Zawróceni znad przepaści
Media wciąż donoszą o libacjach z udziałem gwiazd. Tym większy szacunek budzą ci, którzy potrafili stanąć na nogi, choć tkwili już w rynsztoku po uszy.
02.04.2012 | aktual.: 02.04.2012 10:59
Michael Jackson, Amy Winehouse, Whitney Houston – nie dali rady. Nawet im, supergwiazdom show-biznesu, nie udało się zapanować nad własnym życiem, nad nałogami, używkami w płynie, proszku, pigułkach.
Jakże często dowiadujemy się, że bycie na szczycie popularności, złote pałace i turkusowe baseny nie przynoszą gwiazdom szczęścia. Że tym, czego potrzebują dużo bardziej, są autentyczna przyjaźń, wewnętrzny spokój, harmonia i siła czerpana ze źródeł innych niż wódka, narkotyki czy leki. Niemal każdego dnia słyszymy o alkoholowo-narkotykowych aferach z udziałem gwiazd kina czy muzyki. Ale są artyści, którym udało się zawrócić znad przepaści i którzy umieli opowiedzieć o własnym tańcu na linie, by przestrzec innych.
„Zobaczyłam, co narkotyki mogą zrobić z mózgu" – mówiła po swoim powrocie na ekrany aktorka Agnieszka Krukówna. „Patrzyłem na wannę, w której kąpałem się jeszcze jako szczeniak" – opowiada Muniek Staszczyk. „Mama, jak to mama, robiła zrazy, tata czekał z cytrynówką własnej roboty, a ja... Nie byłem w klubie, w garderobie, nie byłem zmęczony, a jednak ciągnęło mnie do kreski kokainy. Stary – zagadałem do siebie – niedobrze – kontynuuje. „Dzięki tamtym doświadczeniom nigdy nie uważam rzeczy za pewne" – wspomina aktorka Drew Barrymore. „Można się dźwignąć, chociaż pewne rzeczy zawsze będą się za tobą ciągnąć. Patrzę jednak na to, co dzieje się w show-biznesie dzisiaj i nie sądzę, aby coś się zmieniło. Nadal są osoby, które muszą uczyć się na własnych błędach". „W Polsce to jest głównie heroina, ale także alkohol" – mówi Dariusz „Maleo" Malejonek (m.in. Izrael, Armia, Houk, Malleo Reggae Rockers). "Alkohol w naszej branży muzycznej jest mocno obecny i niszczy wielu ludzi. Doliczyłem się około 20 osób, które były
gdzieś wokół mnie w samym warszawskim środowisku i które już nie żyją z powodu uzależnień".
Każdy się gapi
Na świecie jest tak samo. Londyński szpital Capio Nightingale specjalizuje się w leczeniu uzależnionych gwiazd. „Przy uzależnieniu od narkotyków czy alkoholu terapia jest najczęściej spóźniona. Pacjenci zjawiają się u nas dopiero wtedy, gdy tracą kontrolę nad swoim życiem" – wyjaśnia lekarz psychiatra Henrietta Bowden-Jones. „W przypadku gwiazd filmu czy muzyki leczenie rozpoczyna się w chwili, kiedy nie są w stanie podołać zawodowym zobowiązaniom. Czasami do rozpoczęcia terapii przekonuje ich własny agent, który tłumaczy: Jeżeli nie zrobisz przerwy, zrujnujesz swą reputację. W pierwszym rzędzie jest to uzależnienie od alkoholu albo kokainy, a do tego współuzależnienie od hazardu lub seksu. Często zdarza się kombinacja alkoholu i kokainy. Zwłaszcza w środowisku gwiazd".
Pierwszy odwyk Eminema okazał się pomyłką. Jeden z najsłynniejszych raperów na świecie trafił do centrum odwykowego z powodu nadużywania środków nasennych kilka lat temu. Jak mówił magazynowi „GQ": „Każdy pacjent na odwyku czuje, jakby każdy się na niego gapił. Ze mną było tak, że naprawdę każdy się gapił. Nigdy nie czułem się komfortowo. Byli ludzie, którzy traktowali mnie normalnie. Ale byli też idioci, którzy nie skupiali się na własnej trzeźwości, bo tak bardzo martwili się o mnie. Kradli mi czapki, książki – to był chaos". Wypisał się na własną prośbę, niecały miesiąc później przedawkował. Kiedy ponownie obudził się w szpitalu, był przerażony. „Nie wiedziałem, co się stało. Rury we mnie i igły na rękach. Nie uświadamiałem sobie, że przedawkowałem. Chciałem moje leki. Sądzę, że byłem czysty może przez dwa tygodnie. Bardzo próbowałem. Robiłem to dla moich dzieci, ale po prostu nie byłem gotowy". Eminem przyznaje, że uratował go strach przed śmiercią. „Jednego dnia poczułem coś dziwnego na ramieniu. Jakby
przez to zwariowałem. Więc poszedłem do kilku ludzi, którym ufałem, i powiedziałem: »Spójrz, wiem, że potrzebuję pomocy. Jestem już gotowy«.
Dostałem pokój w tym samym szpitalu, w którym się znalazłem po przedawkowaniu, i poddałem się detoksowi". Udało się.
Na drodze do zdrowia jest też wielka gwiazda kina – Demi Moore. Po odwyku w ekskluzywnej klinice Cirque Lodge w stanie Utah i tajemniczych wakacjach z dala od Hollywood niedawno wróciła do Los Angeles. Odpoczynek wyszedł jej na dobre, wygląda na zdrową i wypoczętą. Jak mówią przyjaciele, ma zamiar trzymać się na razie z dala od show-biznesu, bo najważniejsze są teraz spokój i obecność najbliższych. Moore zgłosiła się do kliniki tydzień po tym, jak 23 stycznia 2012 r. karetka zabrała ją nieprzytomną do szpitala. Tam dobrowolnie poddała się leczeniu na zaburzenia odżywiania oraz uzależnienia od leków i alkoholu. W tej samej klinice leczyły się już m.in. Lindsay Lohan, Mary-Kate Olsen oraz Eva Mendes. Wcześniej amerykańskie media informowały o problemach innego rezydenta Fabryki Snów – Brada Pitta. Przed trzema laty postanowił wyjść ze szponów alkoholizmu. „Świetnie sobie radził. W kłopotach pomogli mu rodzina i stary przyjaciel. Prawda do niego w końcu dotarła, chociaż z dużym opóźnieniem" – donosił znajomy
aktora. „Wcześniej działo się z nim bardzo źle. Gdyby nie leczenie, mógłby nawet umrzeć". Pitt wrócił do siebie, ostatnio zdobył nominację do Oscara.
Krzyk rozpaczy na szczycie Polscy aktorzy także podejmują walkę.
„W pewnym momencie uznałem, że może piję trochę za dużo. Bo alkohol zaczął mi dostarczać więcej męczących doznań niż przyjemności. Zwłaszcza następnego dnia" – wspomina Daniel Olbrychski. „Czułem się coraz gorzej. Widziałem też, że coraz gorzej wyglądam. Że rano nie chce mi się wstać. (...) Aż przyłapałem się na tym, że oglądam uroczystości żałobne Jana Pawła II z placu Świętego Piotra. Byliśmy świadkami odchodzenia wielkiego człowieka. Polakom szczególnie drogiego. I widziałem, jak w wielu ludziach te emocje wyzwalały piękne, pozytywne rzeczy. Pomyślałem, że chciałbym dołączyć do nich. Zacznę od siebie. A czego w sobie nie lubię? Że za dużo piję i palę. Więc to należy spróbować zmienić. A tam, spróbować. Trzeba to zmienić. Tego dnia koło południa zgasiłem ostatniego papierosa. Dopiłem gin z tonikiem. Nie powiem – pół na pół wymieszany.
I powiedziałem – to ostatnie. Żona przyglądała się temu. Ale wierzyła, że mi się uda".
Wspomniana Agnieszka Krukówna nie kryje, że wpadła w pułapkę narkotyków.
Po pierwszych dobrze przyjętych rolach zniknęła na kilka lat. W 2007 r. widzowie mieli nadzieję, że zobaczą ją w teatrze Krystyny Jandy, ale ostatecznie „z niewyjaśnionych przyczyn" do współpracy nie doszło. Krukówna zapadła się pod ziemię, a na bankietach huczało od plotek o jej złej formie psychicznej i problemach z używkami. W jednym z wywiadów z 2009 r. przyznała, że nie zdawała sobie sprawy z siły narkotykowego uzależnienia. Niedawno wróciła na ekrany udaną rolą w serialu „Rezydencja". Reżyserzy powinni dać jej szansę.
Dariusz Malejonek: „Narkotyki tylko niszczą. Każdy człowiek myśli, że jeśli będzie sławny, bogaty i utalentowany, to będzie szczęśliwy. Wszyscy z »klubu 27« – Kurt Cobain, Jimmy Hendrix, Janis Joplin czy Amy Winehouse – mieli to, o czym inni marzą, ale wcale nie byli szczęśliwi. Sukces i pieniądze nie rozwiązują problemów, wręcz mogą zaszkodzić. Ci wszyscy ludzie byli bardzo wrażliwi, a alkohol służył im jako znieczulenie przed bólem istnienia, tymi wszystkimi problemami, które pojawiają się wraz ze sławą, brakiem miłości. Nikt nie bierze narkotyków ot, tak sobie. To jest krzyk rozpaczy ludzi, którzy niby są na szczycie, ale są tam bardzo samotni" – dodaje muzyk.
Spojrzeć prawdzie w oczy
Drew Barrymore, dziś jedna z najpopularniejszych aktorek Hollywood, po raz pierwszy przed kamerami wystąpiła, mając 11 miesięcy, w reklamówce karmy dla psów. Jako dwulatka zagrała pierwszą rolę w dramacie „Suddenly Love". Światową sławę przyniosła jej rola w filmie Stevena Spielberga – „E.T." z 1982 r. Pojawiła się na większości okładek prestiżowych czasopism, ale później telefon milczał. Lekarstwem na brak propozycji stały się alkohol i inne używki. Miała 10 lat, kiedy pierwszy raz zapaliła marihuanę, jako 13-latka była już uzależniona od kokainy. Zanim skończyła 14 lat, dwukrotnie trafiała na odwyk, ale szybko z niego uciekała. Po jednej z nieudanych kuracji chciała popełnić samobójstwo. Ostatecznie zerwała z nałogami, mając 15 lat. Dziś twierdzi, że chociaż jej dzieciństwo nazwać można zmarnowanym, nie żałuje niczego. „To nauczyło mnie ostrożności na przyszłość. Mam nadzieję, że moja dramatyczna historia komuś jednak pomogła" – mówi.
„Stary – zagadałem do siebie – niedobrze" – wspomina Muniek Staszczyk. „Wróciłem do Warszawy, gdzie miałem zaproszenie na koncert i party z Aerosmith. Czyli znowu Babilon. Potem jakieś chlanie w Ground Zero. Czułem się zdołowany. Poszedłem z dziećmi na spacer, na Agrykolę. Pomyślałem: oto są niewinne dzieciaki, ptaszki śpiewają. Jestem ojcem. Po co mi to wszystko? Koks, który miałem w kieszeniach, powyrzucałem. Zaproszenie na koncert i party oddałem napotkanej dziewczynie. (...) Narkotyki były próbą odreagowania siermiężności PRL. Przyszedł do nas wielki świat. Wielu chciało go spróbować. Latka lecą, nie jestem aniołem, ale zrozumiałem, że do wszystkiego potrzebny jest dystans. Ludziom zdarzają się słabsze dni, muzykom słabsze płyty. Lepiej spojrzeć prawdzie w oczy. A nie udawać i pakować się spidem".
Psychiatra Henrietta Bowden-Jones z londyńskiej kliniki odwykowej opowiada: „Kiedy zgłaszają się do nas sławni ludzie, jest to dla nich bardzo upokarzające doświadczenie. Mówiąc »upokarzające«, mam na myśli fakt, że zdają sobie sprawę, iż są takimi samymi ludźmi jak cała reszta. Tak też są przez nas traktowani. Uczestniczą w czterotygodniowym programie, przebiegającym w 12 fazach. Jego najważniejszą część stanowią sesje grupowe. Uczestniczą w nich najróżniejsi ludzie. Niektórzy są niezwykle zamożni i znani, inni to osoby znakomite w swojej branży, choć niekoniecznie sławne. To sprowadza wszystkich uczestników do wspólnego mianownika. Ten zaś brzmi: jesteś taki jak inni. Masz pewną ułomność charakteru – impulsywność albo genetyczne uwarunkowanie – która czyni cię podatnym na nałogi".
Definitywny koniec kariery Roberta Downeya juniora zapowiadano już kilka razy. Grać w filmach rozpoczął już jako pięciolatek, potem został wziętym amantem. Wróżono mu wielką karierę, ale w 1996 r. Downey został aresztowany, a następnie skazany za prowadzenie samochodu pod wpływem heroiny. Już miesiąc po opuszczeniu zakładu znaleziono go nieprzytomnego w jego mieszkaniu. Przedawkował. Kolejny wyrok skierował go na odwyk, na którym wytrzymał zaledwie kilka dni i... uciekł. Tym razem dostał trzy lata więzienia w zawieszeniu pod warunkiem, że przez następnych 36 miesięcy pozostanie pod stałą kontrolą kuratora. Nie udało się – w 1997 r. wrócił do więzienia na pół roku. Po odsiadce trafił na plan słynnego serialu „Ally McBeal". Wyglądało, że podniósł się z dna. Niestety, pod koniec czwartego sezonu zmieniono scenariusz serialu. Nie doszło do ślubu głównej bohaterki z prawnikiem, bo Roberta Downeya juniora znowu znaleziono naćpanego we własnym mieszkaniu. Gdy wyszedł z odwyku, odrzuconemu gwiazdorowi pomógł
przyjaciel po fachu – Mel Gibson – który zaangażował go do roli w jednym ze swoich filmów. Downey wystąpił potem w m.in. głośnym „Good Night and Good Luck" oraz „Przez ciemne zwierciadło", w którym świetnie zagrał... narkomana. Ostatnio osiągnął sukces, dwukrotnie grając Sherlocka Holmesa u boku Jude'a Lawa. Mówi się, że jest „czysty", choć w tym przypadku niczego nie można być pewnym. Wielu na miejscu Downeya trafiłoby już na cmentarz. On walczy.
„Znani ludzie, którzy się do nas zgłaszają, są zazwyczaj w bardzo złej kondycji i nie potrzeba zbyt wiele czasu, by dotrzeć do ich wnętrza" – mówi Henrietta Bowden-Jones. „Oni sami chcą, żeby im pomóc. Nie różnią się w tym od zwyczajnych ludzi. Co ma uczynić lekarz, kiedy ktoś bardzo znany złamie sobie nogę? Czy zmieni to sposób przeprowadzenia operacji? Nie. Jak widać, reszta świata nie traktuje tych osób jak normalnych ludzi, a więc my musimy to robić".
Demony można pokonać
Nie sposób w jednym tekście opisać wszystkich spektakularnych „powrotów znad przepaści" z udziałem największych gwiazd światowego i polskiego show-biznesu. Jedno jest pewne – ci, którzy szukają motywacji i inspiracji do zawrócenia z drogi na dno albo wiary, że i stamtąd można z powrotem – bez alkoholowo-narkotykowo-farmaceutycznego wspomagania – wspiąć się na szczyt, powinni na swych sztandarach umieścić Mickeya Rourke'a. Znęcający się nad nim ojczym policjant, złamana przez kontuzję kariera bokserska, ucieczka w mocno zakrapiane imprezy, nieudane początki w aktorstwie. Desperacki wyjazd z Nowego Jorku do Hollywood i od razu trzy znakomite role (w tym alkoholika w „Ćmie barowej"), wielkie pieniądze, jeszcze większe bankiety, „sodówa" połączona z agresją, przegapienie ważnych propozycji (uciekły mu role m.in. w „Rain Manie", „Nietykalnych", „Plutonie", „Milczeniu owiec"), jeszcze więcej narkotyków i alkoholu, nieudane małżeństwo z uzależnioną od heroiny modelką, powrót do boksu. Wstrząśnienia mózgu, połamane
żebra, zgruchotany nos i kości policzkowe, seria bolesnych operacji, koniec pieniędzy, próba samobójcza, dno, samotność.
A jednak się nie poddał. Zdecydował się na najważniejszą walkę w życiu, znalazł pomoc u terapeuty. Zaczął znów pojawiać się na ekranie. Po kilku udanych rolach w głośnych filmach genialnie zagrał w „Zapaśniku" – przegranego, opuszczonego przez wszystkich mistrza wrestlingu, który podejmuje desperacką próbę powrotu na ring. Był murowanym faworytem do Oscara, zabrał mu go wprawdzie Sean Penn, ale propozycje dla Mickeya Rourke'a zaczęły się sypać jak z rękawa. Stał się symbolem udanej walki z demonami zamkniętymi w butelkach, woreczkach i ampułkach.
A jednak w kwietniu 2010 r. świat zamarł w napięciu. W jednym z hoteli Rourke najpierw upił się piwem, potem wyrzucił ze swojego pokoju lodówkę, wreszcie zszedł na dół do baru, by „uzupełnić braki" – tak opisywały plotkarskie portale. By dopiero po chwili dodać, że wszystko to działo się jedynie... na planie zdjęciowym reklamy piwa. Bezalkoholowego.
—Krzysztof Feusette