Zawijanie po europejsku
Od 1 maja producenci żywności mają podawać na opakowaniach dokładne informacje o procentowym składzie sprzedawanego produktu. Będzie ich to kosztować masę pieniędzy.
25.02.2004 | aktual.: 25.02.2004 09:21
Odpowiednie rozporządzenie zamierza wprowadzić lada dzień ministerstwo rolnictwa. - To jest zapis korzystny dla konsumentów, bo będą więcej wiedzieli o tym, co kupują - przyznaje Andrzej Gantner, dyrektor generalny Stowarzyszenia Polska Federacja Producentów Żywności. - Skoro kupuję ciastko z rodzynkami, to nie jest mi obojętne, czy tych rodzynków jest w nim pięć procent czy czterdzieści. Jeśli jednak minister na początku marca podpisze rozporządzenie, producenci żywności będą musieli w ciągu niespełna dwóch miesięcy wymienić wszystkie opakowania.
Zdaniem Gantnera, poniosą oni potrójne straty. Po pierwsze nie będą mogli sprzedać towaru w starych opakowaniach, po drugie - będą musieli zniszczyć zapasy opakowań, za które już zapłacili i wymienić je na nowe, co też kosztuje. Produkty tych firm, które nie zdążą z tą operacją na czas, znikną chwilowo z hurtowni, sklepów itp. - Przy kontaktach z hipermarketami za przerwanie ciągłości dostaw trzeba płacić kary, które mogą rozłożyć nawet dużą firmę - uważa dyrektor Gantner.
Cecylia Zdebik, prezes Przedsiębiorstwa Wyrobów Cukierniczych Odra Brzeg, sądzi, że na taką operację, jaką zapowiedziało ministerstwo, trzeba nie dwóch miesięcy, ale dwóch lat.
- Nikt nie kupuje kilograma czy dwóch kilo opakowań - wyjaśnia prezes Zdebik. - Żeby cena była mniejsza, minimum opakowań do zawijania - czyli papierków do cukierków - jakie zamawiamy, to pół tony. To wystarcza na 15-20 ton wyrobów, czyli na mniej więcej cztery miesiące produkcji. Gdybyśmy musieli zniszczyć pół tony opakowań po 45 złotych za kilogram, stracimy dokładnie 22500 złotych.
Zniszczenie zapasów to tylko część strat. Na nowy projekt opakowań i wyprodukowanie klisz trzeba w „Odrze” wydać kolejne 8500 złotych za każdy typ cukierków. A różnych słodyczy zawijanych produkuje się tu 80 rodzajów.
- Nowe opakowania wprowadzamy stopniowo. Nawet czas do końca roku - jak planowano poprzednio - byłby za krótki, a co dopiero do maja. Jeśli minister się uprze, rozłoży przemysł spożywczy - ostrzega Cecylia Zdebik.
Michał Dragan, dyrektor ds. handlu i marketingu Opolskich Zakładów Drobiarskich, nie słyszał o nowym rozporządzeniu i nie wierzy, że na opakowaniu trzeba będzie podawać skład procentowy produktów. To byłoby w pewnym sensie ujawnianie naszej receptury konkurencji - stwierdza Dragan. - Zresztą jeżdżę po świecie i nie spotkałem się z tym, by w Niemczech, Austrii czy innym kraju unijnym na etykiecie wędlin podawać szczegółowo, z procentami, ich skład.
Gdyby minister podpisał rozporządzenie, Zakłady Drobiarskie poniosłyby koszty nowych etykiet, ale przynajmniej firma nie musiałaby wyrzucać starych opakowań. Na szczęście ma zapas tylko na około 10 dni.
O nowym pomyśle ministerstwa rolnictwa Polska Federacja Producentów Żywności dowiedziała się w grudniu 2003.
- Zmianę terminu wprowadzenia nowych opakowań spowodował prawdopodobnie Urząd Komitetu Integracji Europejskiej - przypuszcza Andrzej Gantner. - „Obudzili się” z opóźnieniem i zauważyli, że dotychczasowe rozporządzenie jest sprzeczne z traktatem akcesyjnym. Minister rolnictwa, który powinien bronić nas, producentów, od grudnia nie znalazł czasu, by się z nami spotkać. Napisaliśmy więc do wicepremiera Hausnera i premiera Millera, bez skutku. W końcu zaalarmowaliśmy media...
Wczoraj zapytaliśmy w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej i w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, dlaczego nowe rozporządzenie przygotowano na ostatnią chwilę i czy zostanie ono podpisane. UKIE zostawił nasze pytanie bez odpowiedzi. Z biura prasowego ministerstwa nadesłano komunikat: „Przygotowywane zmiany odnośnie wymagań dotyczących znakowania znajdują się jeszcze w fazie projektu. Stąd też dyskusja tocząca się nad niektórymi zapisami projektu, w tym skrócenia terminu wykorzystania opakowań, jeszcze trwa. W chwili obecnej nie można ostatecznie przesądzić, jak zostanie ten termin określony. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi robi wszystko, aby termin ten był jak najbardziej przyjazny dla producentów”.
Po dotychczasowych doświadczeniach ci ostatni nie bardzo w to wierzą. - Dostaliśmy projekt ministerialnego rozporządzenia do konsultacji, ale bez zapisu o majowym terminie jego wprowadzenia. Ujawniono go dopiero po społecznych konsultacjach - mówi Andrzej Gantner.
W opinii Cecylii Zdebik nie jest to pierwszy „rewelacyjny” pomysł urzędników. - Niedawno dodawaliśmy do naszych produktów kwas cytrynowy - mówi pani prezes. - Teraz dodajemy to samo, ale nazywa się to - jak na Zachodzie - regulator kwasowości. Niech nazewnictwo będzie jednolite, ale to nie może być najważniejsze. Nas każda taka zmiana kosztuje, a konsument na pewno na tym nie ucierpi, jak dowie się o pół roku później, jaki jest dokładnie procent tłuszczu w cukierkach, które je.
Krzysztof Ogiolda