będzie jednak szczególnie delikatna, ponieważ może nastąpić kumulacja tlenku węgla, który dotarł do nas jako "prezent" z Kanady. Skutkiem będzie ogromne ryzyko zatruć zimą. Czy tak rzeczywiście będzie? Oby nie, ale należy być świadomym znacznie większego niż zwykle zagrożenia i być na nie przygotowanym.
Zobacz więcej w serwisie pogoda. href="http://wp.pl/">