Zginiesz, jak pojedziesz na igrzyska!
Dziewiętnastoletnia Mahbuba Achadjar nie przejdzie do historii i nie zostanie pierwszą Afganką, która wystartuje na olimpiadzie w biegach na 800 i 1500 m. Uciekła do Norwegii, bojąc się, że za wyjazd do Pekinu śmierć spotka ją i jej rodzinę.
16.07.2008 | aktual.: 16.07.2008 08:10
W ubiegłym roku Mahbuba pobiła rekordy Afganistanu w obu biegach średniodystansowych. Do światowej czołówki wciąż było jej bardzo daleko - jej wyniki są o niemal minutę gorsze od tych najlepszych - ale władze światowego sportu od lat starają się wspierać zawodników wywodzących się z krajów najuboższych, najbardziej zacofanych lub dotkniętych wojnami.
Mahbubie z pomocą przyszła Międzynarodowa Federacja Lekkiej Atletyki, która ufundowała jej stypendium, dzięki któremu od wiosny przygotowywała się do pekińskiej olimpiady w Malezji, skąd w czerwcu przeniosła się do włoskiej Formii. I właśnie w Formii na początku lipca przepadła jak kamień w wodę wraz z bagażem i paszportem.
Zakłopotani afgańscy działacze sportowi zapewniali na początku, że biegaczka zraniła nogę i dlatego nie przychodzi na treningi, ale leczy się we Włoszech i wszystko będzie dobrze. Trener Mahbuby Szahpur Amiri zdradził jednak tajemnicę. W rozmowie z dziennikarzem rozgłośni radiowej Wolna Europa - Radio Swoboda przyznał, że dziewczyna zadzwoniła do niego i powiedziała, że więcej do Afganistanu nie wróci. Mówiła, że od dawna dostaje listy z pogróżkami, że jej samej albo jej rodzinie stanie się coś złego, jeśli dalej będzie uczestniczyła w sportowych zawodach, które są grzechem przeciwko Bogu. Największe oburzenie tych, którzy jej grozili, budził jej strój i fakt, że uczestniczyła w zawodach, w których udział brali także mężczyźni.
Dziennikarz agencji Associated Press odnalazł w ubogiej dzielnicy Kabulu rodzinę Mahbuby. W osiem osób mieszkają w ulepionej z gliny chacie. Boimy się o nią i o nas samych, bardzo się boimy - wyznała matka Moha Dżan. Ludzie u nas nie lubią, jak kobiety zajmują się czymś, co uważają za zajęcie dla mężczyzn.
W końcu sama Mahbuba zadzwoniła do Radia Swobody. Kiedy mieszkałam w Kabulu, dostawałam anonimowe telefony od ludzi, którzy grozili mi, żebym więcej nie uczestniczyła w żadnych zawodach - przyznała. Robili to nawet niektórzy z moich sąsiadów.