ŚwiatZeznania "Inki" obciążają "Baraninę"

Zeznania "Inki" obciążają "Baraninę"

Halina G., "Inka", która zeznawała w środę przed sądem w Wiedniu na procesie Jeremiasza B., "Baraniny", jest przekonana, że to oskarżony zlecił zabójstwo byłego ministra sportu Jacka Dębskiego.

26.03.2003 13:48

"Nie mam żadnych wątpliwości, że to był B." - powiedziała "Inka", oskarżona w Polsce o pomoc w zabójstwie Dębskiego. Halina G. przyznała, że - w porozumieniu z Jeremiaszem B. - dotrzymywała Dębskiemu towarzystwa ostatniego wieczoru, a potem wystawiła go mordercy. "B. powiedział, że za dziesięć minut mam opuścić lokal i iść z Jackiem na spacer" - powiedziała 28-letnia Halina G.

Prokuratura austriacka twierdzi, że "Inka" należała do przestępczej organizacji Jeremiasza B. "Musiałam być do jego dyspozycji, jak każdy, kto dla niego pracował" - zeznała Halina G.

11 kwietnia 2001 Jacek Dębski nieoczekiwanie zaprosił ją na kolację. "Musiałam się skontaktować z B. i spytać, czy wolno mi jechać na to spotkanie" - mówiła "Inka" w austriackim sądzie. "Baranina" wręcz nalegał, aby koniecznie to zrobiła, a potem stale dzwonił do niej na komórkę. Halina G. zeznała, że wiedziała, iż Jeremiasz B. chciał "ukarać" byłego ministra, ponieważ "był niezadowolony z zachowania Jacka".

Wieczorem 11 kwietnia 2001 "Inka" wyszła z Dębskim z jednej z warszawskich restauracji. Udali się na spacer nad Wisłę. Kiedy wracali, doszło do zabójstwa. "Usłyszałam huk i zobaczyłam, jak Jacek upada na ziemię" - zeznała "Inka", po czym powiedziała, że rozpoznała mordercę - Tadeusza B., którego poznała u "Baraniny".

"Inka" powiedziała, że liczyła się z tym, iż sama także zginie. "Stałam w obliczu śmierci. Kiedy Jacek leżał na ziemi, byłam przygotowana, że tak się stanie" - powiedziała. Ale morderca nie strzelił po raz drugi, więc "Inka" uciekła, zostawiając w restauracji płaszcz.

Halina G. powiedziała następnie, że około godz. 1.00 Jeremiasz B. znów się z nią skontaktował i ostrzegał, żeby "nie mówiła o nim ani słowa". "Inka" twierdzi, że początkowo oskarżyła kogoś innego o dokonanie zabójstwa, "żeby zyskać na czasie". Mówiła, że znalazła się w "trudnej sytuacji, ponieważ bała się o własne życie i nikomu nie mogła ufać".

Jeremiasz B. ma obywatelstwo austriackie i od lat mieszka pod Wiedniem, ale jest uważany za rezydenta polskiej mafii. "Inka" zgodziła się zeznawać w wiedeńskim procesie.

Polski sąd - na zasadzie wzajemności - domagał się przekazania "Baraniny", by złożył zeznania na procesie "Inki". Wszystko jednak wskazuje na to, że ta operacja nie dojdzie do skutku, bo Jeremiasz B. nie wyraził na nią zgody, a według prawa jest to warunkiem przekazania oskarżonego jako świadka. Polskiemu sądowi pozostaje więc procedura międzynarodowej pomocy prawnej. B. będzie przesłuchany przez sędziów w Wiedniu na podstawie pytań, które dostarczy im w formie pisemnej strona polska.

Według prokuratury, motywem zabójstwa Dębskiego było zagarnięcie przez "Baraninę" równowartości 400 tys. dolarów, które Dębski wpłacił na konto austriackiego banku. "Inka" od 1998 r. miała pracować dla "Baraniny". Dębski i Jeremiasz B. to dalecy kuzyni, ich rodzina pochodzi z Wołynia. O pokrewieństwie Dębski miał się dowiedzieć przypadkiem, około roku przed swoją śmiercią.

W Polsce prokurator zarzuca "Ince", że 11 kwietnia 2001 r. na polecenie Jeremiasza B. przekazane przez telefon komórkowy wyprowadziła Dębskiego z restauracji, gdzie były minister ze znajomymi świętował swoje urodziny. Gdy spacerowali nad Wisłą, podszedł do nich zabójca i z bliskiej odległości strzelił Dębskiemu w głowę.

Prokuratura ustaliła, kto zabił Dębskiego. Miał to zrobić Tadeusz M. ze Śląska, człowiek "Baraniny" podejrzewany także o inne przestępstwa. Latem 2002 r. przebywał w jednym ze śląskich aresztów, gdy nieoczekiwanie przetransportowano go do Warszawy i postawiono mu zarzut zabójstwa Dębskiego. Nad ranem następnego dnia Tadeusz M. już nie żył. Powiesił się w celi mokotowskiego więzienia.

Warszawski proces Haliny G. z wolna dobiega końca. Sąd rozpoczął już odczytywanie zeznań ze śledztwa świadków, których nie wzywa na rozprawę. Wyznaczono cztery terminy rozpraw na kwiecień. Jest szansa, że również w tym miesiącu zapadnie wyrok. (aka)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)