PolskaZatrważająca liczba przestępstw pedofilskich w Polsce. Ponad 7 tys. ataków w ciągu pięciu lat

Zatrważająca liczba przestępstw pedofilskich w Polsce. Ponad 7 tys. ataków w ciągu pięciu lat

Mariusz T. i Henryk Z. to najbardziej znani pedofile w Polsce. Zastosowano wobec nich działającą od dwóch lat tzw. ustawę o bestiach. Tylko w ciągu ostatnich pięciu lat doszło do 7 tys. przestępstw wykorzystania dzieci. Kim są polscy pedofile?

Zatrważająca liczba przestępstw pedofilskich w Polsce. Ponad 7 tys. ataków w ciągu pięciu lat
Źródło zdjęć: © WP | Tomasz Gdaniec
Tomasz Gdaniec

Wypuścili go z więzienia. Pojechał do rodzinnego domu. Znalazł się w środku rodzinnej imprezy. Mężczyzna wyszedł z pomieszczenia. Po chwili wrócił – zapomniał dokumentów. W mieszkaniu były tylko dwie nastolatki i śpiące w łóżeczku niemowlę. Chwycił za nóż. Groził dziewczynom. Chciał się z nimi „zabawić”. Obie zdążyły uciec. Napastnik spojrzał na śpiącego chłopca, a później za okno. Był zimny i śnieżny styczeń. Mężczyzna nagle poczuł podniecenie. Wziął dziecko na ręce i wybiegł z nim nad rzekę. Tam rozebrał niemowlę. Sam opuścił spodnie do kolan. Czuł jak dziecku pękają kości. Po chwili przyszło odprężenie. Okolicę zaczęła przeszukiwać policyjna tyraliera. Jednak sprawcę jako pierwszy odnalazł ojciec dziecka. Policjanci musieli odciągać go siłą, bo pobiłby go na śmierć. Za ten czyn Henryk Z. został skazany na najwyższy możliwy wówczas wyrok - 25 lat więzienia. Wrócił do miejsca skąd nie powinien był nigdy wychodzić.

Czterech chłopców w wieku 11-13 lat. Wszyscy wykorzystani i zabici. Mariusz T. pierwszą ofiarę zwabił obietnicą wyjazdu na obóz sportowy. Zaszedł 12-latka od tyłu. Wykorzystał i udusił wtykając w gardło gąbkę. Trzem innym uczniom obiecał, że pokaże im akwarium ze złotymi rybkami. Zaczął się do nich dobierać. Gdy chłopcy postawili opór wyciągnął nóż i zaczął zadawać ciosy na oślep. Sekcja zwłok wykazała, że umarli z wykrwawienia. Sprawca w tym czasie planował już, gdzie ukryć ciała. W sądzie powiedział, że po opuszczeniu więzienia znowu zacznie zabijać. Został skazany na 25 lat.

Kodeks karny wylicza co najmniej pięć przestępstw skierowanych przeciwko nieletnim. Jest to między innymi propagowanie pedofilii, gwałty, udostępniania pornografii z udziałem dzieci oraz wykorzystywanie małoletnich. Tylko w latach 2010-2014 zarejestrowano prawie 7 tys. przypadków wykorzystania dzieci oraz 10 tys. spraw dotyczących rozpowszechniania dziecięcej pornografii. W Polsce funkcjonują tylko trzy ośrodki o najwyższym stopniu zabezpieczenia. Równocześnie może w nich przebywać maksymalnie 48 osób.

Ze statystyk wyłania się odbiegający od standardów portret pedofila. W większości sprawcami są mężczyźni w wieku do 20 lat, mieszkający w małych wsiach i miasteczkach. Większość sprawców nie ma wyuczonego zawodu. A posiadający wykształcenie to głównie murarze, stolarze, rolnicy i mechanicy.

Uchwalona przez Parlament w listopadzie 2013 roku tzw. ustawa o bestiach miała zapobiegać wychodzeniu na wolność osób skazanych w PRL-u na karę śmierci, którą w 1989 r. zamieniono na 25 lat więzienia. W efekcie wprowadzono trzy warunki, które muszą zostać spełnione, aby skazany trafił na dalsze, przymusowe leczenie. Po pierwsze kara musi odbywać się w systemie terapeutycznym. Po drugie - u więźnia w okresie odosobnienia powinny pojawić się zaburzenia psychiczne oraz występuje wysokie prawdopodobieństwo ponownego popełnienia czynu.

Kondycję psychiczną znajdujących się już w więzieniach ocenia specjalna komisja działająca przy Krajowym Ośrodku Psychiatrii Sądowej w Gostyninie. Wedle naszych informacji od stycznia do czerwca tego roku na leczenie skierowano do wszystkich oddziałów 696 osób. To ponad dwa razy więcej niż przez cały poprzedni rok.

Terapia w Ośrodkach Psychiatrii Sądowej niewiele ma wspólnego z więzieniem. Rano leki. W południe terapia z psychologiem. Później zajęcia sportowe. Leczenie właściwie odbywa się tylko w najlepiej zabezpieczonych ośrodkach. W pozostałych brakuje personelu. Zresztą, terapia odnosi skutek tylko, jeśli chcą tego pacjenci. Nie da się wyleczyć na siłę. A o tym, czy pacjent opuści szpital, decyduje lekarz.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (397)