Zarząd Kompanii Węglowej odwołał naczelnego inż. "Bielszowic"
Zarząd Kompanii Węglowej SA, do której należy kopalnia "Bielszowice", odwołał ze stanowiska naczelnego inżyniera kopalni. Informację potwierdził w czwartek rzecznik Kompanii Jan Czypionka.
27.02.2003 12:25
W poniedziałek 840 metrów pod ziemią płonący metan poparzył w tej kopalni 16 górników, w tym 13 ciężko.
Dzień wcześniej w tym samym rejonie zapalenie metanu spowodowało poparzenie innego górnika, ale kierownictwo kopalni nie zgłosiło tego wypadku do urzędu górniczego i zaprzeczało, że przyczyną był metan. W notatce służbowej napisano, że górnik poparzył się gorącą wodą. Potem przedstawiciele kopalni tłumaczyli, że było to gorące powietrze lub gaz, ale nie metan.
Fakt, że kierownictwo kopalni nie zgłosiło wypadku - choć miało taki obowiązek - do Okręgowego Urzędu Górniczego, oraz że przyczyną poparzenia górnika był płonący metan, a nie woda ani powietrze, potwierdziła w środę Prokuratura Okręgowa w Gliwicach.
W notatce służbowej kopalni podano natomiast fałszywą przyczynę wypadku. Za podanie nieprawdy w dokumentach grozić może do 5 lat więzienia.
Zarząd Kompanii Węglowej SA już we wtorek zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji służbowych wobec osób odpowiedzialnych za próbę ukrycia niedzielnego wypadku. W wydanym wówczas oświadczeniu zarząd określił to zdarzenie jako "ewidentne złamanie zasad pragmatyki służbowej i niedopełnienie obowiązków". Zarząd Kompanii - wbrew wewnętrznym przepisom - również nie został powiadomiony o tym wypadku.
Czypionka powiedział, że właśnie złamanie tych wszystkich przepisów było przyczyną odwołania naczelnego inżyniera przez zarząd Kompanii.
Według nieoficjalnych informacji PAP, naczelnego inżyniera kopalni spotkały też sankcje wynikające z prawa geologicznego i górniczego, czyli zakaz pełnienia funkcji kierowniczych w zakresie ruchu zakładu górniczego przez dwa lata, wydany przez Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach.
Ściana wydobywcza, przy której doszło do obu wypadków, była wyłączona z ruchu decyzją Okręgowego Urzędu Górniczego ze względu na zagrożenie metanowe.
Przedstawiciele związku "Sierpień 80" utrzymują, że mimo to wydobywano tam węgiel, a na dowód przedstawiają pisemne oświadczenie jednego z górników w tej sprawie. Rzecznik kopalni zapewnia natomiast, że nie było to "wydobycie sensu stricte".
Szef "Sierpnia 80" w kopalni Dariusz Forma w rozmowach z dziennikarzami zarzucał również naczelnemu inżynierowi, że podczas poniedziałkowego spotkania ze związkowcami inżynier miał prosić ich o nierozgłaszanie informacji o niedzielnym wypadku, z obawy przed wyłączeniem z ruchu ściany wydobywczej. (aka)