Zandberg o rządzie Tuska. "Dwa kryzysy, których nie można ignorować"
- Ja się z tym fundamentalnie nie zgadzam - mówi o sytuacji publicznej służby zdrowia Adrian Zandberg, gość "Didaskaliów" w Wirtualnej Polsce. Lider partii Razem i niedawny kandydat na prezydenta, bierze pod lupę działania gabinetu Donalda Tuska. W rozmowie z Patrycjuszem Wyżgą wskazuje na największe niedociągnięcia. Wyjaśnia też, czemu jego ugrupowanie jest w opozycji. Punktuje też pojedyncze sukcesy, w tym m.in. rządowy program in vitro.
Adrian Zandberg, współprzewodniczący partii Razem i jeden z kandydatów minionych wyborów prezydenckich, dzieli się z Patrycjuszem Wyżgą swoimi spostrzeżeniami na temat obecnej polskiej sceny politycznej.
Gość "Didaskaliów" wskazuje kluczowe problemy państwa oraz niedociągnięcia w działaniach koalicji rządzącej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rząd nie robi istotnych reform "brakuje woli politycznej" - Adrian Zandberg - didaskalia#136
Krytyka obecnego rządu. "Dziki zachód" wynajmu mieszkań
Adrian Zandberg uważa, że podstawowy problem z obecnym rządem polega na tym, że "nie robi istotnych rzeczy, od których zależy stabilność kluczowych elementów państwa polskiego". Krytyka ta dotyczy w szczególności publicznej ochrony zdrowia i mieszkalnictwa. To - zdaniem Zandberga - "dwa kryzysy, których nie można ignorować".
- Ten rząd udaje, że nic złego się nie dzieje w publicznej ochronie zdrowia. I uważam, że jest to po prostu skrajnie nieodpowiedzialne - mówi Adrian Zandberg. - Uważają, że te wydłużające się kolejki, z których ludzie uciekają, szukając po prostu pomocy w gabinecie specjalisty, gdzie płacą za to ciężkie pieniądze z prywatnej kieszeni - że tak być powinno. Ja się z tym fundamentalnie nie zgadzam
W kwestii mieszkalnictwa ocenia, że "półtora roku minęło i nie wydarzyło się nic".
- Duże firmy deweloperskie mają w Polsce naprawdę cieplarniane warunki - mówi lider partii Razem, dodają, że rząd, zamiast interweniować, "z uporem stara się po raz kolejny przepchnąć rozwiązanie, o którym wszyscy wiemy, że nie działa", czyli dopłaty do kredytów, na których skorzystają deweloperzy.
Sytuację na rynku nieruchomości w Polsce określa, jako "zupełnie dziki Zachód".
- Jeżeli chodzi o prywatny najem w Polsce to mamy sytuację, w której młodzi pracownicy, którzy wchodzą na rynek pracy w dużych i średnich miastach, często muszą oddać 60-70 proc. tego, co zarobią, żeby opłacić byle kąt, byle dach nad głową - mówi.
Adrian Zandberg podkreśla też, że przywiązuję wagę do "prostych i twardych wskaźników".
- Usłyszeliśmy od partii, które obecnie tworzą rządzą, że nie zgodzą się na wpisanie do umowy koalicyjnej ścieżki dojścia do 8 proc. PKB na zdrowie i że nie zgodzą się na żadne twarde, konkretne finansowe zapisy, jeżeli chodzi o publiczną politykę mieszkaniową - wyjaśnił.
Odrzuca też argument, że bezczynność rządu jest spowodowana programowym wetowaniem projektów przez prezydenta Dudę.
- To nie jest już coś, co da się zwalić na PiS czy na to, że był prezydent Duda, a teraz będzie inny prezydent. To jest odpowiedzialność polityczna tego rządu. Dlatego jesteśmy wobec tego rządu w opozycji - zaznaczył.
Opodatkowanie gigantów cyfrowych
Rozmówca Patrycjusza Wyżgi wskazuje też na to, że obecny rząd "nie chce się konfrontować z silnymi".
Dotyczy to kwestii opodatkowania cyfrowych gigantów.
- Wystarczy spojrzeć na Facebook, w sensie: Meta. Jak wyglądają relacje ich przychodów z polskiego rynku do tego, co one w Polsce płacą w podatkach, żeby zorientować się, czy ktoś nas tu robi w bambuko - wskazuje Zandberg.
Podkreśla, że "negocjacje koalicyjne pokazały, że nie ma zgody na to, żeby zająć się na serio ani jednym, ani drugim kryzysem".
- Nie weszliśmy do tego rządu, ponieważ dla nas oszczędności na ochronie zdrowia, brak polityki mieszkaniowej, wreszcie te wszystkie zawiedzione, niespełnione obietnice, jeżeli chodzi o zarządzanie majątkiem publicznym, to było coś nieakceptowalnego - zaznacza polityk.
"Koryciarstwo" i patologia
Innym punktem krytyki jest "koryciarstwo", czyli zatrudnianie w spółkach Skarbu Państwa i agencjach osób bez kompetencji, wyłącznie z klucza politycznego.
- To, co wspólne było traktowane jak po prostu miasto po podboju. Armia, która je podbiła, ma prawo zrobić wszystko i zabrać wszystko i rozkraść wszystko - ocenia Zandberg.
Jego zdaniem, ludzie są "wkurzeni" na tę patologię.
- Efekt jest taki, że państwo polskie działa gorzej, niż powinno, ponieważ do tego, żeby nim zarządzać, ludzie są delegowani nie dlatego, że coś umieją, że przeszli uczciwą procedurę konkursową, tylko dlatego, że pan Stasio jest kumplem pana Kazia, który jest sekretarzem powiatowej organizacji partii X - wylicza.
Gość "Didaskaliów" zauważa, że "ten rząd traci społeczne poparcie najszybciej od kilkunastu lat.
- Osiągając poziom niepopularności porównywalny z PiS-owską ekipą w tej złej, marnej drugiej kadencji - mówi Zandberg.
Ocenia, iż jest to spowodowane rozczarowaniem i świadomością ludzi, że "na drodze do spełnienia obietnic wyborczych nie stały jakieś przeciwności losu".
Nie tylko krytyka? Zanberg o KPO i in vitro
Mimo tych krytycznych uwag Adrian Zandberg wskazuje na dwa pozytywne osiągnięcia obecnego rządu.
- Żeby była jasność, ja nie jestem w logice "wszystko źle". Jeżeli coś jest zrobione, to ja naprawdę uchylę kapelusza, choć go akurat w tym momencie na głowie nie mam - mówi gość Patrycjusza Wyżgi, wymieniając dwa sukcesy rządu Donalda Tuska.
Pierwszy z nich to odblokowanie środków z KPO, co Zandberg uważa za "istotne" dla polskiej gospodarki, która potrzebuje inwestycji.
Drugą kwestią jest - jak wskazuje polityk - program in vitro.
- Skala demograficznego załamania w Polsce jest naprawdę alarmująca - dodaje Zandberg, podkreślając wagę finansowania tego programu z budżetu państwa.
Rządowy program in vitro zaczął obowiązywać od 1 czerwca 2024 roku do 31 grudnia 2028 roku. W sumie ma kosztować 2,5 mld zł.
Z danych przekazanych przez resort zdrowia pod koniec maja wynikało, że w ciągu 11 miesięcy funkcjonowania programu państwowej refundacji in vitro ciążę potwierdzono u ponad 12 tys. pacjentek. Urodziło się 951 dzieci.
Źródło: WP