Zginęło 6 zakładników porwanych przez b. policjanta
Policja zastrzeliła mężczyznę, który porwał w Manili autobus z turystami, domagając się przywrócenia do służby w filipińskiej policji. Dramat trwał ponad 10 godzin. Sześciu zakładników zginęło.
23.08.2010 | aktual.: 23.08.2010 16:42
Początkowo w autobusie było 25 ludzi. Później porywacz uwolnił dziewięcioro - sześć osób z Hongkongu i trójkę Filipińczyków, głównie kobiety i dzieci.
W ostatniej fazie porywacz, zidentyfikowany jako 55-letni Rolando Mendoza, przetrzymywał 15 turystów z Hongkongu. Kilkoro zakładników wyszło z pojazdu. Zdołał też uciec kierowca, jeszcze zanim rozpoczął się policyjny szturm. Relacje telewizyjne z Manili pokazywały wydobywanie z autobusu ciał. Telewizja CNN informuje, że gdy policjanci przypuścili szturm, Mendoza, uzbrojony w karabin M-16, zaczął strzelać do zakładników.
Manilskie szpitale poinformowały, że zabitych zostało sześciu z 15 zakładników, którzy znajdowali się w autobusie, gdy rozpoczął się policyjny szturm.
Brat Mendozy, Gregorio, powiedział lokalnej stacji telewizyjnej, że Rolando przeżył wstrząs, gdy zwolniono go z policji. Manilskie media twierdzą, że zwolniono go m.in. za wymuszenia i że utracił przywileje emerytalne. Brat twierdzi, że potraktowano go niesprawiedliwie.
"Nieudolna akcja antyterrorystów"
Zdaniem byłego dowódcy jednostki specjalnej GROM Romana Polki, filipińscy policjanci działając nieumiejętnie przynoszą więcej szkody niż pożytku, gdyż irytują porywacza. Roman Polko nie wyklucza, że śmierć zakładników jest wynikiem pseudoantyterrorystycznej akcji funkcjonariuszy.
Podkreśla, że szturm powinien być przeprowadzony bardzo szybko i nie powinien być wstrzymywany. Generał Polko zwraca uwagę, że terrorysta nie miał możliwości obserwowania policjantów. Należało go szybko namierzyć i zlikwidować.