PolskaZamknięto śledztwo ws. wypadku śmigłowca z premierem Millerem

Zamknięto śledztwo ws. wypadku śmigłowca z premierem Millerem

W najbliższym czasie prokuratura wojskowa zdecyduje, czy oskarżyć pilota ppłk. Marka Miłosza za katastrofę śmigłowca z 4 grudnia 2003 r., na którego pokładzie był ówczesny premier Leszek Miller, czy też umorzyć całą sprawę.

27 listopada śledztwo zostało formalnie zamknięte; teraz mamy 14 dni na podjęcie merytorycznej decyzji w sprawie - powiedział mjr Ireneusz Szeląg, rzecznik prasowy Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie (WPO).

Prokuratura może wysłać akt oskarżenia wobec Miłosza do sądu wojskowego. Teoretycznie może też umorzyć śledztwo.

W maju tego roku WPO wznowiła śledztwo, w którym zarzuty już wcześniej postawiono pilotowi śmigłowca ppłk. Miłoszowi. Jest on podejrzany o umyślne spowodowanie niebezpieczeństwa powstania katastrofy oraz o nieumyślne spowodowanie samej katastrofy - za co grozi do 8 lat więzienia. Miłosz przyznał się do zarzutu i złożył wyjaśnienia. Wciąż odbywa on loty w specjalnym pułku lotniczym, którego maszynami latają VIP-y.

Od maja prokuratura czekała na dostarczenie przez biegłych analizy obrażeń, jakich doznali uczestnicy wypadku. Od tego, czy ich uszczerbek na zdrowiu był lekki czy ciężki, zależała ostateczna kwalifikacja prawna czynu zarzucanego Miłoszowi. Jak ujawnił mjr Szeląg, ostateczna ocena obrażeń zmieniła jedynie nieznacznie opis czynu, ale nie jego kwalifikację.

Równo trzy lata temu śmigłowiec rosyjskiej konstrukcji Mi-8 rozbił się po awarii obu silników w pobliżu Piaseczna pod Warszawą. Tylko brawurowy manewr pilota, który z wyłączonymi silnikami wylądował w lesie, omijając pobliskie domy, nie doprowadził do większej tragedii. Nawet doświadczeni piloci podkreślali opanowanie i klasę Miłosza. Gdyby jednak kilkanaście minut wcześniej pilot włączył instalację likwidującą oblodzenie, prawdopodobnie nie doszłoby do awarii silników.

Według komisji, która badała wypadek, pilot popełnił niezawiniony błąd, gdy wchodząc maszyną w chmury, gdzie było oblodzenie, nie włączył ręcznego trybu ogrzewania wlotów powietrza do silnika. Równocześnie podkreślono, że piloci nie mieli danych wskazujących na możliwość oblodzenia. Ta niewiedza co do warunków meteorologicznych - zdaniem komisji - usprawiedliwia pilota, który miał "fałszywy obraz pogody".

Nie komentuję orzeczeń sądów ani prokuratury, mogę tylko powiedzieć, że chętnie będę dalej podróżował z panem majorem Miłoszem. Mam do niego zaufanie. Nigdy nie zapomnę, że uratował mi życie - komentował zarzut wobec pilota Miller, który w wypadku doznał uszkodzenia dwóch kręgów piersiowych. Premier spędził w szpitalu w sumie sześć tygodni z przerwami.

W wypadku ucierpieli Miller, szefowa jego gabinetu politycznego Aleksandra Jakubowska, dwoje pracowników Centrum Informacyjnego Rządu, lekarz, pięciu oficerów Biura Ochrony Rządu, trzech pilotów i stewardesa.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)