Zarzuty za incydent na wiecu Bronisława Komorowskiego
Mężczyzna, który - według śledczych - podczas niedzielnego wystąpienia wyborczego Bronisława Komorowskiego w stolicy Małopolski, chciał uderzyć prezydenta krzesłem usłyszał zarzuty. - Zebrany materiał dowodowy nie pozostawiał wątpliwości - mówi Wirtualnej Polsce Bogusława Marcinkowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Prokuratura Rejonowa w Krakowie Śródmieściu-Zachód przedstawiła podejrzanemu Markowi M. trzy zarzuty. - Chodzi o publiczne znieważenie Prezydenta RP słowami powszechnie uznanymi za obelżywe i usiłowanie dokonania czynnej napaści na Prezydenta RP. Mężczyzna chciał rzucić krzesłem w Bronisława Komorowskiego, ale przeszkodzili mu policjanci - wyjaśnia Marcinkowska.
Dodaje, że mężczyzna odpowie także za podanie funkcjonariuszom nieprawdziwych danych i podrobienie dokumentów. Podejrzany był poszukiwany dwoma listami gończymi przez sądy za obrazę funkcjonariusza publicznego i oszustwo. Marek M. uciekł ze szpitala psychiatrycznego, gdzie nakazał umieścić go sąd w związku z prowadzonymi postępowaniami.
Marek M. nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. - Twierdzi, że nie chciał nikogo obrazić i nie miał zamiaru rzucać krzesłem. Tłumaczy, że od zatrzymania był w stresie, niewiele pamięta, pełną świadomość odzyskał następnego dnia - dodaje w rozmowie z WP rzecznik krakowskiej prokuratury.
Mężczyzna trafił do aresztu. Grozi mu kara do pięciu lat więzienia.
KORWiN: krzesło było elementem happeningu
Inną wersję zdarzenia przedstawia partia KORWiN, która broni zatrzymanego mężczyzny i twierdzi, że krzesło było jedynie elementem happeningu, a policja popełniła błąd.
Według członków partii, jeden z liderów stowarzyszenia Młodzi dla Polityki Realnej został zatrzymany za samo uczestnictwo w happeningu. - W stronę prezydenta padło tylko pytanie: "Gdzie jest szogun?", a krzesło było nawiązaniem do wizyty Bronisława Komorowskiego w Japonii. Nikt w nikogo nie chciał rzucać - tłumaczy Agata Banasik z partii KORWiN.