"Zatrzymaj aborcję" w Sejmie. Kontrowersyjne prawo na politycznej agendzie w czasie pandemii
Projekt ustawy zaostrzającej prawo dotyczące aborcji wraca na polityczną agendę. Posłowie zajmą się nim w tym tygodniu. Kobiety już organizują zdalne protesty w sieci. PiS jednak ma plan odesłać projekt do sejmowej "zamrażarki".
14.04.2020 | aktual.: 15.04.2020 07:33
"Jesteś bezrobotna? Straciłaś teraz pracę? Nie masz już na czynsz? W jaki sposób PiS Ci pomoże? W jaki sposób wyciąga do Ciebie rękę? Jak Cię wesprze? Wrzucając w obrady Sejmu zakaz aborcji!" – taki wpis pojawił się we wtorek na twitterowym koncie partii Razem. Sugestia jest jasna: podczas gdy Polacy walczą o swój byt w obliczu pandemii, rządzący próbują "przepchać" kontrowersyjne prawo, wywołując "przy okazji" awanturę.
I tak, Sejm na zdalnym posiedzeniu 15-16 kwietnia zajmie się m.in. projektem ustawy, który zakłada całkowity zakaz aborcji. Jednak nie jest prawdą, że PiS celowo "wrzuca" na agendę polityczną ten właśnie temat akurat teraz. Moment dla wszystkich jest zły, ale parlamentarzyści są zmuszeni skierować obywatelskie (a nie partyjne) projekty ustaw do pierwszego czytania po określonym w prawie czasie.
Projekt "Zatrzymaj aborcję" autorstwa Kai Godek jest "odziedziczony" po poprzedniej kadencji Sejmu, a w przypadku takowych Sejm ma maksymalnie pół roku od pierwszego posiedzenia nowej kadencji na skierowanie projektu do pierwszego czytania. Ten czas właśnie mija, zatem rządzący muszą się nim zająć. W przypadku projektu złożonego w poprzedniej kadencji, który w przepisowym terminie trzech miesięcy nie został skierowany do pierwszego czytania, w nowej kadencji Sejm jest zobowiązany przekazać go na tę ścieżkę legislacyjną najpóźniej w ciągu sześciu miesięcy od pierwszego posiedzenia nowego składu Sejmu (czyli w tym przypadku do 12 maja).
Kłopot dla PiS
Projekt Kai Godek zakłada zniesienie możliwości przerwania ciąży ze względu na duże prawdopodobieństwo ciężkich i nieodwracalnych wad płodu. Wskazano w nim, że prawo winno zapewnić ochronę życia człowieka od jego początku aż do naturalnej śmierci. "Uchylenie dopuszczalności aborcji eugenicznej wydaje się oczywiste w czasie, gdy państwo na mocy Konstytucji (art. 68 ust. 3) ma obowiązek objąć chore dzieci pomocą lekarską, psychologiczną i materialną, zmierzającą do zapewnienia im możliwości rozwoju i integracji społecznej" – czytamy w uzasadnieniu do projektu.
Według naszych informacji kontrowersyjny projekt i tak ostatecznie "upadnie", bo PiS zaostrzać prawa dotyczącego aborcji dziś nie zamierza. Partia rządząca w większości jest za utrzymaniem prawa z 1993 roku (czyli za tak zwanym "kompromisem aborcyjnym"). Dlatego projekt ma wylądować w sejmowej "zamrażarce", bez wywoływania wojen światopoglądowych w roku wyborczym i środku pandemii.
PiS wielokrotnie obiecywało, że nie będzie odrzucało obywatelskich inicjatyw w pierwszym czytaniu. Projekt Godek zatem być może trafi do dalszych prac, ale prawdopodobnie nie zostanie uchwalony (utkwi w komisji). Rządzący raz złamali w tej sprawie obietnicę: odrzucając kilka lat temu w pierwszym czytaniu projekt "Ratujmy kobiety", zakładający liberalizację przepisów o przerywaniu ciąży.
Protesty kobiet
Sprzeciw wobec zaostrzania prawa wyrażają kobiety. W sieci pod hasztagami #FalaSprzeciwu, #NieSkładamyParasolek czy #PiekłoKobiet odbywają się wirtualne protesty. "Społeczeństwo żyje w lęku przed pandemią, nie ma testów, maseczek, nawet płynów do dezynfekcji. Co tam! Teraz najważniejsze jest ograniczenie praw kobiet. Niektórzy myślą, że to aberracja wprowadzać na obrady parlamentu projekt ustawy penalizującej aborcję i edukację seksualną, podczas gdy ludzie umierają, żyją w strachu o życie swoje i bliskich, tracą pracę i zdrowie psychiczne" – napisała w "Gazecie Wyborczej" prof. Magdalena Środa.
Prawicowa aktywistka Kaja Godek o całkowity zakaz aborcyjny walczy od lat. Jej projekt "Zatrzymaj aborcję" jest jednak – co zauważyła w "Kulturze Liberalnej" dr Emilia Kaczmarek z Uniwersytetu Warszawskiego – mniej restrykcyjny niż ten, który wywołał Czarny Protest w 2016 rok (skala zgromadzeń miała zrobić wrażenie na samym prezesie PiS Jarosławie Kaczyńskim). Ówczesna propozycja Ordo Iuris zakładała między innymi zmuszanie ofiar gwałtów do rodzenia czy możliwość karania więzieniem kobiet, które przerwały własną ciążę. Z tym projektem nie zgadzało się PiS.
Sejm w tym tygodniu zajmie się nie tylko projektem Godek. Pod obrady trafią między innymi projekty ustaw dotyczących podwyżek dla nauczycieli, udziału dzieci w polowaniach czy odszkodowań za czas Holocaustu (projekt "Stop 447").