Zatyka się prywatna służba zdrowia
Do niedawna wielotygodniowe kolejki do lekarza były "znakiem rozpoznawczym" publicznej służby zdrowia. Teraz korkuje się też ta, w której problemów miało nie być, czyli prywatna i płatna - pisze "Gazeta Wyborcza".
04.02.2008 | aktual.: 04.02.2008 06:28
Firmy medyczne winą za kolejki obarczają pogarszającą się kondycję publicznej opieki zdrowotnej. Na darmowego okulistę, laryngologa czy neurologa trzeba czekać w większości przychodni kilka tygodni, a nawet miesięcy. Osoby, które mają pieniądze, zamiast czekać, idą się leczyć prywatnie.
Jak podaje dziennik, były minister zdrowia, Marek Balicki, widzi trzy powody powstawania kolejek. Poseł LiD uważa, że po pierwsze mamy za mało lekarzy, zwłaszcza specjalistów, po drugie, NFZ kupuje za mało usług ambulatoryjnych, wreszcie, prywatne firmy mają dużo więcej pacjentów, gdyż w ubiegłym roku strajkowała służba zdrowia.
Gazeta pisze, że sieciowe firmy medyczne usiłują sobie radzić z kolejkami do lekarzy w swoich przychodniach, budując kolejne placówki i zatrudniając kolejnych specjalistów. W sporej części są to medycy z publicznej służby zdrowia. Jak dodaje "Gazeta Wyborcza", lekarz najpierw za niewielkie pieniądze pracuje w państwowym szpitalu, a w wolnym czasie idzie dorobić do "prywaciarza".(IAR)