PolskaZastrzelił ze strachu

Zastrzelił ze strachu

Andrzej Sz., przedsiębiorca budowlany z
Otwocka, stanął przed warszawskim sądem okręgowym pod
zarzutem przekroczenia granic obrony koniecznej. W lipcu 2003 r.
Sz. zabił mężczyznę, który wtargnął nocą do jego domu.

01.04.2004 16:10

Według ustaleń prokuratury, tłem całej sprawy są rozliczenia między Sz. a ekipą budowlaną, którą zatrudnił jako podwykonawca na większej budowie. Latem 2003 r. Sz. miał wykonać dach i inne prace murarskie w domu przy Wale Miedzeszyńskim w Warszawie.

Zatrudnił w tym celu Jana Ch. i jego brygadę murarską. W czwartek przed sądem oskarżony mówił, że rozliczał się tylko z Ch., on zaś miał płacić robotnikom. Oskarżony ze swojej kieszeni zapłacił budowlańcom ponad 20 tys. zł i ocenia, że to 90% wartości ich pracy, podczas gdy oni wykonali zaledwie połowę tego zlecenia. Teraz podejrzewa, że Ch. nie był uczciwy wobec ludzi ze swej brygady.

10 lipca główny inwestor zarzucił budowlańcom, że nie dotrzymują terminów i źle pracują. Sz. postanowił więc wycofać się z przedsięwzięcia, bo zorientował się, że nie otrzyma zapłaty od głównego wykonawcy, a skończyły mu się jego własne pieniądze, którymi płacił zatrudnionej przez siebie brygadzie Jana Ch. Poradził więc Ch., by na własną rękę dogadał się z głównym wykonawcą - według jego wiedzy, robotnicy jeszcze przez tydzień pracowali na tej budowie.

W czwartek Andrzej Sz. powiedział w sądzie, że w połowie lipca do jego domu przyszedł Jan Ch. i czterech budowlańców. Zażądali od niego 15 tys. zł za swą pracę. "Ubliżali mi, przeszukiwali szafki i straszyli mnie oraz moją żonę. Zaproponowałem im, byśmy poszli na budowę i dogadali się z wykonawcę. Chciałem przede wszystkim wyprowadzić ich z domu" - mówił oskarżony. Przed sądem w Otwocku toczy się inny proces, w którym Jan Ch. jest oskarżony o groźby karalne pod adresem Sz.

W czwartek Sz. opowiadał, że tamtego dnia został wyprowadzony do lasu, straszono go, że zostanie zakopany w dole. Sz. udało się uciec. Poszedł na policję, ale nie złożył oficjalnego doniesienia o przestępstwie. Twierdzi jednak, że nadal się bał - dlatego wyjął z pancernej szafy swoją myśliwską dubeltówkę. Załadował ją nabojami na grubego zwierza i postawił za drzwiami salonu.

Następnego dnia Sz. zaprosił przyjaciół na kolację. Przed sądem przyznał, że pił alkohol. O godz. 23. w domu był już tylko on, jego żona i ich przyjaciel - Leszek B.

"W pewnej chwili usłyszałem, jak otwiera się okno w małym pokoju. Chwyciłem strzelbę i wystrzeliłem w szafę w przedpokoju. Liczyłem, że to odstraszy napastników. Potem wszedłem do przedpokoju i zobaczyłem tam mężczyznę z nożem w ręku. Zauważyłem, że macha tym nożem, jakby chciał mnie zaatakować. Wtedy strzeliłem po raz drugi. To straszna tragedia" - powiedział przed sądem oskarżony, który tamtego dnia trafił w brzuch Kornela H., człowieka z brygady budowlanej Jana Ch.

Według biegłego lekarza sądowego, postrzelony nie miał szans na przeżycie - wystrzelony z odległości niecałego metra pocisk typu breneka - ołowiana kula wielkości paznokcia - zniszczyła jelita, dwunastnicę, śledzionę i nerki.

Prokuratura oskarżyła Andrzeja Sz. o przekroczenie granic obrony koniecznej - uznano bowiem, że broń palna była nieadekwatną obroną wobec noża napastnika. Ponadto prokurator na procesie chce udowodnić, że nie było strzału ostrzegawczego w szafę i Andrzej Sz. wypalił od razu do napastnika - drugi strzał miał zostać oddany potem, dla kamuflażu. Oskarżony, który odpowiada przed sądem z wolnej stopy, oświadczył, że "przyznaje się do faktu strzału i tego, że zginął przez to człowiek, ale do winy - nie przyznaje się". Powtarzał, że to co robił, było podyktowane strachem.

O reakcji wywołanej strachem i wypitym alkoholem mówili też w czwartek przesłuchani biegli psychologowie. Ich zdaniem, Andrzej Sz. ma cechy osobowości, które w codziennych warunkach się nie ujawniają, ale w sytuacji stresowej, w połączeniu z wypitym alkoholem, spowodowały u niego zaburzenie obiektywnej oceny sytuacji - w tych warunkach padł strzał.

Następna rozprawa - w maju.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)