PolskaZaskakujący wniosek o zawieszenie procesu lekarza

Zaskakujący wniosek o zawieszenie procesu lekarza

Białostocka prokuratura niespodziewanie złożyła wniosek o zawieszenie postępowania przed sądem w sprawie kardiochirurga Tomasza H., oskarżonego o przyjęcie ponad pół roku temu pięciu tysięcy złotych łapówki. Lekarz był wówczas kierownikiem kliniki kardiochirurgii Akademii Medycznej w Białymstoku.

24.03.2006 | aktual.: 24.03.2006 12:17

Jak ujawnił Sąd Rejonowy w Białymstoku, przed którym tego dnia miała odbyć się kolejna rozprawa w tym procesie, chodzi o to, że w Prokuraturze Apelacyjnej w Krakowie toczy się śledztwo w związku z podejrzeniem składania fałszywych zeznań przez świadków w tej sprawie.

Kardiochirurg ani w śledztwie, ani przed sądem nie przyznał się do przyjęcia łapówki. Zatrzymano go po zorganizowanym przez policję, tzw. kontrolowanym wręczeniu korzyści majątkowej.

Prokuratorski wniosek o zawieszenie postępowania poparli obrońcy Tomasza H. Jak powiedział w piątek przed sądem mec. Antoni Piceluk, to co jest przedmiotem śledztwa prowadzonego w Krakowie, miało być też "przedmiotem dociekań" obrońców w tym procesie.

Chcą oni także, by prokuratura jako materiał dowodowy dołączyła do akt spisane wypowiedzi osób, które uczestniczyły w policyjnej prowokacji. Wypowiedzi te zostały zarejestrowane dzięki ukrytej kamerze i mikrofonowi już po samej próbie wręczenia łapówki.

Obrońcy twierdzą, że jest takie nagranie z korytarza szpitala, gdy osoba współpracująca z policjantami dzwoni do kogoś i mówi, że - jak to ujął Piceluk - nie udało jej się wypełnić warunków tego, co było umówione w ramach prowokacji.

Białostocki sąd nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji o zawieszeniu procesu, bo czeka na materiały z Krakowa. Rozprawę odroczył bezterminowo.

Rzecznik białostockiej prokuratury okręgowej Adam Kozub powiedział, że w styczniu wpłynęło do niej zawiadomienie złożone przez oskarżonego Tomasza H. o podejrzeniu składania fałszywych zeznań przez świadków w tej sprawie. Wszczęto śledztwo, ale okazało się, że podobne jest prowadzone także w Krakowie. Prokuratura Krajowa zdecydowała o ich połączeniu w jedno postępowanie.

Jak powiedział rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie Jerzy Balicki, prowadzone tam od początku grudnia 2005 roku śledztwo, dotyczy podejrzenia składania fałszywych zeznań w postępowaniu przeciwko Tomaszowi H. Przedmiotem tego śledztwa są okoliczności wręczenia tej korzyści majątkowej - dodał rzecznik. Postępowanie zaczęło się od zawiadomienia osoby, której danych prokuratura nie ujawnia. Dotąd nikomu nie postawiono zarzutów. Balicki przyznał, że do śledztwa dołączono też postępowanie z białostockiej prokuratury.

Tomasz H. zatrzymany został w czerwcu ubiegłego roku przy wykorzystaniu przez policję tzw. kontrolowanego wręczenia korzyści majątkowej. Policjanci wkroczyli do jego gabinetu tuż po tym, gdy kobieta towarzysząca pacjentowi, który miał być poddany operacji, zostawiła tam kopertę z pięcioma tysiącami złotych.

Choć nie przyznał się do przyjęcia łapówki, po postawieniu zarzutów, Tomasz H. na dwa miesiące trafił do aresztu. Nadal pracuje w białostockiej klinice, ale nie jest już jej kierownikiem. Na początku procesu mówił przed sądem, że nie wiedział, co było w kopercie.

Mówił, że zostawiła ją kobieta, która wychodziła z gabinetu za nim, jako ostatnia, więc kopertę na swoim biurku zobaczył dopiero wtedy, gdy wrócił po wyjściu z tymi osobami do sekretariatu.

Tłumaczył, że domyślał się, iż w kopercie są pieniądze, i był tym "zaniepokojony", nie miał jednak czasu zająć się tą sprawą od razu, zanim do jego gabinetu wkroczyli policjanci.

Jak mówił, spieszył się bowiem do pacjenta czekającego już na stole operacyjnym i podkreślał, że w takiej sytuacji zajmowanie się czymś innym by go dekoncentrowało i mogłoby być zgubne dla operowanej osoby.

Kopertę schował do biurka, bo - jak mówił - od razu weszła do gabinetu kolejna pacjentka i nie chciał, by miała przeświadczenie, że gdy się wchodzi do gabinetu, to trzeba mieć łapówkę. Nie mogłem nic innego zrobić, bo w tym czasie miałem już pacjenta na stole operacyjnym - mówił wtedy kardiochirurg.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)