Zatrzymani w sprawie pobicia Rosjan
Stołeczna policja zatrzymała dwie kolejne
osoby w związku z pobiciem w niedzielę w Warszawie dzieci
rosyjskich dyplomatów - poinformował rzecznik
komendanta stołecznego policji Mariusz Sokołowski.
Obecnie osoby te są przesłuchiwane. Sprawdzamy, czy brały one udział w napadzie i ewentualnie jaką rolę w nim odegrały - powiedział Sokołowski.
Policja już w nocy z niedzieli na poniedziałek zatrzymała dziewięć osób, które mogły być zamieszane w napad. Zostały one jednak po przesłuchaniu zwolnione, ponieważ napadnięte nastolatki nie rozpoznały ich.
Młodzi chłopcy (trzech Rosjan i Kazach, w wieku 15-17 lat) zostali napadnięci w niedzielę ok. godz. 18 na warszawskim Mokotowie. Według ich relacji ok. 10-15 chuliganów pobiło ich i ukradło im pieniądze oraz telefony komórkowe. Ambasada rosyjska poinformowała policję o zdarzeniu telefonicznie trzy i pół godziny później.
Nastolatki zostały po napadzie przewiezione do szpitala MSWiA przy ul. Wołoskiej. Tam ich opatrzono, lekarze nie widzieli jednak konieczności ich hospitalizacji. Dyrektor placówki Marek Durlik powiedział, że dwóch chłopców doznało powierzchownych obrażeń - jeden miał złamany ząb, drugi powierzchowne zadrapania na skórze twarzy.
Tymczasem lekarka ambasady rosyjskiej w Warszawie Natalia Zakazczikowa nie zgadza się z tą opinią. Według niej dwaj poszkodowani chłopcy mieli lekkie wstrząśnienie mózgu.
Na napaść na nastolatków natychmiast zareagowało rosyjskie MSZ. W poniedziałek poinformowało, że "oczekuje od polskiej strony oficjalnych przeprosin" w związku z tą sprawą. Zdaniem przedstawiciela rosyjskiego MSZ Borysa Małachowa incydent w Warszawie nie był przypadkowy i świadczy o istnieniu w Polsce antyrosyjskiego nastawienia.
Tymczasem polskie MSZ uznało napad na dzieci pracowników rosyjskiej ambasady w Warszawie za "ubolewania godny akt bandytyzmu i chuligaństwa", pozbawiony jednak podtekstów politycznych czy międzynarodowych.