Zatrzymany sprawca alarmu bombowego w sieci supermarketów
Siemianowiccy policjanci zatrzymali 19-
letniego mieszkańca tego miasta, który wywołał fałszywy alarm
bombowy w sklepach Albert w całym kraju. Po jego telefonie na
samym tylko Śląsku trzeba było sprawdzić blisko 50 placówek tej
sieci; koszt akcji oszacowano na kilkaset tysięcy złotych.
07.06.2006 12:35
Nie wiadomo jeszcze, ile sklepów trzeba było przeszukać w całym kraju. Do siemianowickiej policji ciągle spływają dane. Nie chciała o tym poinformować także przedstawicielka centrum prasowego Ahold Polska - firmy, która zarządza supermarketami Albert. Powiedziała jedynie, że w całej Polsce jest 177 sklepów tej sieci.
W poniedziałek około 10.40 do kierowniczki jednego ze sklepów zadzwonił mężczyzna, który poinformował o podłożeniu bomb w jej markecie i w sieci sklepów na terenie całego kraju, a następnie rozłączył się, nie przedstawiając żadnych żądań - powiedział Jacek Pytel z zespołu prasowego śląskiej policji.
Kierowniczka powiadomiła policję. Informacje o ładunkach wybuchowych natychmiast przekazano Komendzie Głównej Policji.
Śląscy policjanci, służby ratownicze i medyczne na terenie naszego województwa sprawdziły 49 placówek handlowych. Nie znaleziono żadnych bomb- dodał Pytel.
We wtorek policjanci "namierzyli" i zatrzymali sprawcę alarmu. Mężczyzna powiedział policjantom, że alarm bombowy wywołał "dla kawału".
19-latek już wcześniej był notowany za kradzież i pobicie. Teraz "żartowniś" zostanie poważnie potraktowany przez organy ścigania i obciążony kosztami przeprowadzonej akcji policji i służb ratowniczych - podkreślił Jacek Pytel.
Wstępnie koszty podjętych tylko na Śląsku działań policji i pozostałych służb - straży pożarnej, pogotowia ratunkowego, gazowego, wodociągowego i energetycznego - szacuje się na kilkaset tys. zł.