Zbigniew Wasserman: nie chcą dawać dokumentów

Do dzisiaj nie dostaliśmy z PKN Orlen dokumentacji, że praktycznie w każdym przypadku, kiedy o dokumentację wnosimy, to zaczyna się dyskusja, czy mamy prawo, czy to nie jest naruszanie dóbr osobistych, która nie pomaga, odciąga i przekazanie, i bardzo utrudnia sprawę - powiedział w "Sygnałach Dnia" Zbigniew Wasserman, wiceprzewodniczący komisji śledczej ds. PKN Orlen.

18.10.2004 | aktual.: 18.10.2004 12:32

Sygnały Dnia: W krakowskim studiu poseł Prawa i Sprawiedliwości, wiceprzewodniczący komisji śledczej ds. PKN Orlen Zbigniew Wasserman. Dzień dobry panu.

Zbigniew Wasserman: Dzień dobry panom, dzień dobry państwu.

Sygnały Dnia: Panie pośle, na ile sprawa spotkania z lipca 2003 roku Jana Kulczyka z Władimirem Ałganowem zmienia scenariusz prac Sejmowej Komisji Śledczej badającej aferę PKN Orlen?

Zbigniew Wasserman: Tak, rzeczywiście ona miała wpływ na zmianę harmonogramu prac. Zamierzaliśmy przejść z wątku zatrzymania, bezprawnego zatrzymania Modrzejewskiego na wątek gospodarczy, na wątek nadzoru właścicielskiego Skarbu Państwa, kiedy nagle pojawiła się właśnie dokumentacja wskazująca na to, że mamy do czynienia z sytuacją niezwykle niebezpieczną, którą trzeba poza wszelką kolejnością spróbować rozeznać, albowiem gdyby potwierdziły się pewne sugestie zawarte w niektórych dokumentach, moglibyśmy mieć do czynienia z niezwykle niebezpieczną dla kraju sytuacją przekazania w obce ręce Rafinerii Gdańskiej, które mogło prowadzić dalej do przekazania Naftoportu, a więc odcięcia się od jedynego źródła dywersyfikacji ropy. To byłoby bardzo groźne dla naszego kraju.

Sygnały Dnia: Panie pośle, dzisiejsza Gazeta Wyborcza (cytowaliśmy ten fragment) pisze o możliwych przyczynach ujawnienia tej afery, afery Kulczyk–Ałganow, i jedna z możliwości brzmi tak, że „nagłośnienie tego spotkania odwraca uwagę mediów i polityków od głównego wątku afery Orlenu, czyli kontraktów Orlenu ze spółką JNS i prowizji przekazywanych poszczególnym ekipom politycznym rządzącym Polską”. Co pan na to?

Zbigniew Wasserman: Jeśli nawet odwraca, to na krótki czas. Z tego wątku kontraktowego absolutnie nie zrezygnujemy. To jest wątek, który wiąże się bardzo z samym procesem zatrzymania Modrzejewskiego, bo to nie było robione tylko dla efektu. Po to, żeby to zrobić w taki sposób, w sposób bezprawny, w sposób, w którym uczestniczyły organy, które powinny strzec prawa, a one to prawo łamały, to trzeba było jakiegoś celu bardzo istotnego. Tym istotnym celem jest właśnie dostanie się do dużej kasy, do dużych pieniędzy. Taka teza jest uprawniona. Ona wymaga zweryfikowania i sprawdzenia, ale z tego, co wiemy w materiałach prokuratorskich takie sprawdzenie się już pojawia, taka weryfikacja pozytywna zaczyna się ujawniać. Na pewno nie zrezygnujemy z tego wątku. Chodzi o to, że ten wątek wywiadowczy — tak go nazwijmy, jest wątkiem głęboko niepokojącym, bo pokazuje, że w Polsce ważne decyzje, także dla bezpieczeństwa energetycznego państwa, niekoniecznie są podejmowane na szczeblach konstytucyjnych władz, ale w
takiej dziwnej sferze ludzi biznesu, którzy w tym biznesie są bardzo wysoko ulokowani dzięki swoim bliskim stosunkom z ludźmi pełniącymi w naszym kraju władzę.

Sygnały Dnia: Skoro mnożą się informacje o różnych dziwnych aferach związanych z ogólnie rzecz biorąc bezpieczeństwem energetycznym kraju, chyba na miejscu jest pytanie, czy Sejmowa Komisja Śledcza zdąży to wszystko załatwić do momentu, kiedy ta kadencja Sejmu dobiegnie końca.

Zbigniew Wasserman: No cóż, można by powiedzieć, że gdyby tylko kierować się cenzurą czasową, to Komisja powinna bardzo pobieżnie, błyskawicznie to wszystko zrobić.

Sygnały Dnia: Ale wygląda, że tak się nie da pobieżnie.

Zbigniew Wasserman: Absolutnie, to jest bardzo trudna sprawa, to jest sprawa, przy której Komisja napotyka na bardzo wiele przeszkód i trudności. Niewiele nam tutaj chce podmiotów pomagać. Przecież można przywołać fakt, że do dzisiaj nie dostaliśmy z PKN Orlenu dokumentacji, że praktycznie w każdym przypadku, kiedy o dokumentację wnosimy, to zaczyna się dyskusja, czy mamy prawo, czy to nie jest naruszanie dóbr osobistych, która nie pomaga, odciąga i przekazanie, i bardzo utrudnia sprawę. Sprawa jest niezwykle skomplikowana, po drugiej stronie Komisji stają ludzie o bardzo dobrej wiedzy, wysokiej klasy specjaliści. Musimy się z tym uporać nie tylko w ten sposób, że zadajemy pytanie, ale to pytanie musi być sensowne, na to pytanie odpowiedź nie może być zbijającą z tropu albo wpuszczającą nas na inny zupełnie trop, co bardzo często ma miejsce. Można powiedzieć już dzisiaj, że powtarza się sytuacja z Komisji Lwa Rywina — bardzo wielu świadków i to tych ulokowanych, szczególnie w sytuacji, kiedy reprezentują
instytucje, które są stronami (myślę tu o prokuraturze, myślę o służbach specjalnych), czym wyżej, tym trudniej się z tymi ludźmi rozmawia, można odnieść wrażenie, że tym więcej mają do ukrycia, tym mniej są wiarygodni. I to jest, niestety, smutna reguła, która się powtarza.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)