PolskaZe złomem przez miasto

Ze złomem przez miasto



Kradzieże złomu są plagą w Łodzi, bo nie wszyscy zbieracze pasują do wizerunku wrażliwego bohatera filmu Piotra Trzaskalskiego „Edi”. Wielu z nich do punktów skupu taszczy złodziejskie łupy: szyny kolejowe, przewody linii wysokiego napięcia, pokrywy włazów i studzienki kanalizacyjne, a nawet metalowe elementy całkiem nowych konstrukcji budowlanych.

Ze złomem przez miasto
Źródło zdjęć: © ExI

W Łodzi złomiarski interes kwitnie, bo zdarzają się nieuczciwi właściciele i pracownicy punktów skupu. Płacą żywą gotówką za każde żelastwo, nie zadając zbędnych pytań.

Sprawdziliśmy, jak ten biznes wygląda na co dzień. Dziennikarka „Expressu Ilustrowanego” sprzedała kratkę kanalizacyjną w jednym z łódzkich skupów. Za nią i inne żelastwo ważące w sumie 110 kilogramów wypłacono jej od ręki 44 złote. Podała imię, nazwisko i adres bez pokazywania jakiegokolwiek dokumentu. Transakcja trwała kilka minut.

Jak sprzedaliśmy dobrą kratkę kanalizacyjną

Kratkę kanalizacyjną, którą podarował nam właściciel jednej z łódzkich kamienic, załadowałam na pożyczony wózek. Dorzuciłam kilka kilogramów złomu zebranego wcześniej przez zaprzyjaźnionych mechaników i ruszyłam w miasto. Już po kilku krokach okazało się, że to bardzo ciężki kawałek chleba. Wózek zatrzymywał się na nierównych płytach chodnika, klinował w dziurach w asfalcie, a potem zapierał się niczym uparty osioł. Obfity deszcz rozmiękczył karton z drobniejszymi kawałkami metalu, a jego zawartość z łoskotem kilkakrotnie wylądowała na ziemi. Kierowcy przejeżdżających samochodów i przechodnie patrzyli obojętnie na zaplamioną kurtkę i umorusaną twarz, bo widok zbieracza na ulicach Łodzi jest codziennością taką jak riksza na „Pietrynie”. Nawet jeśli jest on... kobietą.

Do dwóch razy sztuka

W pierwszym skupie złomu, kiedy wtoczyłam swój majdan na podwórze i zaczęłam szykować metalowe „skarby” do ważenia, z pakamery wyszła energiczna kobieta. Szybkim spojrzeniem obrzuciła wózek, ale gdy zauważyła kratkę kanalizacyjną, krzyknęła:
– O nie, tego nie wezmę – i odwróciła się na pięcie.
– To z remontu. Znajomy ma kamienicę i wyrzucił na śmieci.
– Pani kochana, a jak to jest kradzione? Mnie nie wolno.
Z drewnianej budki wyszedł mężczyzna i zaczął wtórować kobiecie.
– Resztę złomu możemy wziąć. Po 40 groszy za kilogram.
– Litości, pani spojrzy, buty mi przemokły, pcham to cholerstwo od świtu, a muszę jakoś na chleb zarobić – prosiłam. – Potniemy to na kawałki i będzie dobrze.
Po chwili zastanowienia kobieta pokazała za płot skupu:
– Niech pani spróbuje obok. Słyszałam, że oni biorą wszystko.

Złomiarska solidarność

Przed wejściem do zarekomendowanego skupu czekała ścieżka ułożona z betonowych, ażurowych płyt, po których wózek za nic nie chciał jechać. Kiedy udało mi się go jednak dopchać do bramy, utknął na dobre w rozmiękłej ziemi. Wtedy na pomoc przyszło mi dwóch „Edich”, którzy właśnie spieniężyli swój łup. Bez ceregieli chwycili za brzegi metalowej kratki i ostrożnie zanieśli ją na zabłoconą wagę.
– Kółko ci się uj...ło – fachowo zauważył straszy zbieracz.
– Ten wózek to ci się zaraz rozleci – zachichotał drugi.
– Ale ja nie mogę takich rzeczy kupować – żachnęła się pracownica skupu patrząc na zawartość wagi.
– Ja już nie mam siły tego taszczyć. To nie jest kradzione.
– No to muszę spisać panią z dowodu – powiedziała obojętnie kobieta i podeszła do wagi.
– Żadnych papierów nie mam, ale jak mus to mus – odpowiedziałam i pozbierałam do plastikowego wiadra drobny metal. Kobieta wzruszyła ramionami.
– 110 kilo – odczytała z podziałki i weszła do „biura” skupu. Wyciągnęła kalkulator.
– 110 kilo po 40 groszy czyli 44 złote.
Zapisała fikcyjne dane i wypłaciła mi pieniądze.
– Jakby miała pani jakąś pracę, może sprzątanie, to ja chętnie wezmę – zamamrotałam pod nosem.
– Mam w domu trzech bezrobotnych, więc nie pomogę. Takie czasy.

Kto nakręca złomiarski biznes?

W Łodzi istnieje około stu punktów skupu, nowe powstają niczym grzyby po deszczu.

– Łódzki złom chętnie kupują huty z Częstochowy i Zawiercia oraz importerzy z Niemiec i Chin – tłumaczą w punkcie przy ul. Brukowej. – Ceny szybko się zmieniają. Teraz na przykład spadają.
– Zbieracze-złodzieje są bezczelni – mówi Marek Machwitz z zespołu prewencji kryminalnej Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.
– Wykazują się przy tym ogromną pomysłowością.

Kilka dni temu sprytni złodzieje rozmontowali aluminiowe maszty flagowe przed supermarketem „Tesco”. Zdezorientowana ochrona sklepu dopiero pod koniec „akcji” zrozumiała, że to nie pracownicy marketu działają na ich oczach. W zeszłym tygodniu, kiedy rozpoczął się remont torowiska na al. Włókniarzy, zniknęło kilka metrów tramwajowych szyn. W ostatni piątek dwóch nastolatków ukradło obciążniki kolejowej sieci trakcyjnej. Przewody obniżyły się, wskutek czego maszyniści elektrowozu, który akurat przejeżdżał tą trasą, musieli zrobić przymusowy postój. Na początku roku łódzka drogówka bladym świtem napotkała pijanego mężczyznę, który niósł do skupu skrzydło żelaznej bramy, zdemontowane w jednej z pobliskich kamienic. Od wielu tygodni łódzkich działkowców nękają rabusie, którzy kradną narzędzia ogrodnicze i siatkę.

Kradzieże metalowych, aluminiowych i miedzianych elementów z łódzkich cmentarzy, pociągów, parków, ulic i obiektów energetycznych spowodowały przez dwa miesiące tego roku kilkadziesiąt tysięcy złotych strat. Tylko w lutym policji udało się odzyskać mienie PKP o wartości ponad 6 tysięcy złotych z zaledwie jednego punktu skupu na Widzewie. Kontrole policji, strażników miejskich i SOK-istów odkrywają setną część tego, co dzieje się w mieście. Złomiarze już dawno rozkradli szpital im. Heleny Wolf, a ostatnio zabrali się za kiepsko strzeżone hale „Unionteksu”.

– Zastępujemy brakujące części betonowymi odlewami, spawamy je albo zaklejamy pianką. Pokrywy i klapy malujemy na żółto, żeby łatwo je było można rozpoznać w skupie – mówi Wiesław Kania, komendant SOK w Łodzi.

– Zdarza się, że jednego dnia ginie kilka kratek, pokryw ze studzienek i odpływów kanalizacyjnych – wylicza Marek Wilczak, rzecznik Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Łodzi. – W lutym zginęło 21 kratek i 17 pokryw wartości blisko 5 tys. złotych. Montujemy klapy na zatrzaski i śruby, ale to niewiele pomaga.

Najgorszym koszmarem wszystkich służb miejskich i poszkodowanych przez „metalowych” rabusiów jest świadomość, że jedynym sposobem na ukrócenie kradzieży jest uczciwość właścicieli i pracowników skupów oraz... zbieraczy.

Złodziejowi, który ukradł złom wartości mniejszej niż 250 zł, grozi rozprawa w sądzie grodzkim. Za łupy wartości większej niż 250 zł może zostać skazany na karę od 3 miesięcy 5 lat więzienia.

Celem Autorki nie była chęć sprzedania kratki kanalizacyjnej i zarobienia 44 złotych (pieniądze trafią do schroniska dla zwierząt przy ulicy Marmurowej). Chcieliśmy udowodnić, że plagę złomiarskich kradzieży świadomie nakręcają nieuczciwe skupy złomu, które w istocie zajmują się paserstwem...

Agnieszka Gospodarczyk

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)