Zbigniew Ćwiąkalski: premier nie powinien komentować sytuacji w Opolu

- Premier zajął się tą sprawą, bowiem wysoką rangę nadały jej media. W tej sytuacji wcześniej powinny zadziałać mechanizmy pozwalające uniknąć podobnych problemów. Choć też nie może być takiej sytuacji, że niektórzy muszą płacić zobowiązania publiczno-prawne, a inni mogą tego uniknąć, bo na przykład mają dwójkę dzieci. Prawo musi być jednakowe dla wszystkich - dodał.

Były minister sprawiedliwości uważa, że pracownicy sądów bardzo często boją się podejmować decyzje, które by wykraczały poza granice prawa, ale które by niosły ze sobą element humanitarny. - Natomiast jeśli spróbują zadziałać zdroworozsądkowo, to częściej spotkają ich z tego powodu nieprzyjemności, a nie nagroda - dodaje.

Zastanawiając się na naprawą obecnej sytuacji, Zbigniew Ćwiąkalski uważa, że należy zmienić postawę konkretnych osób, przekonać ich do lepszej współpracy ze sobą, większej elastyczności w stosowaniu przepisów, zdroworozsądkowych zachowań. Jego zdaniem przykładem dobrze ilustrującym ten problem jest kwestia podsłuchów. - Ten system jest wadliwie skonstruowany, media donoszą, że liczba billingów, o jakie występują służby specjalne, jest prawdopodobnie największa w Europie. Tymczasem brakuje systemu nadzorującego likwidację materiałów nieprzydatnych dla postępowań. Niby tę likwidację mają przeprowadzić same służby, ale czy tak się rzeczywiście dzieje? - zadaje pytanie były minister. I sam na nie odpowiada: tego nikt nie wie. Wiadomo, że tego systemu nie da się naprawić jedną decyzją. Tu potrzebny jest wieloletni program naprawczy, on zajmie trzy, cztery lata. Taki program musi wprowadzać jedna osoba - ona powinna go zaprojektować, wprowadzić w życie, dopilnować jego realizacji, a później być z niego rozliczana.