Zapowiadany strajk komunikacji miejskiej w Bydgoszczy
Dwugodzinny strajk ostrzegawczy zaplanowały związki zawodowe z Miejskich Zakładów Komunikacyjnych w Bydgoszczy. Związkowcy domagają się odwołania prezesa tej spółki komunalnej.
20.01.2008 | aktual.: 20.01.2008 22:49
Czekaliśmy na spotkanie z władzami miasta w sprawie naszych postulatów. Niestety, zaproponowano nam rozmowy dopiero w poniedziałek o 9.00, już po zaplanowanym strajku, więc nie będziemy go odwoływać - poinformował Andrzej Arndt, lider związków zawodowych pracowników komunikacji miejskiej MZK Bydgoszcz.
Strajk ostrzegawczy ma się rozpocząć o godzinie 3.50, kiedy na ulice powinny wyjechać planowo pierwsze autobusy, i potrwa dwie godziny. Związkowcy zadeklarowali, że nie będą narzucać udziału w proteście całej załodze i jeśli ktoś z kierowców i motorniczych będzie chciał przystąpić do pracy, to nikt mu nie przeszkodzi.
Związkowcy domagają się natychmiastowego odwołania prezesa swojej firmy, któremu zarzucają działanie na jej szkodę. Konflikt zaostrzył się po przegraniu przez MZK ogłoszonego kilka miesięcy temu przetargu na obsługę jednej z najbardziej popularnych linii autobusowych w mieście.
Prezes MZK Bydgoszcz porozumiał się ze zwycięzcą przetargu, prywatną firmą spod Warszawy, w sprawie czasowego wydzierżawienia i późniejszej sprzedaży kilkunastu autobusów. Miały być to głównie liczące sobie kilkanaście lat, wysłużone ikarusy, ale także cztery młodsze pojazdy niskopodłogowe, co szczególnie oburzyło załogę MZK.
Zdaniem władz miasta umowa była korzystna dla MZK, które oprócz należności za sprzedanie zbędnych pojazdów miały zarobić około 300 tys. zł na ich dzierżawie. Po zaostrzeniu konfliktu między zarządem MZK i załogą umowa nie doszła ostatecznie do skutku w planowanej formie.
Ponieważ dotychczas nie zwolniono prezesa MZK, sześciu pracowników tej firmy rozpoczęło w czwartek wieczorem, w jej siedzibie, głodówkę protestacyjną. W niedzielę jeden z nich zasłabł, ale na jego miejsce do protestu przyłączył się kolejny kierowca.