Zapłacimy więcej, mimo że gaz mamy bliżej
Niemal dosłownie siedzimy na gazie. Jak oceniają fachowcy, nasz region to polskie gazowe eldorado. Podkarpackie złoża zawierają kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt miliardów metrów sześciennych gazu ziemnego o doskonałej jakości. Dlatego wszystkich zszokowały nowe stawki taryf gazowych, zatwierdzone przez Urząd Regulacji Energetyki, które zaczną obowiązywać od 1 października. Jak z nich wynika, abonenci podlegli Karpackiej Spółce Gazownictwa w Tarnowie, która zasięgiem swego działania obejmuje m.in. Podkarpacie, zapłacą za gaz więcej niż np. abonenci na Górnym Śląsku, Mazowszu czy Podlasiu, którzy gazu u siebie nie mają.
23.09.2003 20:11
Dotychczas obowiązywał jednolity cennik za dostawę gazu. URE kilka dni temu zatwierdził nowe, zróżnicowane stawki, w zależności od tego, która z sześciu powstałych z początkiem tego roku regionalnych spółek dystrybucyjnych dostarcza nam gaz. Celem zmiany było stopniowa likwidacja dopłacania przez odbiorców przemysłowych do gazu, używanego w gospodarstwach domowych. Tyle tylko że w naszym regionie uprzemysłowienie jest bardzo małe i w praktyce dopłat niemal nie było. Efekt zmian jest taki, że średnia podwyżka cen gazu w Karpackiej Spółce Gazowniczej wyniesie 1,75 proc., podczas gdy np. na Mazowszu i Podlasiu zaledwie 0,9 proc.
Jak podaje wydana w 1999 roku Encyklopedia Powszechna PWN, polskie złoża gazu ziemnego znajdują się przede wszystkim na Podkarpaciu. - Te dane już się nieco zdezaktualizowały - mówi Jan Woliński, dyrektor techniczny Przedsiębiorstwa Górnictwa Nafty i Gazu Sp.z o.o. Warszawa - Zakład Poszukiwania Nafty i Gazu w Jaśle. - Bogatsze złoża odkryto ostatnio w województwie zachodniopomorskim, ale tamten gaz jest znacznie niższej jakości niż nasz, który zawiera niemal 100 procent metanu. Obecnie Podkarpacie produkuje rocznie około dwóch miliardów metrów sześciennych gazu, a jest to połowa całego polskiego wydobycia w ciągu roku.
Indywidualnych odbiorców po kieszeni
Podwyżka cen dotknie przede wszystkim odbiorców indywidualnych, z grupy taryf W-1 (zużywających do 300 m sześc. gazu rocznie), W-2 (300-1200 m sześc.) i W-3 (1200-3000 m sześc.). Jak nas poinformował Andrzej Pęcherek, zastępca dyrektora Zakładu Gazowniczego w Rzeszowie, w taryfie W-1 zakład obsługuje ok. 30 proc. odbiorców indywidualnych, W-2 - ok. 52 proc., w W-3 - ok. 15 proc. Posiadacze taryfy W-2 (to zwykle kuchenka i piecyk kąpielowy) na Podkarpaciu zapłacą 1,09 zł za metr sześc. gazu w jego tzw. kosztach zmiennych. Dla porównania: na Mazowszu - 1,03 zł, a na Górnym Śląsku - 1 zł. Różnica niby nieduża, ale pomnożona przez ilość zużytego gazu daje już sporą kwotę.
Nikt nie wyjaśnia, bo jak tu wyjaśnić
Dyrektor Pęcherek nie czuł się kompetentny wyjaśnić, dlaczego spółka z tak bogatego w gaz regionu sprzedaje go swym abonentom drożej niż ci, którzy zmuszeni są do jego kosztownego przesyłu. Jego zdaniem, na pytania powinni odpowiedzieć prezesi Karpackiej Spółki Gazownictwa z Tarnowa.
Niestety, od ubiegłego tygodnia zarząd spółki zakazał komukolwiek ze swych pracowników udzielania informacji mediom, jakby przewidując reakcję na podwyżkę ceny gazu, tak drastyczną w przypadku mieszkańców Podkarpacia. Do kontaktów z dziennikarzami prezesi KSG w Tarnowie upoważnili tylko... samych siebie. Gdy jednak chcieliśmy się z którymś z nich skontaktować, sekretarka poinformowała, że prezesów nie ma i nikt nie wie, kiedy będą.
Nasze pytania pozostały na razie bez odpowiedzi. Obiecujemy jednak, że nie na długo, bo do tego bulwersującego tematu z pewnością powrócimy.
(jad)