Zarzuty dla gangu zmuszającego ludzi do pracy niewolniczej
Brytyjski wymiar sprawiedliwości postawił pięciu osobom zarzut wykorzystywania pracy niewolniczej, do której werbowały one bezrobotnych, ludzi uzależnionych i nieradzących sobie z problemami psychicznymi, w tym Polaków.
12.09.2011 | aktual.: 13.09.2011 09:41
Sprawa ta wyszła na jaw w następstwie niedzielnej akcji policji na kempingu dla przyczep turystycznych Greenacre w pobliżu Leighton Buzzard w Bedfordshire we wschodniej Anglii.
Aresztowano czterech mężczyzn i kobietę. Mężczyźni we wtorek staną przed sądem pokoju w Luton. Kobietę, oczekującą niebawem rozwiązania, zwolniono za poręczeniem. Zostanie przesłuchana po porodzie. Wszyscy pięcioro to członkowie jednej romskiej rodziny Connors. Policja ściga jeszcze trzy inne osoby.
Podstawą zarzutów jest uchwalona w 2010 roku ustawa o ściganiu pracy niewolniczej. Jest to pierwszy przypadek jego zastosowania. Uprzednie doniesienia o niewolniczej pracy w W. Brytanii dotyczyły głównie służby domowej ściąganej z Afryki.
Wśród 24 mężczyzn zmuszanych do darmowej pracy wymienia się 17 Brytyjczyków, dwóch Rumunów, trzech Polaków i dwóch Litwinów (lub Rosjan). Mężczyźni byli wycieńczeni, gdyż otrzymywali tylko skromne racje żywnościowe. Najmłodszy z nich ma zaledwie 17 lat, pozostali są w wieku 30-57 lat.
Dziewięciu mężczyzn odmówiło policji zeznań i wypisało się z ośrodka pomocy lekarskiej, co jest przeszkodą w śledztwie. Niewykluczone, że boją się osób, które ich więziły. Piętnastu, w tym trzech Polaków, nadal jest pod opieką lekarzy i odpowiada na pytania policji.
Ofiar gangu było więcej, ale niektóre osoby zmuszane do pracy zbiegły.
Obiecując pracę i dach nad głową, gang zwerbował ich w punktach dystrybucji żywności dla bezdomnych, w urzędach pomocy społecznej i przytułkach.
Po dotarciu do Greenacre mężczyznom golono głowy, odbierano telefony komórkowe i dokumenty. Mówiono im: "Od teraz nie macie rodziny. My jesteśmy waszą rodziną".
Zakwaterowano ich w przyczepach kempingowych, szopach i przyczepach do przewożenia koni. Pozbawieni byli bieżącej wody, toalet i ogrzewania. Jeden z mężczyzn przemieszkał w takich warunkach 15 lat.
Pracowali przez sześć dni w tygodniu m.in. przy wyrównywaniu i kładzeniu nawierzchni oraz usuwaniu śmieci budowlanych. W różne miejsca pracy rozwożono ich samochodami dostawczymi o godz. 5. W niedzielę byli zatrudnieni przy pracach porządkowych na obozowisku.
Wszystkie prace wykonywali ręcznie. Ich zatrudnienie było tańsze od wynajęcia maszyn. Za pracę nie otrzymywali zapłaty. Gdy byli werbowani, obiecywano im 80 funtów tygodniowo.
W ostatnich trzech latach policja miała otrzymać łącznie 28 doniesień o tym obozie pracy przymusowej od osób, którym udało się uciec, w tym od Polaków i Rumunów. Obecnie policja tłumaczy się, dlaczego nie zareagowała wcześniej.
Maksymalna kara pozbawienia wolności za zmuszanie do pracy niewolniczej wynosi 14 lat. Może być orzeczona wraz z grzywną w nieograniczonej wysokości i przepadkiem mienia.