Zastrzelony mężczyzna nie był związany z atakami?
Szef londyńskiej policji sir Ian Blair powiedział, że zastrzelenie w piątek mężczyzny na stacji metra Stockwell w Londynie miało związek z operacją antyterrorystyczną. Media spekulowały, że zabity mógł być jednym z zamachowców, którzy w czwartek dokonali ataków w Londynie. W piątek wieczorem telewizja Sky zdementowała te pogłoski, powołując się na anonimowe źródła w służbach bezpieczeństwa.
Na konferencji prasowej policja stwierdziła, że bomby użyte w zamachach były domowej roboty i wybuchły tylko częściowo. Zwrócono przy tym uwagę, że ataki z 21 lipca "noszą cechy podobieństwa" do zamachów z 7 lipca, gdy zginęło 56 osób.
Media spekulowały, że zastrzelony na stacji Stockwell człowiek to zamachowiec, który uciekł w czwartek ze stacji Oval. Według źródeł Sky TV nie jest to jednak prawdą.
Na konferencji prasowej policja nie wyjaśniła, kim był zabity mężczyzna. Ian Blair powiedział tylko, że akcja miała "bezpośredni związek" ze śledztwem antyterrorystycznym, a mężczyzna "odmówił wykonania poleceń policji".
Świadkowie opowiadali, że po godz. 10.00 (godz. 11.00 czasu polskiego) ubrani po cywilnemu policjanci dogonili w mężczyznę o południowoazjatyckich rysach twarzy, który uciekł przed nimi do wagonu, obalili na ziemię i zabili z bliskiej odległości pięcioma strzałami. Podobno strzelili mu dwa razy w głowę i trzy razy w tułów. Według niektórych pasażerów, mężczyźnie spod odzieży wystawały druty.
Widziałem Azjatę wbiegającego do pociągu i ściganego przez trzech funkcjonariuszy policji ubranych po cywilnemu. Jeden z nich miał w ręku broń, wyglądającą jak automat. Pchnęli go na ziemię, przycisnęli i strzelili pięć razy - powiedział BBC jeden ze świadków, Mark Whitby.
Inna z pasażerek metra, Teri Godly, która stała obok podejrzanego tuż przed pościgiem, opisała go jako wysokiego, szczupłego Azjatę, z bródką, ogolonego na łyso i ubranego w grubą kurtkę. Według niej, ścigało go kilku policjantów w cywilu z bronią ręczną i walkie-talkie, którzy krzyczeli na pasażerów, żeby się oddalili. Z położonej na południu Londynu stacji Stockwell ewakuowano pasażerów, zawieszono też funkcjonowanie dwóch krzyżujących się tam linii londyńskiego metra: Northern Line i Victoria Line.
Ian Blair podkreślił, że brytyjska policja stoi przed "najpoważniejszym w historii wyzwaniem operacyjnym". Wczorajsze incydenty noszą znamiona podobieństwa do zamachów bombowych z 7 lipca - powiedział jego zastępca Andy Hayman.
Wyjaśnił, że użyte w czwartek urządzenia wybuchowe były umieszczone w ciemnych torbach lub plecakach, które pozostawiono na trzech stacjach metra i w autobusie. Według Haymana, ujawniono też inne "interesujące szczegóły", które mogą pomóc w śledztwie.
Wstępne badania wykazały, że w każdym z czterech miejsc bomby "zostały zdetonowane tylko częściowo". Na tym etapie wydaje się, że urządzenia zawierały materiał wybuchowy domowej roboty - powiedział Hayman.
Policja potwierdziła, że w piątek przeszukano w Londynie domy przy Harrow Road i w dwóch innych miejscach. W rejonie stacji Stockwell podczas przeszukania aresztowano jednego mężczyznę w związku z trwającym śledztwem w sprawie incydentów w centrum Londynu - podano w komunikacie.