Zapomniał, że syn kąpie się w morzu i poszedł do domu
Ośmioletni izraelski chłopiec,
zapomniany przez ojca w Morzu Martwym, przez sześć godzin
dryfował, zanim został uratowany. Ponieważ jednak wszystko dobrze
się skończyło, policja poinformowała w niedzielę, że rezygnuje z
pociągnięcia ojca do odpowiedzialności.
Chłopiec przeżył, bo zasolenie Morza Martwego jest tak wielkie, że człowiek swobodnie unosi się na powierzchni wody.
Wydarzyło się to w czwartek wieczorem na wydzielonej plaży, zarezerwowanej dla ultraortodoksyjnych Żydów, którzy nie kąpią się w obecności kobiet. Chłopiec był tam z ojcem i dwoma braćmi w dużej grupie turystów i nikt nie zauważył, gdy prąd zabrał go daleko od brzegu.
Ojciec wyszedł z wody wraz z pozostałymi członkami grupy i dopiero gry zapadł zmrok zorientował się, że jego syn gdzieś przepadł. Natychmiast zorganizowano wielką akcję ratunkową i w końcu znaleziono chłopca w piątek nad ranem, dryfującego w odległości 3 kilometrów od brzegu.
Malec był wystraszony, ale cały i zdrowy. Ratownikom powiedział, że przez cały czas starał się zachować spokój, modlił się albo wspominał szkolnych kolegów. Nie próbował płynąć, po prostu dryfował.
Ratownicy przyznali, że w pewnej chwili stracili już nadzieję na odnalezienie chłopca żywego. Tym większa była radość, gdy okazało się, że dziecku nic się nie stało.