Zapaszek zamaszku
Z niekłamanym podziwem obserwuję, jak
prawica poszerza przyczółek, który w TVP usypała jej pani Danuta
Waniek, niegdyś lwica lewicy. Mówią, że za podszeptem pana
prezydenta, niegdyś lwa lewicy, ale to w żadnym razie nie zdejmuje
z niej nimbu tej chwały - pisze redaktor naczelny "Trybuny" Marek
Barański. Najpierw podstawiła nogę ludziom z rady nadzorczej TVP,
których "opinia publiczna" wskazała do wycięcia. Podstawiając nogę
im, utorowała drogę do władzy nad telewizją publiczną tym, których
"opinia publiczna" wskazała jako "wiarygodnych". Potem oni już
sobie poradzili sami - zaznacza naczelny gazety.
Na prezesa zarządu TVP wybrali sobie pana Jana Dworaka, apolitycznego członka PO (przedtem członka licznych innych prawic), który - co prawda - żadnego konkursu nie wygrał, ale bez niczyjego najmniejszego wstydu okazało się, że konkurs na prezesa telewizji to taka ściema tylko, dekoracja, gra - podkreśla Barański w "Trybunie". Teraz ów pan Dworak, mając już za sobą ulepioną przy pomocy pani Waniek swoją radę nadzorczą, wziął sobie na dyrektora Programu 1 swojego kolegę i kolegę swoich kolegów. Od pierwszych minut ów kolega nie ma najmniejszego zamiaru chować się ze swoimi prawicowymi poglądami. Prosto z mostu wali, kogo wywali - pisze publicysta dziennika.
Oczywiście, on też nie wygrał żadnego konkursu, wręcz nie brał w takich głupotach udziału. Oczywiście, pani Waniek nawet nie miauknęła, nie zdobyła się na najmniejszą uwagę jako przewodniczącą KRRiTV, nic jej w tym przekręcie nie oburza, śpi spokojnie. Również najsłynniejsze diwy polskiego dziennikarstwa, wyspecjalizowane w pytaniu: "Czy panu nie wstyd?", o wstyd nie pytają żadnego z uczestników tej bezczelności. Wszystko jest OK - komentuje Barański.
To nic, że Kwiatkowski wygrał prestiżowy proces z Kutzem, który musi przeprosić za to, że wypowiedział pod adresem byłego prezesa TVP wszystkie zarzuty i obelgi z repertuaru prawicy. Ten wyrok panie dziennikarki starły z twarzy niczym szminkę z pudrem i dalej swoje - zaznacza redaktor naczelny "Trybuny". Tych zwykle superpoinformowanych i nieprawdopodobnie czułych na punkcie etyki pań nie interesuje na przykład widoczny gołym okiem konflikt interesów: prezesem TVP zostaje producent telewizyjny, dyrektorem najbardziej pieniężnego programu - drugi producent telewizyjny, a trzeci producent telewizyjny jego zastępcą do spraw programowych. Czy oni sprzedali już swoje firmy, czy naprawdę, czy tylko na niby?... Wszystko jest usprawiedliwione, co służy walce z "kwiatkowszczyną" - dochodzi do wniosku publicysta gazety. (PAP)
Więcej: * Trybuna - Zapaszek zamaszku*