Zbyszek mógł żyć
W brzozowskim szpitalu u młodego człowieka nie rozpoznano w porę tętniaka aorty. Do krakowskiej kliniki dowieziono go zbyt późno. Zbyszek Barański zmarł w drodze z karetki na oddział...
02.10.2003 19:22
- Brak należytej staranności jest główną przyczyną krzywd wyrządzanych pacjentom przez personel medyczny – twierdzi dr Ryszard Frankowicz, prezes Stowarzyszenia Obrony Praw Pacjenta. W Rzeszowie powstaje oddział SOPP.
- Mógł żyć, ale byłam bezsilna w walce z lekarzami o właściwe leczenie Zbyszka – Zofia Barańska z Brzozowa może dziś rozmawiać tylko dzięki silnym środkom uspokajającym. Przed tygodniem pochowała swojego 49-letniego męża, byłego piłkarza.
We wtorek, 16 września, wieczorem Zbyszek Barański poczuł się źle. Żona zawiozła go na izbę przyjęć brzozowskiego szpitala. Miał bardzo niskie ciśnienie. Po rutynowym badaniu EKG chorego przyjęto na oddział wewnętrzny i rozpoczęto leczenie choroby wieńcowej.
Odwiedzającą go żonę niepokoiła podwyższona temperatura i silny kaszel męża. – To zwykła infekcja – uspokajał Marek Haduch, zastępca ordynatora oddziału wewnętrznego. Na temat stanu serca pacjenta mówił: - Piłkarze niestety tak kończą, tego się nie leczy.
Pani Zofia była jednak uparta i zmusiła lekarzy do wykonania echa serca. Był piątek, 19 września. Następnego dnia zrobiono badanie kontrastowe. – Na szczęście nie ma tętniaka aorty – powiedziała po badaniu dyżurna lekarka. – Martwi nas guz opłucnej.
Ordynator Haduch z wynikami badania zapoznał się dopiero w poniedziałek w południe. Stwierdził, że aorta pęka i pacjenta trzeba przewieźć do ośrodka kardiochirurgi.
- Prosiłam o śmigłowiec – płacze pani Zofia. – Chciałam pokryć kosztu transportu lotniczego. Wszystko na nic. Doktor Haduch nie dał się przekonać. Do Krakowa Zbyszka powieziono karetką.
Za późno
W chwili, gdy Zbyszek Barański przesiadał się z karetki na szpitalny wózek, nastąpiło najgorsze. Aorta pękła. Natychmiastowa pomoc krakowskich kardiochirurgów była już niestety spóźniona. W poniedziałkowy wieczór Zbyszek Barański umarł.
Marek Haduch uważa, że zrobił wszystko dla ratowania Zbyszka. Gdy poznał wynik badania natychmiast zorganizował najszybszy i najdogodniejszy dla pacjenta transport do krakowskiej kliniki. Nie zgadza się jednak na cytowanie w prasie jego wypowiedzi.
– Krakowscy lekarze nie mogli zrozumieć dlaczego chorego wieziono długo samochodem, a nie śmigłowcem – opowiada pani Zofia. - Dlaczego człowiek z tętniakiem aorty jechał na siedząco, a nie na noszach. Tych dlaczego jest więcej. Czy ktoś na nie odpowie?
Stowarzyszenie Obrony Praw Pacjenta
- Pozarządowe organizacje, takie jak SOPP, pomagają pokrzywdzonym w dochodzeniu ich praw - mówi dr Ryszard Frankowicz, prezes Stowarzyszenia Obrony Praw Pacjenta. - Dążymy też do napiętnowania i karania winnych zaniedbań. To jedyna skuteczna droga do poprawy sytuacji. Walczymy o to, żeby personel medyczny zaczął rzetelnie wykonywać swoje obowiązki.
W imieniu pacjentów działać powinien również Narodowy Fundusz Zdrowia. Jego rolą jest zapewnienie ubezpieczonym dostępności do usług medycznych i dbałość o ich właściwy poziom. – Nie ingerujemy w proces leczenia – wyjaśnia Piotr Latawiec, dyrektor podkarpackiego oddziału NFZ. – Sprawdzamy starannie wszelkie sygnały dotyczące niewłaściwej realizacji kontraktu jaki Fundusz zawarł ze świadczeniodawcą. Reagujemy w sytuacjach, gdy np. rzeczywiste godziny przyjęć w gabinetach są krótsze niż w umowie, albo lekarze pobierają pieniądze od pacjentów przyjmowanych w ramach umowy z Funduszem. Od oceny jakości leczenia są samorządy lekarskie.
– Przecież izby lekarskie są po to, żeby dbać o interesy lekarzy, a nie o dobro ich ofiar – uważa prezes Frankowicz. - Krzywd wyrządzonych pacjentom przez niestarannych lekarzy nie ma więc sensu zgłaszać do rzeczników odpowiedzialności zawodowej w izbach lekarskich.
W tej sytuacji pokrzywdzonym pacjentom pozostają więc tylko stowarzyszenia pozarządowe. Krzywd, wyrządzanych przez lekarzy i pielęgniarki, jest wiele. W całej Polsce szacuje się, że ok. 20 tys rocznie. Ile na Podkarpaciu? Na razie nie wiadomo.
Wczoraj powstał podkarpacki oddział SOPP. Jego rolą będzie pomoc pacjentom w dochodzeniu roszczeń za szkody powstałe w czasie leczenia. – Będziemy też nagłaśniać i napiętnować tych, którzy krzywdzą pacjentów źle wykonując swoją pracę – deklaruje Józef Draus, przewodniczący komitetu organizującego podkarpacki oddział. – Poszkodowanych prosimy o kontakt telefoniczny pod numer 0 606 718 506.
KRZYSZTOF ROKOSZ