Żenada! Brutalny atak miał pomóc, skutek będzie odwrotny
Mamy za sobą pierwsze posiedzenie sejmu. I nowy sondaż Homo Homini dla Wirtualnej Polski. Jest okazja by się zastanowić: co w polityce bardziej się opłaca. Rola Milczka, który zaszył się nie wiadomo gdzie i wyborców od swojej osoby uwolnił, czy też rola Krzykacza, który wypuszcza swoich pretorian, by atakowali każdego, kto się pod pięść nawinie? Wyniki sondażu dają jasną odpowiedź: nasz Milczek, czyli szef Platformy Obywatelskiej, wprawdzie żadnej dodanej wartości swojej partii nie dał, ale i większego spadku nie spowodował. Ot, taka nudna, niewiele wnosząca do naszego życia polityka (PO ma 39% poparcia, 1 punkt mniej niż w poprzednim badaniu).
09.11.2011 | aktual.: 09.11.2011 17:17
Krzykacz inaczej, zapomnieć wyborcom o swej partii nie da, kto podskoczy dostanie po twarzy, tzn. zacne grono zakonu PC zmuszony będzie opuścić. I rach, ciach notowania partii Krzykacza lecą w dół aż o 3 punkty procentowe.
Dwie małe i raczej ciche partyjki (SLD i PSL) na wstrząsy narażone nie są, ale i zawrót głowy od niespodziewanych sukcesów im nie grozi. Obie znajdują się na dnie stanów dolnych i ze swoimi zdobyczami (po 7%) z niepokojem spoglądają co znajduje się niżej.
Krzykacz mniejszy, Janusz Palikot, co miał zebrać, to chyba już zebrał. Obecne 11% to o dwa punkty mniej niż przed dwoma tygodniami. I pojawia się problem: czyżby publika nie dawała się zwodzić na eskalację krzykactwa? Może trzeba szerzej przedstawić owych 40 rozbójników (bo Alibabę znamy aż za dobrze)? Może warto coś więcej powiedzieć o szykowanych projektach (bardzo ciekawych, moim zdaniem)?
W sumie można powiedzieć, że wyborczy układ sił się konserwuje. Za mało jeszcze czasu minęło by powiedzieć, czy jakoś radykalnie na ten układ wpłynie powołanie nowego klubu Solidarna Polska. Ziobrystów, którzy pępowiny od pisowskiej macierzy odciąć nie chcą. Aż zdumienie bierze, że tak wybitny spin-doktor, jak Jacek Kurski nie rozumie, że naciąganie tej struny sprawia iż coraz mniej wyborców traktuje jego kolegów jak poważną alternatywę polityczną.
Dwie jeszcze uwagi na tle wczorajszych uroczystości sejmowych. 1) Pan premier poczuł swą ogromną moc. Zaszył się nie wiadomo gdzie, sprawia wrażenie wielkiego samotnika, coś tam kombinuje. Posłowie PO, niczym ubezwłasnowolnieni, na wszelkie pytania dziennikarzy o nowy rząd i jego program wzruszają ramionami. Na początku myślałem, że tak świetnie się maskują. Ale teraz jestem pewny: oni nic nie wiedzą!!! Pan premier nic im nie powiedział!!! Pewny swego Donald Tusk we wtorek nawet nie zechciał stanąć przed posłami, by złożyć dymisję rządu! Choć siedział na pupie w sejmowym fotelu! Nie wiem, czy to już arogancja, czy lenistwo, czy jedno i drugie. Ale wypadło kiepsko. Jeśli dalej szef rządu będzie tak traktował ludzi (także przecież tych przed telewizorem), to oni - panie Donaldzie - zaczną się oburzać. A jak już się oburzą, to strach się będzie bać.
I uwaga 2) Pan prezes PiS pokazał, że nie należy spodziewać się po nim żadnych zmian. Przecież wybory minęły, sympatyczną buźkę można otrzeć ściereczką i pokazać partię w takiej postaci, jaką Jarosław lubi najbardziej. Stąd świadomie przygotowana i w sejmie zrealizowana awantura pijanych fornali na jarmarku. Mam, oczywiście, na myśli żenujący atak na panią poseł Ewę Kopacz, zgotowany jej przez posłów PiS z wykorzystaniem wszystkich narzędzi smoleńskich. Nie rozumieją jednak biedacy, że efekt będzie inny niż oczekują. Nawet jeśli ktoś za panią minister zdrowia nie przepadał, to panią marszałek - bezsprzecznie krzywdzoną i niezasłużenie obrzucaną błotem - będzie przynajmniej szanował a część nawet zacznie darzyć ją sympatią.
Morał z tej bajki jest taki: jedni będą rozdawali nam uśmiechy i cieszyli się, że notowania nie spadają, czasem nawet lekko drgną w górę. Przełomu nam nie zafundują, bo przecież najważniejszą jest ciepła woda.
Drudzy nadal będą obrażać kogo się da, wyciągać z mieszka schowane na czas wyborów narzędzia i przyglądać się, czy notowania spadają i jak szybko. A my, biedne żuczki za cztery lata znów pójdziemy do urn i sprawimy, że kolejne lata spędzimy w bolesnym uścisku dwóch szczerze nienawidzących się ugrupowań.
Sorry za ten brak optymizmu…
Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski