Zamykali dzieci na trzy dni w walizce i dźgali nożem
Przypadkiem wyszło na jaw, co robi sekta ortodoksyjnych żydów. 29-letni ultraortodoksyjny Żyd Elior Chen – nosi pejsy i chałat – stał na czele niewielkiej sekty, której siedziba znajdowała się w Jerozolimie. Wmówił swoim wyznawcom, że w małych dzieciach drzemią złe moce i najlepszym sposobem, żeby je wygnać, są wymyślne tortury. Szczegółowe instrukcje na ten temat wydawał na piśmie. Kazał zamykać dzieci w walizce na trzy dni, dźgać nożem.
06.06.2008 | aktual.: 06.06.2008 10:52
Pracuję jako adwokat od 40 lat. Podczas całej mojej kariery nigdy nie słyszałem o czymś takim. To najstraszniejsza zbrodnia tego typu w historii Izraela – powiedział „Rzeczpospolitej” znany jerozolimski prawnik Uri Huppert.
Oto niektóre z metod „rabina”: bicie młotkiem, dźganie nożem i śrubokrętem, zmuszanie do jedzenia kału, zamykanie na trzy dni w walizce, biczowanie, przypalanie dłoni, lodowate prysznice, posypywanie ran sola, wpychanie do ust mycki i zaklejanie taśmą klejącą, wlewanie dzieciom alkoholu do gardła, dopóki nie zwymiotowały.
Sprawa zapewne nigdy nie wyszłaby na jaw, gdyby „rabin” nie przeholował. Obrażenia jednego z dzieci okazały się tak poważne, że zawieziono je do szpitala. Lekarze natychmiast wezwali policję. To był straszliwy widok. Główka trzylatka była zmiażdżona, kora mózgowa odsłonięta. Dziecko przeżyło, ale do końca życia będzie w stanie wegetacji – powiedział inspektor Mickey Rosenfeld, rzecznik izraelskiej policji.
Policjanci natychmiast pojechali do domu chłopca, gdzie znaleźli jego czteroletniego skatowanego braciszka. Okazało się, że w torturach brała udział ich matka, wyznawczyni Eliora Chena i jego kochanka w jednej osobie.
Sam przywódca sekty uciekł do Brazylii i schronił się wśród tamtejszych ultraortodoksów.
Chenowi za szczególne okrucieństwo wobec dzieci grozi od 10 do 15 lat więzienia. Jeżeli któraś z jego ofiar umrze, może zostać skazany na dożywocie. W Izraelu nie ma bowiem kary śmierci.