Zgwałcili 240 kobiet i dziewczynek - siły ONZ nie zrobiły nic
240 kobiet, dziewczynek i dzieci, mogło zostać zgwałconych podczas kilkudniowego najazdu rebeliantów na jedno z kongijskich miasteczek przy granicy z Rwandą – informuje serwis BBC News. Jedynie 30 km dalej stacjonowały siły pokojowe ONZ. Błękitne hełmy tłumaczą, że nie pomogły ludności, bo nic nie wiedziały o ataku.
Rebelianci napadli na Luvungi w DR Konga pod koniec lipca tego roku. Przez cztery dni pastwili się nad mieszkańcami miasteczka. Jak donosi brytyjski portal, partyzanci mogli zgwałcić nawet 240 kobiet i dzieci. Wcześniej informowano, że ofiar zbiorowych gwałtów było około 150.
Bezlitośni rebelianci często sięgają po przemoc seksualną. Tym razem bulwersuje jednak nie tylko liczba kobiet, które stała się ich ofiarami. Ostro skrytykowana została także bezczynność oenzetowskich sił. Jednostki MONUSCO – misji stabilizacyjnej ONZ w DR Konga – stacjonowały 30 km od Luvungi.
Błękitne hełmy tłumaczą, że o napadzie na miasteczko dowiedziały się 10 dni później. Twierdzą, że lokalna ludność mogła bać się zemsty rebeliantów lub być zawstydzona z powody gwałtów i dlatego ich nie powiadomiła.
Sekretarza generalny ONZ, Ban Ki-moon posłał do DR Konga specjalnych wysłanników, którzy mają zbadać, co wydarzyło się w Luvungi. Rada Bezpieczeństwa oświadczyła również, że siły pokojowe powinny zrobić więcej, by chronić lokalną ludność przed atakami zbrojnych grup.