Zarzuty dla lekarzy w śledztwie dot. śmierci dziecka z białaczką
Zarzuty nieumyślnego narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, postawiła białostocka prokuratura dwójce lekarzy, w śledztwie dotyczącym śmierci na białaczkę 13-miesięcznego dziecka.
01.07.2014 | aktual.: 01.07.2014 12:39
Chłopczyk zmarł w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku w grudniu 2012 roku. Sprawę nagłośnili jego rodzice zarzucając wówczas lekarzom brak właściwej diagnozy i to oni zawiadomili prokuraturę, gdy ich syn był już w stanie krytycznym.
Mówili wtedy dziennikarzom, że zanim został hospitalizowany, dwa razy trafiał do szpitala, ale był odsyłany do domu. Chłopiec został w szpitalu dopiero wtedy, gdy rodzice przywieźli go tam po raz trzeci i mieli już wyniki badań krwi. Zdiagnozowano u niego białaczkę szpikową. Dziecko było w szpitalu w stanie ciężkim, w śpiączce. Zmarło na początku grudnia 2012 roku.
Śledztwo prowadzi od półtora roku Prokuratura Okręgowa w Białymstoku. Zarzuty postawiła jednak dopiero teraz, po zebraniu opinii wielu biegłych, m.in. z zakresu medycyny ratunkowej, chirurgii ogólnej i zdrowia publicznego, a także pediatrii oraz onkologii dziecięcej.
Szef tej prokuratury Tadeusz Marek powiedział, że podejrzani, to dwoje lekarzy z oddziału ratunkowego szpitala. W ocenie śledczych, nieumyślne narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia polegało m.in. na zaniechaniu starannej analizy stanu jego zdrowia.
Zarzucono im też, że nie zlecili podstawowych badań laboratoryjnych, w tym morfologii i nie zdecydowali o szpitalnej obserwacji. - Odesłanie tego dziecka do domu doprowadziło do niepodjęcia właściwego leczenia, w wyniku czego doszło do wzrostu zagrożenia dla jego życia, poprzez rozwój powikłań ciężkiej choroby - dodał prokurator Marek.
- Zarzut polega na tym, że poprzez te zaniedbania oni doprowadzili do wzrostu stanu zagrożenia dla życia. Natomiast nie obciążamy ich skutkiem śmiertelnym - zastrzegł.
Przestępstwo zarzucone podejrzanym zagrożone jest karą do roku więzienia. Lekarze nie przyznają się, złożyli wyjaśnienia. Nie zastosowano wobec nich żadnych środków zapobiegawczych.
Niedługo po nagłośnieniu tej sprawy przez media, konsekwencje wyciągnął podlaski oddział NFZ. Po kontroli prawidłowości realizacji umów z podmiotami, które udzielały świadczeń chłopcu w ostatnich dniach jego życia, nałożył kary finansowe na Uniwersytecki Dziecięcy Szpital Kliniczny w Białymstoku oraz lekarza pierwszego kontaktu.
Po odwołaniach, decyzje te podtrzymał prezes Funduszu. Jak informowano wówczas, szpital został ukarany za "nieuzasadnioną odmowę udzielenia świadczeń i za prowadzenie dokumentacji medycznej w sposób rażąco naruszający przepisy prawa". Lekarz rodzinny został natomiast ukarany za to, że nie skierował dziecka na podstawowe badania laboratoryjne: m.in. hematologiczne i biochemiczne podczas pierwszej wizyty w przychodni. Takie skierowanie zostało wystawione dopiero później.
Niezależnie od kontroli NFZ, sprawę badały też komisje powołane w szpitalu i przez Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Konsekwencje dyscyplinarne poniosły dwie osoby: kierownik oddziału ratunkowego szpitala został odsunięty ze stanowiska do czasu pełnego wyjaśnienia zdarzenia, a jednemu z lekarzy udzielono nagany.