PolskaZamieszany w aferę handlu "skórami" wraca do pogotowia

Zamieszany w aferę handlu "skórami" wraca do pogotowia

Zamieszany w aferę w łódzkim pogotowiu, szef Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego Tomasz S., ma wrócić do pracy w pogotowiu - uznał łódzki sąd.

22.09.2003 | aktual.: 22.09.2003 16:24

W grudniu ub. roku S. został dyscyplinarnie zwolniony z pracy przez dyrektora łódzkiego pogotowia. Według dyrektora, Tomasz S. jako pracownik stacji działał na szkodę firmy, kierując jednocześnie fundacją "Na Ratunek", a więc - zdaniem dyrektora - instytucją konkurencyjną dla pogotowia.

Fundacja miała starać się m.in. o nocną opiekę medyczną dla mieszkańców Łodzi i podłódzkiego Zgierza. Decyzję dyrektor podjął wbrew stanowisku Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego, który nie wyraził zgody na zwolnienie swego przewodniczącego. Tomasz S. odwołał się od decyzji dyrektora. Sąd przywrócił go do pracy i przyznał 18,3 tys. zł odszkodowania z tytułu okresu pozostawania bez pracy.

"Przedstawione dowody świadczą, że Tomasz S. był członkiem związku zawodowego, a więc był objęty szczególną ochroną. Sąd musiał więc przywrócić Tomasza S. do pracy i nie badał przyczyn jego zwolnienia" - mówił w uzasadnieniu postanowienia sędzia Tomasz Popek.

Dyrektor Tyka powiedział, że miał rację zwalniając Tomasza S. i że będzie odwoływał się od decyzji sądu. Z kolei Tomasz S. powiedział, iż "od samego początku wiedział, że dyrektor narusza prawo". "Teraz wracam do pracy na rzecz pogotowia, a nie na rzecz pana dyrektora" - dodał.

W lutym ub. roku Tomasz S. został zatrzymany przez policję w związku z podejrzeniem o udział w aferze w łódzkim pogotowiu. Na początku marca trafił do aresztu na trzy miesiące. Prokuratura zarzuciła mu przyjęcie co najmniej 60 tysięcy zł w zamian za informacje o zgonach pacjentów, nakłanianie rodzin zmarłych do korzystania z usług konkretnych firm pogrzebowych i naruszenie tajemnicy zawodowej.

Pod koniec marca 2002 roku Sąd Okręgowy zwolnił z aresztu przewodniczącego związku i zastosował wobec niego dozór policyjny. Sąd uznał, że "zebrany materiał dowodowy na obecnym etapie postępowania nie uzasadnia przesłanki, że Tomasz S. popełnił zarzucane mu czyny".

Pod koniec stycznia 2002 roku "Gazeta Wyborcza" i Radio Łódź ujawniły, że w łódzkim pogotowiu handlowano informacjami o zgonach, a być może celowo zabijano pacjentów.

W czerwcu tego roku prokuratura - po 17 miesiącach śledztwa - postawiła zarzut uśmiercania pacjentów byłemu sanitariuszowi łódzkiego pogotowia.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)