PolskaZastępca RIP: nie czuję się "szantażystą lustracyjnym"

Zastępca RIP: nie czuję się "szantażystą lustracyjnym"

Zastępca Rzecznika Interesu Publicznego
Jerzy Rodzik, który sformułował wniosek lustracyjny wobec
wicepremier Zyty Gilowskiej, powiedział, że nie czuje się
"szantażystą lustracyjnym". Dodał, że nie miał obowiązku zapoznać
jej z aktami całej sprawy, które może ona poznać w sądzie.
Gilowska będzie mogła zapoznać się z aktami w sądzie, jeśli ten
postanowi wszcząć postępowanie.

Na konferencji prasowej Gilowska zarzuciła Rzecznikowi, że nie okazał jej dowodów, na których opiera swe oskarżenia. Mam mniej praw niż pedofil i morderca - dodała.

Rodzik replikuje, że ustawa lustracyjna nie przewiduje zapoznawania podczas przesłuchania u RIP osoby lustrowanej ze wszystkimi aktami sprawy. Pani Gilowska podpisała protokół przesłuchania- podkreślił Rodzik.

Ustawa mówi: "W przypadku powstania wątpliwości co do zgodności oświadczenia z prawdą, Rzecznik informuje o tym osobę, na której ciążył obowiązek złożenia oświadczenia, a także informuje o możliwości złożenia wyjaśnień; z czynności złożenia wyjaśnień sporządza się protokół".

Ustawa nie wspomina o zapoznawaniu lustrowanego z aktami. Zapis - że prokurator, kierując akt oskarżenia w danej sprawie do sądu, ma taki obowiązek - jest w kodeksie postępowania karnego. Rodzik przyznał, że nie byłoby żadnej szkody, gdyby taki zapis był i w ustawie lustracyjnej, ale na dziś go nie ma.

Szef Sądu Lustracyjnego Zbigniew Puszkarski powiedział, że Gilowska będzie mogła zapoznać się z wszystkimi aktami swej sprawy w sądzie, ale dopiero wtedy jeśli ten zdecyduje się wszcząć postępowanie - decyzja ma zapaść do końca przyszłego tygodnia.

Według niego, przepis ustawy lustracyjnej wynika z tego, by uniknąć kalkulacji u lustrowanych - niektórzy po zapoznaniu się z materiałami unikaliby procesu rezygnując z funkcji - wtedy postępowania się nie wszczyna. Takie są reguły, taka jest praktyka postępowania rzecznika. Kodeks postępowania karnego stosuje się tylko "odpowiednio" a nie wprost - lustrowany nie jest oskarżonym, nie zarzuca mu się przestępstwa- podkreślił sędzia Puszkarski.

Gilowska ujawniła też na konferencji, że w liście do premiera Kazimierza Marcinkiewicza napisała, że stała się przedmiotem "szantażu lustracyjnego", czym powinna zająć się prokuratura. Zarzuciła też Rzecznikowi informowanie "osób trzecich" o jej sprawie.

Ja żadnych osób trzecich nie informowałem- oświadczył Rodzik, dodając, że nie czuje się "szantażystą lustracyjnym".

Wicepremier i minister finansów Zyta Gilowska oddała się do dyspozycji premiera po tym, jak Rzecznik Interesu Publicznego rano złożył wniosek o jej lustrację. Ujawniła, że sprawa dotyczy lat 1987-89. Dodała, że miała wtedy w swym otoczeniu pracownika aparatu bezpieczeństwa, czego nie była świadoma i to on "pisał papiery". Powtórzyła, że jej oświadczenie lustracyjne o braku związków ze służbami PRL jest prawdziwe.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)