Żaryn: można ujawniać nazwiska, ale trzeba umieć czytać dokumenty
Pokrzywdzony może publicznie podać nazwiska
agentów, pozostaje problem umiejętności czytania archiwalnych
dokumentów - tak historyk z IPN Jan Żaryn skomentował ujawnienie
przez ks. Henryka Jankowskiego nazwisk kilkudziesięciu
inwigilujących go agentów.
26.09.2006 14:10
Osoba, która otrzymała status pokrzywdzonego i dokumenty na swój temat, jeśli uważa, że agenci wyrządzili krzywdy i zachowywali się w PRL nagannie, ma moralne prawo te nazwiska rozgłaszać - powiedział Żaryn.
Zastrzegł, że zarazem powstaje kwestia, czy ksiądz Jankowski "jest warsztatowo przygotowany do czytania akt, czy intelektualnie panuje nad dokumentacją, którą otrzymał". Bo jeśli okazuje się, że dana osoba jest pomawiana o agenturalność, a potem następują przeprosiny, to znaczy, że ktoś nie potrafił przeczytać dokumentów. To problem natury metodologicznej - dodał, nawiązując do ujawnienia nazwiska bp. Wiesława Meringa.
W ubiegłym tygodniu TVN podała, że na liście agentów przekazanej ks. Jankowskiemu jest nazwisko wrocławskiego biskupa. Jankowski potwierdził, że nazwisko Meringa występuje na liście. Dzień później przeprosił biskupa i powiedział, że nie wierzy, by był on w przeszłości świadomym współpracownikiem SB.
We wtorek Jankowski ujawnił na konferencji prasowej otrzymane z IPN nazwiska kilkudziesięciu agentów Służby Bezpieczeństwa, którzy inwigilowali go w ramach akcji "Zorza II" w 1987 r., związanej z pielgrzymką do Polski papieża Jana Pawła II.