Zaskakujące pytanie do PiS. Co zdecyduje partia?
Poznański sąd badający sprawę Marcina Libickiego zwrócił się do PiS, czy partia chce brać udział w procesie jako uczestnik postępowania. Polityk wytoczył proces dziennikowi "Polska Głos Wielkopolski", który pisał o jego rzekomej współpracy z wywiadem PRL.
21.12.2011 | aktual.: 21.12.2011 12:44
Były europoseł PiS domaga się od dziennika ponad 4 mln zł za naruszenie dóbr osobistych i utraconą pensję europarlamentarzysty. Proces rozpoczął się we wrześniu 2010 roku.
Gazeta pisała o rzekomej współpracy polityka z organami bezpieczeństwa PRL i - według Libickiego - to publikacje "Głosu" spowodowały, że jego nazwisko zniknęło z listy kandydatów PiS przed wyborami do PE w 2009 r.
Z wnioskiem o włączenie partii jako interwenienta ubocznego zwróciła się do sądu pełnomocniczka dziennika. Jak argumentowała, to partia zdecydowała o wykluczeniu polityka z listy kandydatów.
- Jeżeli strona złoży wniosek o zawiadomienie kogoś o toczącym się postępowaniu, to sąd ma obowiązek zawiadomić. PiS może, ale nie musi po otrzymaniu tego zawiadomienia przystąpić do sprawy w charakterze interwenienta - powiedziała rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Poznaniu Joanna Ciesielska-Borowiec.
Jak dodała, sąd nie otrzymał do tej pory odpowiedzi PiS w tej sprawie.
Interwenient uboczny to uczestnik postępowania cywilnego - osoba trzecia, inna niż powód i pozwany. Ma interes prawny w tym, aby sprawa została rozstrzygnięta na korzyść jednej ze stron.
W kwietniu 2009 r. Marcin Libicki nie otrzymał rekomendacji Komitetu Politycznego PiS do startu w wyborach do PE. Po usunięciu go z listy kandydatów wystąpił o autolustrację i odszedł z partii. Sąd uznał, że Libicki złożył zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne oraz że nie był świadomym współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa.
"Polska Głos Wielkopolski" twierdzi, że publikacje gazety były oparte na dokumentach historycznych oraz wypowiedziach ekspertów.