Zapach zgnilizny
Wczytuję się w tabelki pokazujące poparcie dla Sejmu, rządu, premiera, prezydenta oraz partii politycznych i wyczytuję z nich jedno – stagnację. A może, jeśli ktoś woli, stabilizację. Ktoś złośliwy powie, że najbardziej stabilny jest stan trupa, ale byłaby to złośliwość absolutnie nie na miejscu.
08.02.2007 | aktual.: 26.11.2010 14:24
W dojrzałych demokracjach przyjmuje się, że o możliwości rządzenia decyduje nie tylko mandat wyborczy, ale także pewne minimum poparcia społecznego. Jeśli spada ono poniżej pewnego pułapu rządzący tracą swą polityczną moc i zwykle koncentrują się na przetrwaniu do końca kadencji. Według tych standardów należałoby uznać, że obecna ekipa w Polsce jest już skończona.
Prezydent z ocenami bardzo dobrymi i dobrymi na poziomie 45% jeszcze jakoś się trzyma, ale premier z poparciem 27% i rząd z poparciem na poziomie 20% powinny się już słaniać. A jednak trzymają się całkiem nieźle, co z jednej strony świadczy o sile Jarosława Kaczyńskiego i o słabości opozycji, a z drugiej, o słabości naszej demokracji.
Dlaczego? Bo sytuacja, w której ciesząca się bardzo małym poparciem ekipa nie tylko zdobywa władzę, jakiej nie mieli poprzednicy, ale może w ogromnym stopniu ignorować opinię publiczną świadczy o tym, że mamy demokrację fasadową, czyli jednodniową. Ludzie są w takiej demokracji potrzebni niemal wyłącznie w dniu wyborów. A potem, elektorat zrobił swoje – elektorat może odejść.
Władza, szczególnie obecna władza nie zawraca więc już sobie głowy ani tym, co wyborcy myślą o jej konkretnych decyzjach i propozycjach, ani tym, co myślą o niej samej. Nie twierdzę, że władzę powinno się spychać w niebyt w zależności od wyników sondaży, ale tak jak polityka definiowana przez sondaże staje się polityką pozbawioną wizji, tak władza ignorująca sondaże i społeczne nastroje staje się władzą autystyczną.
A tak jak władza absolutna korumpuje absolutnie, tak władza autystyczna deprawuje moralnie. O ile więc mamy teraz w Polsce kryzys instytucjonalny, kryzys rządzenia, kryzys w dziedzinie decyzji personalnych oraz ze strony władzy brak wizji, wkrótce dojdzie do tego zapach pewnej zgnilizny. Dopuszczanie do głosu i do wpływu na decyzję opinii społecznej, jest jak otwarcie okien w pomieszczeniu. Jak się tego nie robi, powstaje zaduch. A ponieważ autyzmowi władzy towarzyszy wszechmoc władzy w tym zaduchu spędzimy jeszcze całkiem sporo czasu. Wyjście?
Jedni będą odreagowywać frustracje oglądając „Szkło kontaktowe”, inni emigrując, jeszcze inni przyzwyczają się do zaduchu. Najwięcej będzie oczywiście tych ostatnich, bo naszego społeczeństwa nie cechuje nadaktywność obywatelska.
Ale cóż, w zaduchu da się żyć, bo jak powiedział mądry człowiek, „ze smrodu jeszcze nikt nie zginął, a z zimna cała armia napoleońska”.
Tomasz Lis dla Wirtualnej Polski