Zapłakana nauczycielka: dlaczego to ja przeżyłam?
30 września 2005 roku w katastrofie pod Jeżewem zginęło trzynaście osób - 10 licealistów i trzech kierowców: autokaru i lawety. W czwartek w sądzie zeznawała w tej sprawie nauczycielka, która jechała autokarem - informuje "Kurier Poranny".
- Cały czas zadaję sobie pytanie, dlaczego ja, stara, przeżyłam? A oni młodzi, dopiero wkraczający w dorosłość, zginęli... - mówiła w sądzie opiekunka maturzystów z I LO. Większość zeznań przepłakała.
Kiedy doszło do wypadku, nauczycielka siedziała z przodu, zaraz za kierowcą. Widziała, jak autokar zderza się z lawetą. Jak mówi, gdy zobaczyła, że kierowca zaczyna wyprzedzać, chociaż z naprzeciwka jedzie duży samochód, zdążyła koleżance powiedzieć: jedziemy na śmierć. Krzyczała też do kierowcy, że "jedzie na czołowe", ale ten jej nie słuchał.
Proces, który obecnie się toczy, dotyczy współwłaściciela firmy, która wynajęła maturzystom autokar.
W marcu tego roku sześć osób związanych z tym wypadkiem usłyszało wyroki od 6 miesięcy do 1,5 roku więzienia w zawieszeniu. Oskarżeni byli pracownicy firm transportowych, specjaliści bhp, a także lekarka medycyny pracy, która zajmowała się wydawaniem kierowcom zaświadczeń o zdolności do pracy.
Najpoważniejsze zarzuty usłyszała wtedy lekarz Ludmiła J. Okazało się bowiem, że ponad rok przed wypadkiem wydała zaświadczenie o braku przeciwwskazań do pracy za kierownicą kierowcy, który w momencie wypadku prowadził autokar. Potem wyszło na jaw, że mężczyzna od lat chorował na padaczkę i nie powinien być zawodowym kierowcą.