PolskaZgłosiła gwałt na córce, teraz ma kuratora

Zgłosiła gwałt na córce, teraz ma kuratora



Piętnastoletnia Kamila została zgwałcona przez 35-letniego sąsiada. Ze strachu powiedziała o tym matce trzy tygodnie później. Mikołowska prokuratura sprawę umorzyła, "bo nie było niezbitych dowodów". Teraz kłopoty ma nie gwałciciel, ale dziewczyna i jej matka. Nastolatka nie była dla prokuratury wiarygodna, bo "po gwałcie jak gdyby nigdy nic zaczęła gotować obiad dla rodziny". Matce, sąd rodzinny na wniosek prokuratury ograniczył prawa rodzicielskie.

Zgłosiła gwałt na córce, teraz ma kuratora

- On zgwałcił moją córkę, a nas skrzywdzili - żali się Zofia. - To przecież my - ja i córka - jesteśmy ofiarami. Kamila poznała Krzysztofa G. w osiedlowej kawiarence. Była z koleżankami, proponował im narkotyki. Odmówiły. Kamili zaproponował spotkanie na klatce. Poszła. - Wciągnął mnie do środka, zdarł majtki i zgwałcił na fotelu - opowiada zawstydzona dziewczyna. Nie przyznała się matce, bo zagroził jej, że "skrzywdzi jej rodzinę, bo wie gdzie mieszka". Dwie klatki dalej. Zofia od 8 lat sama wychowuje córki. Jest schorowana, pracowała na targu handlując ciuchami. - Staram się jak mogę - mówi.

Kiedy prokuratura sprawę umorzyła, Kamila próbowała popełnić samobójstwo. Teraz leczy się u psychologa. Krzysztof G. jak gdyby nigdy nic cieszy się wolnością.

14 czerwca ubiegłego roku Kamila spotkała się z Krzysztofem G., z klatki obok. Była niedziela, ok. godz. 11. Po kilku minutach, mężczyzna rzucił się na dziewczynę, przycisnął rękę do ust i wciągnął do mieszkania. Tam ją zgwałcił. Śmiał się, że nie jest pierwszą z klatki. Powiedział, że "za usługę może dać jej działkę". To zeznania nastolatki.

Po wszystkim Kamila uciekła do domu i zaczęła gotować obiad. To, jak się okazało, było jednym z argumentów obciążających ją w oczach organów ścigania. Jak to, takie traumatyczne przeżycie i "gotowanie obiadu"? Milczała jak grób. Matka: - Tylko częściej się przytulała i popłakiwała w kącie. Myślałam że pokłóciła się z chłopakiem i jej przejdzie.

Kamila chodzi z chłopakiem o 13 lat starszym. To również nie podobało się prokuratorom. Jej matka Zofia wspomina: - Co mam zrobić, córka go kocha. Ale żeby to obciążało moją córkę w sprawie gwałtu?

Kamila powiedziała o wszystkim koleżankom, potem chłopakowi. Zagroził, że jak sama nie powie, to on powie jej matce. Zofia po usłyszeniu prawdy pobiegła z córką na policję. Słyszała, jak oficer dyżurny mikołowskiej policji wołał śledczego "Jest tu zwariowana matka ze zwariowaną córką, która twierdzi, że trzy tygodnie temu została zgwałcona". Komendant przeprosił za swojego policjanta.

Zaczęło się śledztwo. Krzysztof G. przyznał się, że doszło do stosunku z 15-latką, ale "za obopólną zgodą". I że był po piwach. Narkotyków w jego domu nie znaleziono. Prowadzący sprawę Bogusław Łuszczyk stwierdził w umorzeniu postępowania, że "niejednoznaczne jest, aby dokonał on czynu przestępczego".

Kamila połknęła 26 tabletek luminalu. To młodsza siostra zobaczyła, że z Kamilą coś złego się dzieje. W Górnośląskim Centrum Zdrowia i Matki w Katowicach lekarze zrobili dziewczynie płukanie żołądka.

Matka Kamili usłyszała od prokuratorki prowadzącej sprawę, że córka "sama chciała i weszła mu do łóżka". - Kiedy spytałam, czy ma córkę, wyprosiła mnie za drzwi - denerwuje się Zofia. Potem została wezwana raz jeszcze do mikołowskiej prokuratury. Inna prokurator zadawała jej pytania o sprawy intymne córki. - Zapytano mnie ile razy w tygodniu moja córka odbywa stosunki seksualne - opowiada Zofia. - Nie wiedziałam i usłyszałam, że to skandal, żebym takich rzeczy nie wiedziała o własnej córce.

Miesiąc później dowiedziała się po co były takie pytania. Prokuratura Rejonowa w Mikołowie złożyła do sądu wniosek o... odebranie Zofii praw rodzicielskich. Bo co to za matka, która pozwoliła chodzić 15-letniej córce z 28-letnim mężczyzną? I dlaczego nie ustrzegła córki przed gwałtem?

Bogusław Rolka, prokurator rejonowy w Mikołowie tłumaczy decyzję podwładnych: - Jesteśmy zobligowani do zawiadomienia sądu rodzinnego jeżeli zagrożone jest dobro dziecka, jeżeli mamy wątpliwości czy wszystko jest tam w porządku. To nie oznacza że jest to wyrok skazujący. To sąd rodzinny ma przeanalizować sytuację rodzinną dziecka i zdecydować co dalej.

Sąd Rejonowy w Mikołowie zdecydował, że ograniczy władzę rodzicielską matce Kamili. Beata Mańka, przewodnicząca wydziału rodzinnego i nieletnich: - Postanowienie zostało wydane 13 stycznia, 3 lutego się uprawomocniło. Orzeczenie nie ma uzasadnienia, nie jest to wymagane, jest to decyzja sędziego, bez tłumaczenia motywów. Rodzina ma nadzór kuratora.

Matka Kamili ledwo wiąże koniec z końcem. Jest ciężko schorowana, czekają ją dwie operacje, od kilku miesięcy nie pracuje. Ma czwórkę dzieci - dwójkę dorosłych, już na swoim i dwie młodsze córki, w tym Kamilę. - Opiekowałam się upośledzonym chłopakiem, którego poznałam w szpitalu, osiem lat wychowywałam bratanicę jak własne dziecko - opowiada. - Byłam sekretarzem w komitecie rodzicielskim, organizowałam wycieczki szkolne. A teraz zarzuca mi się, że jestem złą matką, bo zgłosiłam policji, że ktoś skrzywdził moją córkę - stwierdza rozżalona.

Matka dziewczyny złożyła zażalenie na umorzenie śledztwa w mikołowskiej prokuraturze 22 grudnia ub.r. Prokuratura Okręgowa w Katowicach nie przychyliła się do zażalenia. Teraz rozpatrzy je Sąd Rejonowy w Mikołowie. - Sprawy takie jak ta szczególnie weryfikujemy - zapewnia prok. Tomasz Tadla, rzecznik PO.

Kamila prawie nie wychodzi z domu. Unika Krzysztofa G. Korzysta z pomocy szkolnego psychologa.
Imię dziewczyny zostało zmienione.

Izabela Kacprzak

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)