Zginęli maturzyści - szkoła pamięta o ich śmierci
Uczniowie I LO w Białymstoku i przedstawiciele władz uczcili pamięć maturzystów, którzy pięć lat temu zginęli w katastrofie drogowej pod Jeżewem, na drodze krajowej nr 8 Białystok-Warszawa.
30.09.2010 | aktual.: 30.09.2010 11:13
W tej szkole uczyło się dziewięcioro z dziesięciorga maturzystów, którzy 30 września 2005 roku ponieśli śmierć w wypadku.
30 września 2005 r. wczesnym rankiem autokar, którym młodzież jechała na pielgrzymkę do Częstochowy, zderzył się koło Jeżewa z ciężarową lawetą, po czym stanął w płomieniach. Zginęło w sumie 13 osób (oprócz uczniów, dwaj kierowcy z autokaru oraz kierowca ciężarówki), kilkadziesiąt zostało rannych.
Rano młodzież z liceum wzięła udział we mszy św. w kaplicy niedaleko szkoły. Potem zapalono znicze przy okolicznościowej tablicy na budynku liceum. Kwiaty i znicze zawiezione zostały także na miejsce wypadku, gdzie w polu przy drodze Białystok-Warszawa stoi kapliczka.
W minioną niedzielę zmarłych upamiętniły rodziny. W kościele św. Rocha odbyła się msza św. w intencji ofiar wypadku.
Obecni uczniowie I LO w Białymstoku, mimo że nie uczyli się w szkole, gdy zdarzył się wypadek, wiedzą i pamiętają o tragedii pod Jeżewem. - Przyszłam do tej szkoły już kilka lat po tej katastrofie, więc nie pamiętam tego, ale w szkole rozmawia się o tej tragedii. Na pewno jest mi przykro i na pewno dzisiejszy dzień będzie jakimś wspomnieniem tamtej katastrofy - powiedziała Karolina, uczennica II klasy. Ewelina, także drugoklasistka, dodała, że mimo iż nie znała tamtych maturzystów, pamięta o nich. - Zawsze, kiedy przechodzę obok tablicy, robi mi się smutno - dodała. Kasia z Tomkiem (trzecia klasa) powiedzieli, że na pewno uczczą tę rocznicę minutą ciszy w klasie, zanim rozpoczną lekcje, tak jak to było w tamtym roku. Podkreślili, że w szkole każdy pamięta o tragedii.
O pamięci o zmarłych mówił także do młodzieży prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski. Dodał, że jedyne, co mogą teraz zrobić, to właśnie pamiętać.
Katastrofa drogowa z 30 września 2005 r. to najtragiczniejszy w województwie podlaskim wypadek drogowy ostatnich lat. Według ustaleń śledztwa, doprowadził do niego kierowca autokaru, który nie zachował należytej ostrożności w czasie wyprzedzania innego auta i doprowadził do czołowego zderzenia. Według biegłych, pożar autokaru powstał w wyniku uszkodzenia zbiornika z paliwem.
Prokuratorskie śledztwo zakończyło się dwoma aktami oskarżenia. Pierwszy proces zakończył się prawomocnym wyrokami m.in. wobec lekarki, która wydała kierowcy autokaru zgodę na wykonywanie zawodu, podczas gdy okazało się, że miał chorobę uniemożliwiającą taką pracę. Kobieta została skazana na karę więzienia w zawieszeniu i czasowy zakaz wykonywania zawodu. Drugi akt oskarżenia trafił do sądu dwa lata temu. Dotyczy m.in. współwłaścicieli biura turystycznego, które organizowało wyjazd młodzieży. Ten proces trwa od wielu miesięcy, bo sąd próbuje ustalić we własnym zakresie nie tylko odpowiedzialność oskarżonych w zakresie zarzutów dotyczących nieprawidłowości w działalności biura, ale również okoliczności wypadku i wpływ różnych czynników na to, co się wydarzyło na drodze.
Dlatego w lipcu sąd zlecił specjalistyczną opinię zespołowi biegłych z zakresu ruchu drogowego, którzy wypowiedzą się o wypadku. Sam proces zawieszony jest bezterminowo, bo na opinię trzeba czekać co najmniej pół roku.