PolskaZbadają, kto stoi za przeciekiem ze śledztwa ws. katastrofy

Zbadają, kto stoi za przeciekiem ze śledztwa ws. katastrofy

Wszczęto śledztwo o przeciek do mediów materiałów Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie ze śledztwa w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. - Planujemy przesłuchać wszystkie osoby, które miały dostęp do tych materiałów w WPO oraz autorów tekstów prasowych na ten temat - powiedział prok. Dariusz Ślepokura z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Wiadomo, że dostęp do akt WPO mieli m.in. pełnomocnicy prawni rodzin ofiar katastrofy z 10 kwietnia.

27.08.2010 | aktual.: 27.08.2010 16:01

Podstawą śledztwa jest art. 241 Kodeksu karnego, który stanowi: "Kto bez zezwolenia rozpowszechnia publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2".

W początkach lipca br. Naczelna Prokuratura Wojskowa przekazała Prokuraturze Okręgowej w Warszawie materiały w sprawie rozpowszechniania w mediach zeznań Wiktora Ryżenki, kontrolera lotów smoleńskiego lotniska (w "Rzeczpospolitej") i Artura Wosztyla, pilota samolotu Jak-40, który wylądował w Smoleńsku krótko przed katastrofą (w portalu Gazeta.pl) oraz treści wniosku prokuratury wojskowej o pomoc prawną do USA z 30 czerwca (w "Dzienniku Gazecie Prawnej").

Fragmenty zeznań Wosztyla ujawniły "Wiadomości" TVP i portal niezalezna.pl, a "Gazeta Wyborcza", powołując się na portal niezalezna.pl, napisała, że zeznania pilota znajdują się na karcie 1165 w aktach śledztwa prowadzonego przez polską prokuraturę wojskową. Wg "GW", Wosztyl zeznał, iż wieża lotniska w Smoleńsku miała wydać załodze prezydenckiego samolotu komendę: "Jak na wysokości 50 m nie zobaczycie pasa, odlatujcie". "Śladu po komendzie nie ma w stenogramach z czarnych skrzynek" - pisała "GW".

"Rzeczpospolita" podawała, że z rosyjskich protokołów przesłuchań świadków, które trafiły do polskich śledczych, wynika, iż Ryżenko, pomocnik kierownika kontroli lotów, był przesłuchiwany przez dwóch różnych śledczych. "W protokole przesłuchania, którego dokonywał A. A. Aleszyn, kontroler twierdzi, że przy odległości 1,1 km (co zostało poprawione na 1,5 km), tuż przed podaniem polskiej załodze komendy wzywającej do przerwania lądowania, widział Tu-154 na wskaźniku monitora. W drugim protokole Ryżenko zeznał, że przy odległości 1,5-1,7 km nie widział już samolotu na monitorze" - pisał dziennik.

We wniosku o pomoc prawną do Departamentu Sprawiedliwości USA prokuratura wniosła m.in. - jak przyznawał prokurator generalny Andrzej Seremet - o udostępnienie ewentualnie posiadanych przez stronę amerykańską zapisów nasłuchów "rozmów w przestrzeni". Zaprzeczył on doniesieniom mediów, by wniosek dotyczył rozmów z telefonu satelitarnego z pokładu samolotu. Potwierdził zaś, że obejmuje on m.in. wątek ewentualnego zamachu przy użyciu broni elektronicznej.

W ramach postępowania sprawdzającego - które poprzedziło decyzję z 11 sierpnia o wszczęciu śledztwa o przeciek - prokuratura okręgowa spytała prokuraturę wojskową, kto był dotychczas zapoznawany z ujawnionymi materiałami.

Na początku roku resort sprawiedliwości ogłosił, że przygotował nowelizację prawa znoszącą karę więzienia za ujawnianie przez media informacji ze śledztwa bez zgody prokuratury - o ile służyłoby to dobru publicznemu, nie utrudniałoby danego śledztwa i nie sprzeciwiałoby się interesom osób trzecich.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (82)