Zawieszony proces byłego szefa Urzędu Bezpieczeństwa
Ze względu na podeszły wiek i stan zdrowia sąd w Jarosławiu (woj. podkarpackie) zawiesił proces byłego szefa Urzędu Bezpieczeństwa w tym mieście. Instytut Pamięci Narodowej zarzuca Łukaszowi K. popełnienie 197 zbrodni komunistycznych od 11 maja 1946 r. do marca 1948 r.
08.05.2012 | aktual.: 08.05.2012 12:30
Sąd oparł się na opinii biegłego kardiologa, który stwierdził, że oskarżony nie jest w stanie uczestniczyć w procesie. Prokurator wnioskował o powołanie zespołu biegłych w tej sprawie. Jednak sąd przychylił się do argumentacji adwokata Łukasza K., który stwierdzi, że opinia tego jednego biegłego jest wystarczająca.
Biegły kardiolog nie umiał określić nawet przybliżonego czasu niedyspozycji oskarżonego, wobec tego sąd zdecydował, że co cztery miesiące będzie powoływał biegłych, którzy zbadają stan Łukasza K.
Sąd dysponował jeszcze opinią biegłego gastrologa, który jednak uznał, że dla tej sprawy istotniejsza jest opinia kardiologiczna.
Była to już trzecia próba rozpoczęcia procesu byłego szefa UB w Jarosławiu. Pierwsza rozprawa (wyznaczona w marcu) miała - ze względu na dużą liczbę świadków - odbyć się w sali widowiskowej Miejskiego Ośrodka Kultury; na tę rozprawę do ośrodka kultury przyszło około 80 osób. Jednak oskarżony nie pojawił się, a na swoje usprawiedliwienie przedstawił zaświadczenie lekarskie.
IPN zarzuca Łukaszowi K. przekroczenie władzy i stosowanie represji. W 102 przypadkach chodzi o bezprawne przetrzymywanie z powodu podejrzenia o przynależność do określonej grupy politycznej. 25 osób miał bezprawnie więzić, by wywrzeć wpływ na ich sposób głosowania w referendum w 1946 r. Podobnie miał czynić wobec 65 osób przed wyborami do sejmu w 1947 r.
Prokuratorzy oskarżyli także Łukasza K., że od września 1947 r. do marca 1948 r. wraz z nieustalonymi funkcjonariuszami UB fizycznie i psychicznie znęcał się nad zatrzymanym Antonim D. Miał go bić m.in. taboretem, wykręcać palce rąk i nóg, zamykać w ciemnicy. Łukasz K. miał też znęcać się też nad żoną i córką Władysława W., by zmusić je do wydania dokumentów potwierdzających jego działalność niepodległościową.
Byłemu szefowi jarosławskiego UB zarzuca się również, że pomieszczenia, w których więziono poszkodowanych, były nieprzystosowane do przetrzymywania ludzi. Nie były oświetlone i ogrzewane. W zawilgoconych celach spać można było na drewnianych pryczach lub na betonowej podłodze. Więźniom uniemożliwiano korzystanie z toalety i łaźni; drastycznie ograniczano racje żywnościowe.
Kolejny zarzut dotyczy przekroczenia władzy poprzez co najmniej zezwolenie podległym funkcjonariuszom na stosowanie wobec przesłuchiwanych tortur. Zatrzymani w UB w Jarosławiu byli m.in. bici, kopani, umieszczani w karcerze, grożono im śmiercią, znieważano. Zmuszano ich do robienia przysiadów, skakania w pozycji kucznej tzw. żabek, siedzenia na nóżce od taboretu, rażono prądem.
Trzykrotnie przesłuchiwany w charakterze podejrzanego Łukasz K. nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Złożył wyjaśnienia sprzeczne ze zgromadzonym materiałem dowodowym. Akta jego śledztwa liczą 46 tomów.