Zbrodnia z nieśmiałości
Makabryczna moda na zabijanie szkolnych kolegów, znana do tej pory w USA, przyszła do Europy.
30.11.2007 | aktual.: 30.11.2007 11:10
Finowie, mały spokojny naród żyjący na obrzeżach Europy, w żałobie. Na początku listopada br. w liceum w Tuusula miała miejsce wielka zbrodnia. 18-letni uczeń, Pekka-Eric Auvinen, zastrzelił osiem osób, po czym popełnił samobójstwo. Auvinen był członkiem klubu strzeleckiego. Krótko przed zbrodnią kupił swój pierwszy pistolet, którym dokonał masakry na rówieśnikach. Właściciel klubu, do którego należał Pekka-Eric, twierdzi, że nie zauważył u niego objawów choroby psychicznej. Koledzy mówią jednak, że miał obsesję na punkcie broni, o której ciągle opowiadał. Auvinen kontaktował się przez Internet z 14-latkiem, Dillonem Cosseyem, który miesiąc wcześniej został aresztowany pod zarzutem planowania ataku na szkołę w Plymouth Whitemarsh. Policja znalazła u chłopca karabin maszynowy, granaty i pistolet. Cossey cierpiał na nadwagę i był w szkole prześladowany.
W ciągu ostatnich dziesięciu lat wzrosła na świecie liczba aktów przemocy w szkole, dokonanych przez nastoletnich chłopców. Niektóre z nich zostały nagłośnione przez media szukające sensacji, co – jak podkreślają psychologowie – rozbudza wyobraźnię młodocianych desperatów i psychopatów. W marcu 1998 r. 11-letni Andrew Golden oraz jego 13-letni kolega Mitchell Johnson na placu zabaw otwierają ogień do kolegów. Ranią piętnaścioro dzieci, z których pięcioro umiera. W tym samym roku 15-letni Kiplanda Kinkela, wyrzucony jednego dnia ze szkoły w Springfield za przynoszenie broni na lekcje, nazajutrz morduje rodziców, po czym idzie do szkoły i tam otwiera ogień do kolegów. Zabija dwie osoby. W kwietniu 1999 r. 18-letni Eric Harris oraz jego o rok młodszy kolega dokonują w swojej szkole istnej masakry, zabijając 15 osób, po czym obaj popełniają samobójstwo. Przykłady można mnożyć. To zbrodnie, jakich nawet Dostojewski, doskonały znawca otchłani ludzkiej duszy, nie przewidział.
Od bólu odrzucenia do paranoicznej dumy
Bernardo Carducci, professor psychologii w Indiana University Southeast, który 30 lat poświęcił na badania nad nieśmiałością, podkreśla, że nastolatki dokonujące zbrodni to zazwyczaj osoby nieśmiałe i zakompleksione, które mają duże trudności w kontakcie z rówieśnikami. I choć w sposób desperacki poszukują akceptacji w gronie rówieśników, czują się odrzucone i zawiedzione. Jeżeli nieśmiałość młodego człowieka przedłuża się – twierdzi Carducci – dochodzi do izolacji. Nastolatki przeżywają wówczas silny niepokój, popadają w stan zniechęcenia i depresji. Doświadczenie to sprawia im ogromne cierpienie. Jeżeli nie dostrzegą i nie zaakceptują swojego bólu oraz nie zaczną szukać skutecznej pomocy, grozi im izolacja, wewnętrzne zamknięcie, alienacja środowiskowa oraz chęć odegrania się. Tak rodzi się skłonność do brutalności i przemocy. Młodzieńcza duma przybiera wówczas paranoiczne rozmiary. Tworzy ona obraz siebie jako jednostki wyjątkowej, która ma prawo stawać ponad innymi. Duma ta otwiera drogę do „rewolucji”,
w której każda przemoc jest dopuszczalna. A kiedy zasiadają na ławie oskarżonych za swoje zbrodnie, zachowują się w sposób zimny i cyniczny.
Auvinen, wchodząc do szkoły z bronią w ręku, ogłosił rewolucję. Zapowiedział ją już kilka tygodni przed dokonaniem zbrodni na stronie internetowej, gdzie wzywał do wojny przeciwko – jak to określił – „masom półgłówków”. W dołączonym wideoklipie zdjęcie budynku szkolnego, przypominającego jego liceum imieniem Jokela w Tuusula, stopniowo zanika, a w jego miejscu pojawiła się fotografia młodego człowieka w czerwonym kolorze, który celuje z pistoletu do kamery. Kiedy desperacka nienawiść staje się motorem działania człowieka, wówczas wszystko staje się możliwe. Sposób wyrażenia zemsty podpowiadają media, które zwykle szeroko rozpisują się o przemocy nastoletnich chłopców, karmiąc odbiorców pikantnymi szczegółami, które mocno oddziałują na rozczarowanych życiem i społeczeństwem.
U źródeł nieśmiałości
Psychologowie podkreślają, że w badaniach nad nieśmiałością centralne miejsce zajmuje rodzina. Dzieci wywodzące się z rodzin, w których panuje klimat niepokoju i stresu, mają skłonność do zachowań nieufnych i lękowych. Pierwszym uczuciem, jakiego doświadczają w kontakcie z innymi, nie jest przyjemność, ale obawa, nieśmiałość i lęk.
Profesor Carducci stwierdza, że nikt nie rodzi się jako istota nieśmiała, ale staje się nią w kontakcie ze środowiskiem, w jakim się wychowuje i wzrasta. Profesor wskazuje na trzy zasadnicze czynniki, które decydują o nieśmiałości człowieka: hiperboliczna samoświadomość siebie, negatywna ocena samego siebie oraz silny niepokój o siebie. Wszystko to sprawia, że osoby te czują się obserwowane i w najprostszych sytuacjach nie potrafią reagować w sposób naturalny. Narastające uczucia bezradności i gniewu, spowodowane bardziej wyobrażeniem o odrzuceniu niż rzeczywistym odrzuceniem, prowadzi często do zachowań agresywnych. To one popychają młodych do desperackich zachowań.
Badania przeprowadzone w 2000 r. w USA pokazują, że 50 proc. Amerykanów cierpi na chroniczną nieśmiałość. Około 40 proc. twierdzi, że pokonało tę wadę. 15 proc. deklaruje, że doświadcza jej w niesprzyjających warunkach. Tylko 5 proc. szczęśliwców deklaruje, że nieśmiałość nigdy nie była ich problemem. W Europie i w Polsce procenty byłyby pewnie podobne. Badania nad nieśmiałością są ciągle otwarte. Przyczyn nieśmiałości trzeba będzie szukać gdzieś na styku doświadczeń rodzinnych, uwarunkowań środowiskowych, narodowościowych oraz – być może – genetycznych. Łatwo dostrzec na przykład uwarunkowania narodowościowe. Badania pokazały, że najbardziej śmiałe są dzieci izraelskie, a na przeciwległym biegunie są dzieci japońskie i tajwańskie. Te postawy i zachowania dzieci z różnych krajów pokazują, jak ważną rolę odgrywa narodowa kultura. Wydaje się, że zachowania indywidualistyczne, jakie promuje cywilizacja zachodnia, popychają do wyrażania siebie i przekraczania własnej nieśmiałości. Jednak zrozumienie
psychologicznych i społecznych mechanizmów, jakie zadziałały w wypadku Auvinena, nie tłumaczy jego zbrodni. Jego czyn jest szaleńczą zbrodnią i niczym więcej.
Psychologia nie wystarcza
O ile z pomocą psychologii można wyjaśnić pewne zachowania, postawy i mechanizmy działania, to jednak nie może ona dotrzeć do sedna problemu młodego człowieka sięgającego po broń przeciwko kolegom ze szkoły. Psychologia opisze środowisko, w którym rodzi się młodociana przemoc, ale nie jest w stanie odsłonić najgłębszych motywacji działania osób dokonujących przestępstwa. Pozostaje zupełnie bezradna wobec wewnętrznej tajemnicy młodego człowieka dokonującego zbrodni. Na szczęście nie wszyscy nieśmiali i wyizolowani młodzi ludzie, których wielu jest przecież w szkołach na wszystkich kontynentach, uciekają się do przemocy, by rozwiązać bolesny stan izolacji i osamotnienia. 18-letniego mężczyzny uczęszczającego do szkoły nie można zwolnić z odpowiedzialności.
Biblijny Hiob wzgardzony, osamotniony, odrzucony przez żonę i przyjaciół, a nawet Boga, woła w rozpaczy: „Czy jest między nami rozjemca, co rękę położy na obu? Niech zdejmie ze mnie swą rózgę i strachem mnie nie napełnia, bym mówić zdołał bez lęku. A tak, ja nie mam śmiałości” (Hi 9, 33–35). Słowa zbolałego Hioba to perła mądrości, która podpowiada, w jaki sposób rozwiązywać problem nieśmiałości i wynikającego z niej osamotnienia oraz alienacji: szukać pomocy „rozjemcy” – Boskiego i ludzkiego. To Bóg, Dawca życia, oraz nasi bliźni: rodzice, przyjaciele, duszpasterze, terapeuci, których On nam daje, pozwolą wyrazić poczucie zagrożenia i lęku i „zdjąć z nas rózgę” odrzucenia i izolacji, którą najpierw sami siebie smagamy. On, „rozjemca”, może pomóc przekroczyć nieśmiałość i wyobcowanie.
o. Józef Augustyn SJ
redaktor naczelny „Życia Duchowego”, wykładowca w „Ignatianum” w Krakowie