Zbrodnia w Miłoszycach. Tomasz Komenda ofiarą układu?
Okoliczności, w których doszło do skazania Tomasza Komendy za zbrodnię w Miłoszycach, rodzą wiele pytań. Wciąż nie wiadomo, jak dokładnie doszło do skazania niewinnego człowieka za okrutny gwałt i morderstwo na 15-latce. Możliwe, że był to wynik układu między przestępczym światkiem Wrocławia, policjantami i prokuratorami.
20.03.2021 21:07
Okoliczności, w jakich prowadzone było śledztwo dotyczące zbrodni w Miłoszycach, zbadali reporterzy programu "Superwizjer" na antenie TVN24. W materiale przedstawili historię relacji wrocławskich gangsterów ze stróżami prawa, prokuratorami i przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości.
Prosperity wrocławskiej przestępczości
Autorzy reportażu swoją uwagę skupili na początku lat 90., okresie, w którym działała zorganizowana przestępcza w całej Polsce. Przedstawili skorumpowany obraz wrocławskiej prokuratury, która za pieniądze umarzała sprawy wrocławskich gangsterów. W mieście miał wówczas funkcjonować gang tzw. bramkarzy, który ochraniał kluby nocne i dyskoteki.
Dziennikarze rozmawiali m.in. z Adamem Bigajem, policjantem, który rozpracowywał wrocławski gang. Funkcjonariusz opowiadał, jak po dużej akcji policji zaczęły wychodzić na jaw kontakty gangsterów z prokuratorami i policjantami. - W czerwcu 1995 roku policja zatrzymała kilkanaście osób - opowiadał Bigaj. - To był przełom, zaczęły się postępowania, ale okazało się, że ktoś ma jakieś wpływy i były jakieś przecieki do prokuratorów - mówił.
W reportażu pojawił się również były prokurator Stanisław O., który jako jedyny został skazany za korupcję we wrocławskiej prokuraturze lat dziewięćdziesiątych. O. opowiedział dziennikarzom o swoich relacjach z gangsterami oraz o domu publicznym, w którym spotykali się przestępcy z prokuratorami i policjantami.
Zbrodnia w Miłoszycach. Dlaczego nie zatrzymano Artura K.?
Jednym z gangsterów ochraniających wówczas wrocławskie kluby był Artur K., który był również ochroniarzem na dyskotece w Miłoszycach w nocy, kiedy doszło tam do brutalnej zbrodni. K. stracił swoją pozycję we Wrocławiu, kiedy po zatrzymaniu udzielił policjantom szczegółowych informacji o swoich mocodawcach. To po tym zdarzeniu znalazł zajęcie w Miłoszycach.
Z informacji zawartych w reportażu "Superwizjera" wynika, że jeden z portretów pamięciowych sporządzonych podczas miłoszyckiego śledztwa pasował do rysopisu Artura K., jednak żaden z policjantów nie podjął tego tropu. Policjanci mieli w ogóle nie rozważać możliwości, że podejrzanym może być ktoś inny niż Tomasz Komenda. Ochroniarza nawet nie przesłuchano.
K. uciekł z Polski w roku 2000 i od tamtej pory jest ścigany międzynarodowym listem gończym. Autorzy reportażu namierzyli go w mediach społecznościowych pod zmienionym nazwiskiem i podjęli próbę kontaktu. W odpowiedzi dostali jedynie nagranie, w którym K. opisuje swoje dokonania na polu działalności charytatywnej.
Źródło: TVN24